Wprowadzenie zasady budowania wiatraków w odległości nie mniejszej niż dziesięciokrotność wysokości wieży turbiny wraz z łopatami w praktyce zahamowało rozwój takich mocy.
Choć Ministerstwo Energii zakontraktuje sporo zielonej energii, m.in. z farm w tym roku (i prawdopodobnie w przyszłym), to nadchodzący boom w inwestycjach wiatrakowych może być krótkotrwały. Nie nadrobi też dwóch lat zastoju.
Starsze maszyny do farm
Z szacunków branży wynika, że gotowych do realizacji jest 2–2,5 tys. MW mocy wiatrowych na lądzie. Ale nawet przy realizacji optymistycznego scenariusza budowy wszystkich mocy po wygranych aukcjach w tym i następnych latach – zdaniem Michała Kaczerowskiego, prezesa firmy Ambiens – nie można liczyć na kolejny boom inwestycyjny wcześniej niż przed 2025 r.
Problemem jest „uwięzienie w starych technologiach”, bo do tego sprowadza się budowa wiatraków w ramach starych pozwoleń. Szef Ambiens ocenia, że bez obostrzeń ustawy odległościowej mogłoby powstać więcej efektywniejszych mocy wiatrowych w ramach gotowych do budowy projektów. – Dziś w terenie o słabej wietrzności instalowane są już pierwsze turbiny na 5 MW, a w powszechnym użyciu są już takie o mocy 3-4 MW. Tymczasem ze względu na konieczność zachowania minimalnego dystansu od gospodarstw domowych inwestorzy muszą stawiać maszyny o niższej efektywności i mocy (2–3 MW), które planowali kupować trzy–pięć lat temu zakładając realizację projektu w najbliższym czasie – argumentuje Kaczerowski.
Ekspert obawia się o frekwencję na tegorocznej aukcji, ale także o wysokość ofert, które mogą nie pozwolić na pozyskanie finansowania.