USA wychodzą z Paryża. No i co z tego?

Niezależnie od tego kto będzie świętował zwycięstwo Biden czy Trump, w środę Stany Zjednoczone opuściły klimatyczne Porozumienie Paryskie. Fakt ten będzie miał ograniczone znaczenie dla poziomu globalnych emisji.
Procedura wyjścia z Porozumienia paryskiego jakby przewidziała Trumpa. Zapisano w niej możliwość opuszczenia układu dopiero po trzech latach od jego wejścia w życie. Pomiędzy przesłaniem do ONZ oświadczenia o woli opuszczenia układu, a skreśleniem z listy państw-stron konwencji, musi minąć rok. Termin ten wypadł nazajutrz po wyborach w USA.

Publikacja: 05.11.2020 05:52

USA wychodzą z Paryża. No i co z tego?

Foto: U.S. President Donald Trump speaks to members of the media as U.S. First Lady Melania Trump, left, listens before boarding Marine One on the South Lawn of the White House in Washington, D.C., U.S., on Tuesday, July 9, 2018. Trump hasn’t even arrived in...

Jednak zdecydowana większość obywateli USA nadal będzie mogła czuć się częścią porozumienia – jako obywatele stanów, miast czy pracownicy korporacji, które oddolnie realizują jego cele. Koalicje te, powstałe w reakcji na zapowiedź opuszczenia porozumienia przez Stany jako kraju, obejmują już prawie 65 procent populacji i 70 procent amerykańskiego PKB.

Kadencja Trumpa dostarcza też wielu dowodów na to, że władza prezydenta USA jest ograniczona – jeżeli deklaracje stoją w sprzeczności z sygnałami z gospodarki. Trump zatrzymał realizację Planu na rzecz Czystej Energii, wprowadzonego pod koniec prezydentury Obamy. Okazało się jednak, że tylko na papierze – w istocie podczas jego kadencji zniknęło więcej mocy węglowych niż podczas drugiej kadencji Obamy. Coraz więcej Amerykanów może czuć się częścią tej zmiany. W branży czystej energii pracuje już 3.4 miliona ludzi, a instalatorzy paneli fotowoltaicznych i technicy obsługujący turbiny wiatrowe to dwie najszybciej rosnące profesje w USA.

""

Photovoltaic cells are arranged on solar panels /Bloomberg

energia.rp.pl

Branża ta wydaje się dobrze znosić też okołocovidowy kryzys – w przeciwieństwie na przykład do sektora wydobycia gazu, który w związku z wysokimi kosztami wydobycia stał się w okresach nagłych spadków popytu biznesem ryzykownym.

Połączony efekt działań podmiotów niezależnych od rządu federalnego oraz czynników gospodarczych przyniesie 37% redukcji amerykańskich emisji i całkowicie wyeliminuje węgiel z energetyki do roku 2030. To już właściwie przesądzone. Niepewność dotyczy bardziej roli gazu – jak szybko gazówki będą stawać się droższe od kombinacji OZE i magazynów energii? Według Rocky Mountains Institute, do 2035 na przegranej pozycji znajdzie się 90 procent nowych mocy gazowych USA.

To, czego zabraknie bez zmiany podejścia nowego prezydenta USA, to politycznej presji na inne państwa z grona dużych emitentów CO2. Przy czym będzie to raczej spowolnienie zielonej transformacji niż zatrzymanie jej biegu. Po roku od podjęcia przez Trumpa decyzji o wyjściu z widać, że był to osamotniony gest. W ślady Trumpa nie poszedł żaden inny kraj spośród 186 państw-stron Porozumienia paryskiego.

W ostatnich miesiącach pojawiło się natomiast kilka deklaracji z rejonu, gdzie zapewne rozstrzygnie się emisyjna przyszłość świata – z Azji. We wrześniu zupełnie niespodziewanie Chiny zadeklarowały zatrzymanie wzrostu emisji do roku 2030 oraz osiągnięcia „neutralności węglowej przed rokiem 2060”. W kolejnych tygodniach doszły do tego deklaracje osiągnięcia neutralności klimatycznej przez dwie mocno nawęglone azjatyckie gospodarki – Japonię i Koreę Południową. To znacząco zmienia też pozycję Unii Europejskiej, jeszcze kilka miesięcy temu osamotnionej w swoich ambicjach.

Obecnie, według wyliczeń Carbon Brief, prawie połowa światowych emisji CO2 jest objęta planami ścięcia ich do zera. A zmiana w krajach takich jak Japonia czy Korea Południowa wpływa również na szereg innych, gdzie inwestycje są zależne od japońskich i koreańskich pieniędzy (Bangladesz i Filipiny wycięły już z planów odpowiednio 13 GW i 8 GW węglówek).

""

Joe Biden, kandydat na prezydenta USA/AFP

energia.rp.pl

Jeżeli zwycięstwo w amerykańskich wyborach przypadnie Joe Bidenowi, nieobecność USA w Porozumieniu paryskim okaże krótkim epizodem. Architekci tego porozumienia sprawili, że powrót do niego jest szybszy niż wyjście. Jeżeli Biden spełni swoją wyborczą obietnicę i zgłosi ponowny akces w pierwszym dniu urzędowania, Stany trafią ponownie na listę państw-stron porozumienia już 20 lutego 2021 roku. I będą miały sporo czasu na przemyślenie swojego nowego klimatycznego celu przed kolejną konferencją klimatyczną w Glasgow. Nieliczni obrońcy węgla, którym to osłabienie międzynarodowego systemu ochrony klimatu mogło dodać animuszu, powinni mieć to na uwadze. Całkiem możliwe, że to tylko chwilowe zawirowanie.

Krzysztof Jędrzejewski jest rzecznikiem politycznym Koalicji Klimatycznej

Jednak zdecydowana większość obywateli USA nadal będzie mogła czuć się częścią porozumienia – jako obywatele stanów, miast czy pracownicy korporacji, które oddolnie realizują jego cele. Koalicje te, powstałe w reakcji na zapowiedź opuszczenia porozumienia przez Stany jako kraju, obejmują już prawie 65 procent populacji i 70 procent amerykańskiego PKB.

Kadencja Trumpa dostarcza też wielu dowodów na to, że władza prezydenta USA jest ograniczona – jeżeli deklaracje stoją w sprzeczności z sygnałami z gospodarki. Trump zatrzymał realizację Planu na rzecz Czystej Energii, wprowadzonego pod koniec prezydentury Obamy. Okazało się jednak, że tylko na papierze – w istocie podczas jego kadencji zniknęło więcej mocy węglowych niż podczas drugiej kadencji Obamy. Coraz więcej Amerykanów może czuć się częścią tej zmiany. W branży czystej energii pracuje już 3.4 miliona ludzi, a instalatorzy paneli fotowoltaicznych i technicy obsługujący turbiny wiatrowe to dwie najszybciej rosnące profesje w USA.

Komentarze i opinie
Sposób na transformację? Budowanie miejscowego dobrobytu
Komentarze i opinie
Szef PIE: W 2040 r. energetyka oparta na węglu będzie 40 proc. droższa niż OZE
Komentarze i opinie
Mariusz Janik: Tylko świnie tankują na zapas
Komentarze i opinie
Bartłomiej Sawicki: Donald Tusk ojcem Baltic Pipe? Krok po kroku, jak było naprawdę
Komentarze i opinie
Monika Morawiecka i Jan Rosenow: Od marudera do lidera - jak Polska stała się najszybciej rozwijającym się rynkiem pomp ciepła w Europie?