Czy warto inwestować w atom?

Uwzględniając szybkość rozwoju innych form wytwarzania energii, szczególnie z OZE, wielkie bloki jądrowe o mocy min. 1000 MW nigdy nie zostaną w Polsce wybudowane.

Publikacja: 05.11.2020 06:41

Czy warto inwestować w atom?

Foto: Cooling towers, electricity pylons and other buildings stand at Gundremmingen (KRB) nuclear power plant, operated by RWE AG, in Gundremmingen, Germany/Bloomberg

Każdy scenariusz transformacji energetycznej w Polsce będzie kosztowny i niesie spore ryzyko. Broniąc – zresztą nie bez racji – energetyki opierającej głównie na węglu, znaleźliśmy się w ślepym zaułku polityki energetycznej narzuconej przez Unię Europejską, gdzie realizacja Green Dealu, wymuszająca w stosunkowo krótkim jak na energetykę okresie neutralność emisyjną, jest czynnikiem tożsamościowym Unii i właściwie nie podlega dyskusji.

Dokonujący się na naszych oczach mocno groteskowy proces gwałtownego „zazieleniania się” wielkich państwowych spółek energetycznych, które – jak PGE – z dnia na dzień zamierzają pozbyć się konwencjonalnych aktywów wytwórczych (chyba przez wyrzucenie ich na bruk) jest najlepszym przykładem stanu świadomości naszych elit decydujących o przyszłości polskiej energetyki XXI wieku. Nie lepiej jest z polityką rozwoju energetyki jądrowej.

""

Elektrownia jądrowa na Białorusi/AFP

Foto: energia.rp.pl

Podpisane niedawno porozumienie o współpracy z USA przy rozwoju energetyki atomowej wymaga wnikliwej analizy, czy ponownie nie pakujemy się w nowy – tym razem atomowy – zaułek. Zapis w przyjętym niedawno przez rząd programie polskiej energetyki jądrowej (PPEJ) o wyborze wielkoskalowej energetyki z blokami o mocy ok. 1000 MW w technologii ulepszonego reaktora wodno ciśnieniowego (PWR), przy realistycznej ocenie naszych uwarunkowań politycznych, z góry skazuje nas na bloki generacji III+ ze strefy państw NATO, czyli na amerykański AP1000 lub francuski EPR. Przyjrzyjmy się więc, co dzieje się w praktyce z tymi reaktorami.

Problematyczne budowy

Reaktor AP1000, po rezygnacji z budowy dwóch tego typu jednostek w elektrowni V.C. Summer w 2017 r., poniósł klęskę biznesową z wielomiliardową stratą. Inwestor, firma Santee Cooper, w sierpniu 2020 r. ogłosił wyprzedaż zgromadzonych części do tego reaktora. To wskazuje, że Amerykanie nigdy więcej nie zainwestują w rozwój AP1000. Zapewne dokończą bardzo kosztowną i opóźnioną budowę dwóch AP1000 w elektrowni Vogtle i na tym się skończy. Podobnie jest z francuskimi EPR: od lat budowane są w Finlandii, we Francji i w Wielkiej Brytanii z kilkukrotnym przekroczeniem budżetu i czasu budowy. Porażki AP1000 i EPR mają wiele przyczyn, które dla reaktora EPR podał w 2019 r. w swoim raporcie Jean-Martin Folz, opisujący kilkanaście poważnych błędów wskazujących na utratę przez firmy francuskie zdolności wykonania i zbudowania tak skomplikowanych jednostek.

Pewnym sukcesem, budzącym mieszane uczucia, jest kilka bloków jądrowych zaprojektowanych i zbudowanych w Chinach na bazie AP1000 i EPR. Dziś dla wszystkich jest oczywiste, że Chiny nie będą wspierały ani AP1000, ani EPR, i że te kosztowne inwestycje były im potrzebne, zgodnie ze znaną chińską strategią rozwoju przez kreatywne kopiowanie, do stworzenia własnych projektów, w tym flagowego reaktora Hualong One. Daje on Chinom szansę rywalizacji z Rosją, która w energetyce jądrowej jest niekwestionowanym liderem, z portfelem zamówień na budowę ponad dwudziestu reaktorów WWER-1200 o wartości przekraczającej 130 mld dol.

Nowa skala

Podobnie jak kiedyś we Francji, gdzie w 15 lat wybudowano 40 reaktorów, dziś wyraźnie widać, że zdobycie dużego zamówienia zdecyduje o sukcesie lub porażce programu bloków III+ generacji. Zapowiadany w PPEJ program jest spory, ale sześć reaktorów PWR to za mało, aby samodzielnie zbudować konkurencyjny łańcuch dostaw i tak zminimalizować ryzyka, aby odnieść sukces.

""

Nuclear power reactors/Bloomberg

Foto: energia.rp.pl

Jeszcze kilka lat temu świat atomu był inny: Rosja nie była tak silna, Chiny nie miały reaktora Hualong One, a w 2013 r. dla USA sukcesem było zawarcie umowy dającej Chinom prawo do realizacji budowy reaktorów AP1000 w każdym miejscu na świecie. Szybko okazało się jednak, że Chiny mają swój reaktor Hualong One. W 2013 r. podobną w skutkach decyzję podjęła Francja, zapraszając Chiny do objęcia jednej trzeciej udziałów w budowie dwóch reaktorów EPR w Wielkiej Brytanii. Był to pomysł na uzdrowienie kulejącej już wówczas budowy reaktora EPR, ale decyzja ta de facto otworzyła Chinom drogę do ich własnego reaktora wzorowanego na EPR.

Wydaje się, że błędna polityka USA i Francji trwale osłabiła szanse na zbudowanie dużego portfela zamówień na ich reaktory generacji III+. Jednak administracja prezydenta Donalda Trumpa czyniła znaczne wysiłki, aby zdobyć zamówienia na budowę ponad 20 reaktorów AP1000. W Arabii Saudyjskiej zarysowała się perspektywa na budowę nawet dziesięciu takich reaktorów. Wiosną 2019 r. USA podpisały wstępną umowę z Indiami na budowę sześciu reaktorów AP1000. Jednak działania te poniosły fiasko. Współpracę z Saudami latem 2019 r. zablokował Kongres, wyrażając troskę o bezpieczeństwo USA, a w lutym 2020 r. Indie odmówiły zakupu sześciu AP1000, stawiając na rozwój własnych reaktorów.

W tej sytuacji należy sceptycznie ocenić szansę sukcesu programu budowy w Polsce sześciu reaktorów AP1000 lub EPR, a innych nie bierze się pod uwagę.

Warto rozpatrzyć inne opcje niż AP1000 czy EPR. Niedawne decyzje wskazują na powrót USA do światowej pozycji w energetyce jądrowej. Pierwsza modularna elektrownia NuScale o mocy 720 MW ma zostać uruchomiona w Idaho w 2030 r., co oznacza, że warto zbadać, czy technologia ta może posłużyć do realizacji naszych planów transformacji energetyki.

W sierpniu 2020 r. NuScale uzyskał licencję, pokonując zasadniczy próg na drodze do uzyskania pozwolenia na budowę. W połowie października administracja rządowa zaakceptowała 1,4 mld dol. wsparcia na budowę elektrowni NuScale w Idaho, a US International Development Finance Corporation (DFC) podpisał list intencyjny w sprawie zbadania możliwości budowy kilku elektrowni NuScale o łącznej mocy 2500 MW w Republice Południowej Afryki. Niedawno w USA uruchomiono też znaczne fundusze w dwóch innych programach i łączna wartość deklarowanego wieloletniego wsparcia dla rozwoju i wdrożenia nowych technologii w energetyce jądrowej przekracza 5,5 mld dol.

Podejmując dziś współpracę z Amerykanami, możemy więc sporo wygrać oraz zdobyć wiedzę, aby za dwa, może trzy lata podjąć racjonalne decyzje o tym, czy inwestować w atom, a jeśli tak, to w jaki. Obecnie nie ma przesłanek do jednoznacznej decyzji co do wyboru technologii, a w szczególności nie ma podstaw do wyboru, co formalnie przesądza PPEJ, wielkoskalowej technologii EPR generacji III+. Osobiście uważam, że uwzględniając szybkość rozwoju innych form wytwarzania energii, szczególnie ze źródeł odnawialnych, bloki typu AP1000 lub EPR nigdy nie zostaną w Polsce wybudowane.

————————

Prof. Wojciech Myślecki, Doktor inżynier, Profesor h.c Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, emerytowany pracownik naukowo-dydaktyczny Politechniki Wrocławskiej, wykładowca w Studium Podyplomowym „Inteligentne Sieci Elektroenergetyczne”, oraz członek Rady Konsorcjum Smart Power Grid w Politechnice Wrocławskiej. Autor kilkudziesięciu publikacji naukowych.
W latach 1968-1989. działacz opozycji demokratycznej.
Wielokrotnie pełnił funkcję prezesa zarządu, w tym Polskich Sieci Elektroenergetycznych S.A. Był przewodniczącym lub członkiem wielu rad nadzorczych, w tym Tauron PE S.A., KGHM PM S.A., PSE S.A., PTE Generali S.A. oraz Rad Naukowych instytutów badawczych. Kierował lub uczestniczył w wielu polskich i międzynarodowych programach gospodarczych, szczególnie w elektroenergetyce. Obecnie jest prezesem zarządu Global Investment Corporation oraz Przewodniczący Zespołu Nowych Technologii Wytwarzania Energii w NCBiR.

""

prof. Wojciech Myślecki

Foto: energia.rp.pl

Każdy scenariusz transformacji energetycznej w Polsce będzie kosztowny i niesie spore ryzyko. Broniąc – zresztą nie bez racji – energetyki opierającej głównie na węglu, znaleźliśmy się w ślepym zaułku polityki energetycznej narzuconej przez Unię Europejską, gdzie realizacja Green Dealu, wymuszająca w stosunkowo krótkim jak na energetykę okresie neutralność emisyjną, jest czynnikiem tożsamościowym Unii i właściwie nie podlega dyskusji.

Dokonujący się na naszych oczach mocno groteskowy proces gwałtownego „zazieleniania się” wielkich państwowych spółek energetycznych, które – jak PGE – z dnia na dzień zamierzają pozbyć się konwencjonalnych aktywów wytwórczych (chyba przez wyrzucenie ich na bruk) jest najlepszym przykładem stanu świadomości naszych elit decydujących o przyszłości polskiej energetyki XXI wieku. Nie lepiej jest z polityką rozwoju energetyki jądrowej.

Pozostało 89% artykułu
Komentarze i opinie
Krzysztof Adam Kowalczyk: Transformacji energetycznej brakuje stabilności
Komentarze i opinie
Sposób na transformację? Budowanie miejscowego dobrobytu
Komentarze i opinie
Szef PIE: W 2040 r. energetyka oparta na węglu będzie 40 proc. droższa niż OZE
Komentarze i opinie
Mariusz Janik: Tylko świnie tankują na zapas
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze i opinie
Bartłomiej Sawicki: Donald Tusk ojcem Baltic Pipe? Krok po kroku, jak było naprawdę