W ciągu kilku dni ambasadorowie państw członkowskich dostaną od Komisji Europejskiej propozycję nałożenia embarga na ropę z Rosji. Początkowo przewidywano, że decyzja mogłaby zostać podjęta już w przyszłym tygodniu, jednak zdaniem naszych rozmówców nie jest to pewne. – Ale przynajmniej teraz będzie konkretny papier. Rozpocznie się dyskusja, a nie luźna wymiana zdań – mówi nam dyplomata jednego z państw UE.
Istotna zmiana w dyskusji następuje z dwóch powodów. Po pierwsze, do tej pory państwa były niechętne embargu na ropę nie tylko z powodu samej ropy (tu o zmianę dostawcy łatwiej), ale obawiając się retorsji ze strony Rosji w postaci odcięcia dostaw gazu. Te obawy, po decyzji Gazpromu o zakręceniu kurka z surowcem płynącym do Polski i Bułgarii, są teraz całkowicie realne.
Po drugie, sprzeciwiały się Niemcy. Teraz wicekanclerz i minister gospodarki Robert Habeck powiedział, że jego kraj poradzi sobie bez rosyjskiej ropy. – Zapanowała panika, wśród tych, którzy chowali się do tej pory za Berlinem – opisuje nam jeden z dyplomatów. Nie wiadomo jeszcze, czy słynący z twardej postawy wobec Rosji polityk Zielonych ma w sprawie embarga poparcie kanclerza Olafa Scholza, ale na pewno UE jest coraz bliżej takiej decyzji. Pytanie jednak, kiedy i w jakiej formie restrykcje miałyby obowiązywać.
Cięcie lub podatek
Jedna z rozważanych opcji mówi wprost o embargu, tak jak zostało to zdecydowane w sprawie węgla. I wtedy pytanie, czy jak w przypadku węgla miałaby to być decyzja z odroczonym terminem realizacji.