Wiatraki bliżej rozstrzygnięcia, ale nadal czekają na finalną decyzję

Liberalizacja zasad lokowania farm wiatrowych ma zostać przyjęta przez Radę Ministrów w trybie obiegowym do końca tego tygodnia. Co do założeń członkowie rządu uwag jednak nie mieli. Ale mają je eksperci.

Publikacja: 19.03.2025 04:42

Wiatraki bliżej rozstrzygnięcia, ale nadal czekają na finalną decyzję

Foto: Adobe Stock

Rada Ministrów nie przyjęła jeszcze projektu ustawy liberalizującej zasady budowy nowych farm wiatrowych. Członkowie rządu kierunkowo jednak przyjęli założenia do projektu. Ma on formalnie zostać przyjęty do końca tego tygodnia w trybie obiegowym. Do Sejmu ma trafić na najbliższe posiedzenie. To jedna z wyborczych obietnic koalicji rządzącej i jeden z elementów umowy koalicyjnej. Ustawa ma pozwolić na budowę nowych farm wiatrowych do 2030 r., a także umożliwić modernizację pierwszych wiatraków, które będą kończyły swój żywot pod koniec tego dziesięciolecia. Projekt ustawy, jeśli w najbliższych miesiącach przejdzie sprawnie prace w Sejmie i Senacie, trafi na biuro prezydenta Andrzeja Dudy. Może on jednak nie być skory do dalszej liberalizacji ustawy wiatrowej. Już raz w 2023 r. zgodził się na jej poluzowanie. Być może ustawa poczeka już na nowego gospodarza Pałacu Prezydenckiego.

Foto: Tomasz Sitarski

Nowe zasady 

Jak przypomniał na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz, na ostatnim etapie prac pojawiły się uwagi Prokuratorii Generalnej i innych urzędów, w tym URE. – Dlatego też Rada Ministrów zapoznała się z projektem i kierunkowo go przyjęła, formalnie zaś do końca tego tygodnia ustawa zostanie przyjęta w trybie obiegowym. Do projektu jeszcze wszystkie zainteresowane strony będą mogły się odnieść, zapoznać. Co do głównych założeń wszyscy ministrowie są zgodni i je przyjęli. Chciałbym, aby projekt był rozpatrywany na kolejnym, najbliższym posiedzeniu Sejmu – mówił wicepremier.

Mimo że ustawa pozwala na stawianie wiatraków bliżej zabudowań mieszkalnych (zmiana z 700 m do 500 m), wicepremier podkreślił, że każdorazowo każda inwestycja wiatrowa będzie musiała być zgodna z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego i uzyskać zgodę rady gminy. – Rząd daje narzędzia, aby to społeczeństwo decydowało, ile, gdzie i jak wiatraki miałyby zostać zagospodarowanie. Dajemy możliwość wyboru, ale odchodzimy od zasady 10H (podstawowa zasada lokowania farm wiatrowych w Polsce – odległość wynosząca dziesięciokrotność wysokości wiatraka od najbliższych zabudowań – red.). To jedno z najtańszych źródeł energii – mówił wicepremier.

Ustawa poza zmniejszeniem odległości lokowania farm wiatrowych od najbliższych zabudowań mieszkalnych wprowadza też odległość lokowania turbiny od granicy parku narodowego, która ma wynieść 1500 m, a od określonych obszarów Natura 2000 ma być to 500 m. Restrykcją tą mają zostać objęte sąsiedztwa obszarów Natura 2000 utworzonych w celu ochrony siedlisk nietoperzy i ptaków. Z kolei minimalna odległość lokowania wiatraków od dróg będzie wynosić jednokrotność wysokości wiatraka. Projekt dopuści także możliwość modernizacji istniejących turbin wiatrowych (repowiering), które pod koniec lat 20 będą kończyć żywot. Będzie to jednak możliwe bez nowej decyzji środowiskowej. 

Wątpliwości nadal są 

Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW), wylicza, że po przyjęciu wyczekiwanej ustawy wiatrakowej, która obecnie jest w pracach rządu, każdy gigawat zainstalowanej energii z lądowych farm wiatrowych będzie oznaczał cenę energii niższą o ponad 9 zł za megawatogodzinę. – To oznacza, że bez niezbędnych inwestycji wzrost PKB Polski w 2030 roku będzie o 0,2 proc. niższy tylko przez sam fakt, że energia elektryczna kosztować będzie w końcówce tej dekady o ponad 55 zł/MWh więcej – mówi Gajowiecki. 

Na nowe wiatraki jednak poczekamy, bo ich budowa na nowych zasadach może potrwać ok. pięciu lat. Branża szacuje, że projekt ustawy pozwoli na budowę do 2030 r. 8–10 GW mocy w wietrze. Obecnie jest to 10,9 GW. Są jednak wątpliwości, czy faktycznie projekt na to pozwoli.

W nowej wersji projektu znalazł się bowiem m.in. mechanizm przymusowej rozbiórki elektrowni wiatrowych, które znajdą się w odległości mniejszej niż co najmniej maksymalna całkowita wysokość elektrowni wiatrowej od drogi krajowej – także w sytuacji rozbudowy takiej drogi – ostrzega Paulina Grądzik, zastępczyni dyrektora Departamentu Energii i Zmian Klimatu Konfederacji Lewiatan. W takim przypadku elektrownia wiatrowa – w jej opinii – musi zostać poddana rozbiórce, bez pełnego odszkodowania. – Taki stan prawny wprowadzi niepewność, potęgując trudne otoczenie regulacyjne w sektorze OZE – dodaje.

Poza zmniejszeniem odległości projekt jednak nie wnosi innych potrzebnych zmian w prawie energetycznym, które pozwoliłyby wykorzystać energię z wiatraków do obniżenia cen energii dla przemysłu, jak np. uelastycznienie zapisów o tzw. linii bezpośredniej (możliwość połączenia wiatraków czy farm fotowoltaicznych bezpośrednio z zakładem produkcyjnym z ominięciem sieci elektroenergetycznej operatorów). – To realnie pozwoliłoby na zwiększenie własnej produkcji energii przez zakłady przemysłowe i obniżenie zapotrzebowania na energię z sieci. Jeśli na terenach poprzemysłowych pozwolono lokować instalacje OZE, w tym wiatraki, przy zmniejszeniu obciążeń wynikających z linii bezpośredniej, w ciągu kilku lat mogłoby powstać tak 6–8 GW nowej mocy – mówi Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej.

Spółki bez planów

Spółki energetyczne także nie mają planów na szybką wymianę starszych turbin na nowe. PGE, która mogłaby wymienić swoje pierwsze turbiny wiatrowe najwcześniej (ze względu na ich wiek), przyznaje, że analizuje na najstarszych farmach wiatrowych możliwość wymiany technologii. – Jednak ze względu na procedury administracyjne (planistyczne i środowiskowe) czas potrzebny na wdrożenie repoweringu szacujemy na minimum pięć lat – informuje nas firma.

Firma skupia się przede wszystkim na podstawowym celu projektu, a więc zmianie odległości. PGE Energia Odnawialna posiada w swoim portfolio ok. 250 MW projektów wiatrowych spełniających wymagania obecnej ustawy i 700 m. – Szacujemy, że nowelizacja ustawy o inwestycjach wiatrowych w kierunku zmniejszenia odległość lokalizowania turbin od zabudowy mieszkalnej do 500 m umożliwi zwiększenie mocy posiadanych projektów o około 30 proc. – informuje nas spółka.

Rada Ministrów nie przyjęła jeszcze projektu ustawy liberalizującej zasady budowy nowych farm wiatrowych. Członkowie rządu kierunkowo jednak przyjęli założenia do projektu. Ma on formalnie zostać przyjęty do końca tego tygodnia w trybie obiegowym. Do Sejmu ma trafić na najbliższe posiedzenie. To jedna z wyborczych obietnic koalicji rządzącej i jeden z elementów umowy koalicyjnej. Ustawa ma pozwolić na budowę nowych farm wiatrowych do 2030 r., a także umożliwić modernizację pierwszych wiatraków, które będą kończyły swój żywot pod koniec tego dziesięciolecia. Projekt ustawy, jeśli w najbliższych miesiącach przejdzie sprawnie prace w Sejmie i Senacie, trafi na biuro prezydenta Andrzeja Dudy. Może on jednak nie być skory do dalszej liberalizacji ustawy wiatrowej. Już raz w 2023 r. zgodził się na jej poluzowanie. Być może ustawa poczeka już na nowego gospodarza Pałacu Prezydenckiego.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
OZE
Energa stratna na projektach OZE kupowanych jeszcze przed wyborami
OZE
Współpraca na Bałtyku z korzyścią dla wielu firm
OZE
Człowiek Trumpa odpowiedzialny za energetykę krytykuje wiatr i chwali fotowoltaikę
OZE
To wiatr, a nie gaz, da nam pewność dostaw energii
Materiał Promocyjny
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
OZE
Polacy popierają rozwój OZE i energetyki jądrowej
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń