Gazowa gra o sumie zerowej

Nowy gazociąg Nord Stream 2 byłby złym kontraktem zarówno dla Niemiec,
jak i Europy Wschodniej – pisze ekspert brukselskiego think tanku Bruegel.

Publikacja: 10.07.2016 20:31

Gazowa gra o sumie zerowej

Foto: materiały prasowe

Pod koniec ubiegłego roku Gazprom doszedł do porozumienia z pięcioma firmami Europy Zachodniej: BASF, E.ON, ENGIE, OMV i Shell. Uzgodnili dodanie dwóch dodatkowych nitek do gazociągu Nord Stream na dnie Morza Bałtyckiego, co zwiększy jego przepustowość z 55 mld m sześc. obecnie do 110 mld m sześc. w 2019 roku. Projekt wywołał kontrowersje, bo wzmacnia podziały między państwami Unii Europejskiej w polityce energetycznej i zagranicznej.

W Polityce energetycznej UE ma dwa cele. Stara się zwiększyć niezależność od poszczególnych dostawców, a w średnim terminie wyeliminować paliwa kopalne. W ostatnich latach pozycja rynkowa UE znacząco się poprawiła. Dzięki niskim cenom energii na rynku światowym i nieoczekiwanemu spadkowi popytu na gaz – w 2015 było to 40 proc. mniej, niż prognozowano w 2005 roku– europejscy odbiorcy byli w stanie zdecydowanie obniżyć ceny gazu w imporcie. W ciągu ostatnich dwóch lat ceny tego paliwa spadły o połowę do ok. 170 dol. za m sześc.

W Europie nie potrzeba więcej gazu z Rosji

Z uwagi na trwającą stagnację popytu na gaz w Europie, światową nadprodukcję i ciągłe niepełne wykorzystanie istniejącej europejskiej infrastruktury gazowej, Europa w najbliższej przyszłości nie potrzebuje kolejnego kosztownego gazociągu z Rosji. Działałoby to wbrew obecnym wysiłkom na rzecz różnicowania dostaw, bo Gazprom już jest największym dostawcą w UE. A w średnim terminie powstaje pytanie, czy z powodu zobowiązań klimatycznych popyt na gaz nie będzie faktycznie spadał szybciej niż produkcja krajowa i norweska. Tak więc okres, w którym projekt Nord Stream 2 byłby opłacalny, jeśli w ogóle, jest względnie krótki.

Przeciwko tym wątpliwościom przemawiają interesy zachodnioeuropejskich koncernów. One oczekują, że Nord Stream 2 zapewni im preferencyjne dostawy rosyjskiego gazu i mają nadzieję na wzmocnienie swojej obecności biznesowej w Rosji.

Wraz z Nord Stream 2 Niemcy stałyby się gazowym hubem dla całej kontynentalnej Europy. W ten sposób skorzystałyby nie tylko na samym Nord Stream 2 i jego bezpośrednich skutkach biznesowych, ale też na niższych cenach gazu u siebie w porównaniu z tymi u sąsiadów. Ale to byłaby gra o sumie zerowej. Niemcy skorzystałyby tylko wtedy, gdy ich sąsiedzi stracili, płacąc w ostatecznym rozrachunku więcej za gaz transportowany przez Niemcy.

Gazowe wędzidło w rękach Moskwy

Wreszcie, i to najbardziej niepokojące, Gazprom dostanie do ręki kolejny instrument pozwalający mu na dyskryminowanie różnych krajów. Wtedy będzie mógł w sposób wiarygodny zagrozić odcięciem dostaw do Europy Wschodniej bez niebezpieczeństwa dla swoich rynków w Europie Zachodniej.

W ten sposób Gazprom będzie mógł osiągnąć wyższe ceny w Europie Środkowej i Wschodniej bez stosowania niedozwolonych klauzul przeznaczenia (które pozwalają odbiorcom gazu od Gazpromu sprzedawać go dalej tylko klientom na rynku krajowym).

Stawką jest wsparcie Ukrainy

W polityce zagranicznej UE wspiera Ukrainę przeciw rosyjskiej interwencji w jej wysiłkach obrony suwerenności i terytorialnej integralności, Bez wątpienia Nord Stream 2 sprawi, że to zadanie będzie trudniejsze. Z jednej strony Ukraina utraci przychody z tranzytu gazu sięgające 2 mld dol. rocznie, co stanowi równowartość ok. 2 proc. ukraińskiej produkcji. Z drugiej strony dużej skali redukcja w tranzycie sprawi, że trudniej będzie Ukrainie dostarczać gaz.

Z powodu mniejszego popytu i zwiększonych dostaw ze Słowacji, Ukraina obywa się teraz bez bezpośrednich dostaw z Rosji. W efekcie nie potrzebowała gazu od Gazpromu od listopada 2015 roku. To dało jej znaczącą polityczną swobodę manewru, np. dokonania tak potrzebnej radykalnej reformy skorumpowanego sektora gazowego.

W razie powstania Nord Stream 2 kraje Europy Środkowej i Wschodniej, a w szczególności Słowacja i Węgry, będą mogły odbierać gaz wyłącznie z tego nowego gazociągu, całkowicie z pominięciem Ukrainy w swoim imporcie. W tej sytuacji Moskwa mogłaby, w najgorszym scenariuszu, naciskać na zmniejszenie eksportu z Zachodu na Ukrainę i zażądać wyższej ceny za takie niebezpośrednie dostawy. To zwiększyłoby gotowość Kijowa do zaakceptowania po raz kolejny przyjacielskich cen za dostawy bezpośrednio z Rosji, co wiązałoby się z politycznymi ustępstwami.

Gazprom jest wciąż narzędziem rosyjskiej polityki zagranicznej wewnątrz UE. Widać to było na jesieni 2014 roku, gdy koncern jednostronnie zredukował dostawy o połowę do tych krajów, które wysyłały gaz na Ukrainę. Wzmacnianie pozycji rynkowej takiego gracza jest więc kosztowne z punktu widzenia polityki zagranicznej.

Sankcje nałożone na Rosję zagrożone

Co więcej, Nord Stream 2 zagraża jednemu z niewielu sukcesów wspólnej unijnej polityki zagranicznej ostatnich lat. Mimo obecnych w wielu krajach wątpliwości ekonomicznych Europa, a szczególnie Niemcy, zdołała znaleźć niespodziewanie jasną i jednomyślną odpowiedź na aneksję Krymu i rosyjskie zaangażowanie na wschodzie Ukrainy.

Jednak europejski kompromis dotyczący sankcji gospodarczych w odpowiedzi na łamanie przez Rosję prawa międzynarodowego pozostaje chwiejny. Jeśli Niemcy pokażą się teraz jako przyjaciel Rosji i wesprą tak wielki projekt, bez żadnych ustępstw ze strony Rosji w polityce zagranicznej, to ryzykujemy załamanie się wrażliwego europejskiego konsensusu w sprawie Rosji, który udawało się z trudem utrzymać aż do teraz. Wynikły z tego spadek zaufania między europejskimi partnerami z trudem będzie kompensowany przez lepsze relacje z Rosją.

Te wady Nord Stream 2 można by łatwo zamortyzować poprzez dodatkowe inwestycje w krajowe sieci gazowe, więcej wsparcia finansowego dla Ukrainy i niemieckie gwarancje bezpieczeństwa dostaw gazu dla Europy Środkowej i Wschodniej. Ale to byłyby koszty do zapłacenia przez niemieckich odbiorców gazu i podatników.

Jednocześnie pośrednie koszty w polityce zagranicznej są trudne do zmierzenia. Podsumowując, Nord Stream 2 byłby złym interesem zarówno dla Niemiec, jak i partnerów z Europy Wschodniej.

Pod koniec ubiegłego roku Gazprom doszedł do porozumienia z pięcioma firmami Europy Zachodniej: BASF, E.ON, ENGIE, OMV i Shell. Uzgodnili dodanie dwóch dodatkowych nitek do gazociągu Nord Stream na dnie Morza Bałtyckiego, co zwiększy jego przepustowość z 55 mld m sześc. obecnie do 110 mld m sześc. w 2019 roku. Projekt wywołał kontrowersje, bo wzmacnia podziały między państwami Unii Europejskiej w polityce energetycznej i zagranicznej.

Pozostało 93% artykułu
Komentarze i opinie
Sposób na transformację? Budowanie miejscowego dobrobytu
Komentarze i opinie
Szef PIE: W 2040 r. energetyka oparta na węglu będzie 40 proc. droższa niż OZE
Komentarze i opinie
Mariusz Janik: Tylko świnie tankują na zapas
Komentarze i opinie
Bartłomiej Sawicki: Donald Tusk ojcem Baltic Pipe? Krok po kroku, jak było naprawdę
Komentarze i opinie
Monika Morawiecka i Jan Rosenow: Od marudera do lidera - jak Polska stała się najszybciej rozwijającym się rynkiem pomp ciepła w Europie?