Już w 2003 roku postanowiono, że Belgia zrezygnuje ostatecznie z energii atomowej. Ostatecznie zamknięcie obu belgijskich elektrowni jądrowych miało się odbyć już 2015 roku, zostało jednak przesunięte na rok 2025 ze względu na brak alternatywnych źródeł energii. Tak więc Belgii zostało już tylko niewiele lat, aby móc się bezpiecznie pożegnać z atomem.
Wielu ekspertów było przekonanych, że Belgia realizując swoją Energiewende będzie przez dziesięciolecia skazana na wysoki import mocy z zagranicy. I faktycznie do 2018 roku import energii wzrastał i osiągnął swój rekord, gdy Belgia była zmuszona zakupić 17 TWh dodatkowego prądu. Ten niekorzystny trend się jednak obudził i w 2019 Belgia była eksporterem netto. Także w 2020 roku Belgia sprzedała więcej prądu, niż importowała. Fachowcy tłumaczą to głównie niskim zużyciem krajowym oraz rozwojem OZE.
W 2020 roku nie spełniły się także obawy co do elektrowni gazowych. Tu także obawiano się wysokich wzrostów. To tego jednak w zeszłym roku nie doszło.
Adobe Stock
Zeszły rok wyszedł pod tym względem OZE niebywale obiecująco. Wprawdzie należy zaznaczyć, że epidemia dotknęła Belgię szczególnie boleśnie i miała decydujący wpływ na fakt, że zużycie energii w 2020 było o 7% niższe w porównaniu z 2019. Natomiast dużym sukcesem jest wkład OZE w 2020, który wyniósł 18,6%. Łącznie odnawialne źródła energii wytworzyły w zeszłym roku 15 TWh, rok wcześniej były to 11,5 TWh. Jest to udział blisko o ⅓ wyższy od zeszłorocznego, co świadczy o dynamicznej rozbudowie odnawialnych źródeł energii. Największy wkład ma tu energia wiatrowa offshore. W tym roku wyprodukowała ona 8,3% belgijskiego prądu. Natomiast wiatraki onshore miały wkład w produkcję rzędu 5%. Energia słoneczna odpowiada za 5,3% a Biogas za 2,5%.