– Według niezależnych analiz pod koniec tego okresu inwestorzy będą już dopłacać do rynkowej ceny, a nie otrzymywać wsparcie – przyznał Andrzej Kaźmierski, dyrektor w departamencie energetyki odnawialnej i rozproszonej w Ministerstwie Energi. Przyznał, że resort rozważa mechanizm kontraktu różnicowego przy tej farmach morskich. Dłuższy niż standardowy (15-letni) okres brany jest pod uwagę dlatego, by odbiorcy energii nie odczuli zbytnio obciążenia związanego ze wsparciem wciąż drogiej, ale szybko taniejącej technologii. – Chodzi o rozłożenie tego kosztu w dłuższym czasie i zagwarantowanie inwestorom stabilności w prawie całym okresie zwrotu z takiej instalacji (czyli ok. 25 lat) – tłumaczył Kaźmierski.
Nie chciał jednak ujawnić poziomu cen energii, do którego to państwo będzie płaciło operatorom farm morskich, a od którego to oni zaczną wpłacać do budżetu państwa różnicę.
Wsparcie operacyjne będzie dla wszystkich przy założeniu odliczenia kosztów przyłączenia do sieci krajowej. Przy czym pierwsi inwestorzy będą musieli wziąć na siebie ten koszt. Dyrektor ME przyznał, że chodzi w tym wypadku o PGE i Polenergię, które prowadzą najbardziej zaawansowane projekty tego typu na Bałtyku. Kolejni będą mogli liczyć na wsparcie w tym zakresie, bo koszty budowy sieci ma z czasem wziąć na siebie PSE.
Nie wiadomo czy ME zdecyduje się także na wprowadzenie okresu przejściowego, polegającego na odkupowaniu od inwestorów już położonych kabli morskich. Taki 3-wariantowy scenariusz przedstawiali przedstawiciele ME jeszcze we wrześniu.