Polityka energetyczna Polski do 2040 – rozwiane nadzieje na tańszą energię?

Neutralna klimatycznie Polska w 2050 r. jest w zasięgu. Droga dojścia do zerowej emisji dwutlenku węgla nie musi być przy tym kosztowna i kręta. Bo w rękach mamy narzędzia i technologie do niwelowania skutków przebudowy polskiego systemu energetycznego w kierunku niskoemisyjnym. Można wręcz powiedzieć, że brak transformacji energetycznej oznaczający pozostanie przy energetyce węglowej to dla nas dużo większy koszt i szybka utrata konkurencyjności polskiej gospodarki – pisze Kamila Tarnacka, wiceprezes PSEW.

Publikacja: 18.04.2021 16:07

Polityka energetyczna Polski do 2040 – rozwiane nadzieje na tańszą energię?

Foto: Adobe Stock

Dekarbonizacja oznacza obniżenie kosztów energii energetycznej, a nie ich wzrost. Wie to każdy obserwujący rekordowe poziomy cen uprawnień do emisji CO2. U progu II kwartału 2020 zwyżkowy trend na dobre przebił 40 euro, co dezaktualizuje kalkulacje zawarte w PEP2040. Strategia energetyczna Polski taki poziom widzi dopiero w 2040 r. Tymczasem, jak prognozuje KOBiZE w styczniowym Raporcie z rynku CO2, w całym 2021 r. średnia cena uprawnień powinna ukształtować się na poziomie 39,24 euro, a w drugiej połowie roku zbliżyć się do 50 euro za tonę emisji. Przewidywania na lata 2022 i 2023 r. sugerują średnią na poziomie ok. 46 euro, a długoterminowe prognozy mówią o wzroście liniowym od ok. 41 euro w 2025 r. do ok. 72 euro w 2030 r.

Tak istotne rozbieżności stawiają pod znakiem zapytania szacowane koszty wytworzenia energii w elektrowniach konwencjonalnych i przemawiają na korzyść zwiększenia inwestycji w najtańsze źródła odnawialne. Palmę pierwszeństwa pod względem kosztów pozyskania energii dzierżą od kilku lat wiatraki na lądzie. Już w 2015 r. – przy średnim poziomie wykorzystania mocy, zapewniały one w Polsce prąd w cenie zbliżonej do dzisiejszych kosztów energii elektrycznej z elektrowni węglowych (około 320 zł za megawatogodzinę (MWh). Z kolei pod koniec 2018 r., dzięki dalszemu postępowi technologicznemu – były w stanie wytworzyć prąd już o 100 zł taniej. Postęp technologiczny oraz rosnące koszty uprawnień do emisji CO2 powodują, że obecnie energia elektryczna wytwarzana w energetyce wiatrowej jest już o blisko 100 zł/MWh tańsza od tej pozyskiwanej w elektrowniach węglowych. Tak istotna różnica (blisko 50 proc.) znacząco przekłada się nie tylko na wyższe koszy firm i związane z tym droższe zakupy Polaków, ale także ich wyższe rachunki za prąd.

""

Adobe Stock

Foto: energia.rp.pl

Podobnie z wiatrakami na morzu, dla których wskazano ok 320 zł/MWh jako cenę wyjściową na rynku polskim. Zgodnie z szacunkami McKinsey („Neutralna emisyjnie Polska 2050”, wyd. 2020) już w 2035 r. energia z farm na morzu ma kosztować niewiele ponad 180 zł/MWh, a cena energii na rynku zbliży się do 200 zł/MWh.

W tym kontekście nieoczekiwanym sojusznikiem rozwoju energetyki wiatrowej staje się przemysł energochłonny, dla którego obniżenie kosztów energii oznacza utrzymanie konkurencyjności i redukcję śladu węglowego. To globalny trend, który w Unii Europejskiej będzie przybierał na sile w związku z wdrażaniem Europejskiego Zielonego Ładu i koniecznością wykazania przez firmy swojego faktycznego oddziaływania na środowisko w oparciu o jednolitą dla wspólnego rynku metodykę.

Wyeliminowanie technologii emitujących dwutlenek węgla w ciągu 30 lat to poważne wyzwanie dla polskiej gospodarki. Zwłaszcza, że obecna produkcja energii z węgla to poziom 70 proc. wiatru jest zaledwie 10 proc., a fotowoltaiki – 1 proc.

Kosztowa przewaga wiatru już niebawem może przełożyć się na odwrócenie tych liczb. Według analiz McKinsey po 2030 r. energia z wiatru może stać się największym pojedynczym źródłem energii. Z kolei w perspektywie 2050 r. wiatr może odpowiadać za ok. 75 proc. produkcji, a energia słoneczna – za ok. 6 proc.

Ponieważ jesteśmy rozwijającą się gospodarką, zapotrzebowanie na prąd będzie rosło w kolejnych latach. Tymczasem, już po 2025 r. czekają nas znaczące niedobory mocy w systemie. Dlaczego?

Do 2035 roku trzeba wyłączyć nawet do 50 procent wyeksploatowanych i niespełniających obecnych norm środowiskowych konwencjonalnych jednostek wytwórczych. Rząd chce je zastępować elektrowniami na gaz ziemny traktowanym jako paliwo przejściowe (pochodzący głównie z importu), ale też morskimi farmami wiatrowymi (w planach jest 11 GW mocy do 2040 r.). Mowa jest też o elektrowni jądrowej włączonej do systemu w 2033 r. Natomiast PEP2040 nie dostrzega nisko wiszących owoców w postaci rozwoju energetyki wiatrowej na lądzie. Co więcej, nadal nie zostało wdrożone zapowiadane przez rząd złagodzenie zasady 10H, która w połączeniu z brakiem planowania przestrzennego praktycznie zabiła rozwój wiatraków na lądzie począwszy od 2016 r.

""

Bloomberg

Foto: energia.rp.pl

Dlatego choć PEP2040 przyjęto niedawno, to już należałoby poddać go rewizji. Zwłaszcza jeśli chcemy stymulować gospodarkę cierpiącą w wyniku post-covidowego kryzysu tanią energią z wiatru. Zyskają polskie firmy włączające się w łańcuch dostawców dla sektora. Już dziś w lądowych farmach wiatrowych ponad 50 proc. to krajowi przedsiębiorcy.

Oponenci zapytają zapewne: jak obejrzeć ulubiony program telewizyjny kiedy nie wieje lub nie świeci słońce. Faktem jest, że te źródła mają swoje ograniczenia. Odpowiedzią jest praca nad różnymi technologiami magazynowania, w tym nad rozwojem produkcji wodoru.

Tu mamy ambitne plany – zgodnie z przygotowanym przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska projektem Polskiej Strategii Wodorowej do roku 2030 z perspektywą do 2040 r. – wodór ma stanowić jedno z kluczowych paliw transformacji energetycznej. Wpisuje się to w strategię nakreśloną przez UE, która daje priorytet zielonemu wodorowi tj. produkcji tego surowca w procesie elektrolizy wody przy użyciu energii z OZE.

Konkurencyjność cenowa zielonego wodoru względem wodoru pozyskiwanego z kopalin wymaga znaczących nadwyżek taniej energii ze źródeł odnawialnych (poniżej 30 dolarów/115 zł za MWh). W skali globalnej to przecięcie kosztów może nastąpić około 2040 roku na skalę globalną, ale w krajach inwestujących w OZE – jak np. Niemcy – już ok. 2030 roku.

Zdekarbonizowana zielonym wodorem przyszłość dopiero nadejdzie. Jednak już można powiedzieć, że jest to przyszłość oparta o bardziej racjonalne przesłanki niż założenia dotyczące budowy polskiego atomu bez opóźnień i w zakładanym budżecie. Zwłaszcza w kontekście doświadczeń Francji (Flamanville) czy Finlandii (Olkiluoto). Dlatego niezrozumiałym jest to, dlaczego PEP nie „stawia” na osiągalne tu i teraz czyste i tanie technologie przyszłości – a w szczególności na te najtańsze i najbardziej dostępne – czyli wiatraki na lądzie.

""

Kamila Tarnacka, wiceprezes PSEW

Foto: energia.rp.pl

Autor: Kamila Tarnacka, wiceprezes PSEW

Dekarbonizacja oznacza obniżenie kosztów energii energetycznej, a nie ich wzrost. Wie to każdy obserwujący rekordowe poziomy cen uprawnień do emisji CO2. U progu II kwartału 2020 zwyżkowy trend na dobre przebił 40 euro, co dezaktualizuje kalkulacje zawarte w PEP2040. Strategia energetyczna Polski taki poziom widzi dopiero w 2040 r. Tymczasem, jak prognozuje KOBiZE w styczniowym Raporcie z rynku CO2, w całym 2021 r. średnia cena uprawnień powinna ukształtować się na poziomie 39,24 euro, a w drugiej połowie roku zbliżyć się do 50 euro za tonę emisji. Przewidywania na lata 2022 i 2023 r. sugerują średnią na poziomie ok. 46 euro, a długoterminowe prognozy mówią o wzroście liniowym od ok. 41 euro w 2025 r. do ok. 72 euro w 2030 r.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
OZE
Ważny element morskiej farmy wiatrowej Orlenu gotowy. Powstał w Stoczni Gdańskiej
Materiał Promocyjny
Gospodarka natychmiastowości to wyzwanie i szansa
OZE
Ustawa wiatrakowa znów pod lupą. Sprawą ma zająć się premier Donald Tusk
OZE
Odwrót od Zielonego Ładu? Wyjaśniamy, kto może skorzystać i czy to możliwe
OZE
Europejscy giganci wiatrowi notują duże straty. Trump podjął kluczową decyzję
Materiał Promocyjny
Suzuki Vitara i S-Cross w specjalnie obniżonych cenach. Odbiór od ręki
OZE
URE zdecyduje o ważnej instrukcji dla OZE. Operatorzy tłumaczą decyzję
Materiał Promocyjny
Wojażer daje spokój na stoku