Głównym tematem negocjacji podczas wizyty Putina w Pekinie w dniach 16–17 maja była budowa gazociągu Siła Syberii-2, poinformował „Financial Times”. Gazeta podkreśla, że dyskusja na temat budowy drugiego gazociągu z Rosji do Chin toczy się od dawna, a Kreml nie jest zadowolony z ceny, którą gotowy jest za rosyjski gaz płacić Pekin.
Czytaj więcej
Gazprom, by utrzymać się na jedynym obecnie dla Rosjan dużym rynku, zgodził się dać Chinom wyjątkowo wysoki rabat na sprzedawany tam rosyjski gaz. Co najmniej do 2027 roku wyniesie on 28 proc. w stosunku do ceny z kontraktów z odbiorcami z Europy.
Negocjacje w sprawie budowy Siły Syberii-2. Wszystkie asy w rękawie Pekinu?
To jednak Gazprom ma w tej grze dużo słabsze karty. Po utraci rynku unijnego, koncern zaliczył największą stratę w historii i z największego eksportera stał się trzeciorzędnych graczem na globalnym gazowym rynku. Próbuje zaistnieć w Azji, ale nie ma tam żadnej infrastruktury, poza jednym gazociągiem Siła Syberii, którym tłoczy gaz do Chin (nie wiadomo, ile, dane są utajnione). Wiadomo jedynie, że nie może być to więcej niż 35 mld m3 rocznie, bo taka jest maksymalna przepustowość rury. Dla porównania w Unii Rosjanie sprzedawali rocznie ok. 140 mld m3 gazu.
Czytaj więcej
Od rozpętania przez Kreml wojny Unia zmniejszyła swój popyt na gaz o ponad 100 mld m3. Był to gaz kupowany wcześniej w Rosji.
Chińczycy wszystko to doskonale wiedzą i z negocjacjami się nie śpieszą. Kontrakt na Siłę Syberii negocjowali przez dekadę i tam też uzyskali duże ustępstwa cenowe. Teraz ich cel jest jeszcze większy - płacić za rosyjski gaz tyle, po ile kupują go Rosjanie na krajowym rynku. A to jest cena kilka razy niższa od wolnorynkowej, bo gaz w Rosji jest pod kontrolą państwa i nawet władzom Białorusi nie udało się dotąd przejść na rosyjskie ceny, choć od dawna o to zabiegają.