Skończył się nareszcie wyborczy maraton, możemy na trzy lata zapomnieć o polityce. Czas, by wreszcie rząd przedstawił konkrety w sprawie atomu w Polsce. Elektrownia jądrowa na Pomorzu w przyszłej dekadzie ustabilizuje dostawy energii, czyniąc zbędnym masowy jej import z zagranicy, który w ostatnim czasie czerwcowej awarii sześciu elektrowni węglowych wyniósł aż 3000 MW.
Niedawny niespodziewany ubytek mocy w polskim systemie energetycznym o 4 GW obnażył po raz kolejny słabość polskiej energetyki. Jeśliby zdarzył się w okresie upałów i większego zapotrzebowania na energię, w oczy zajrzałoby nam widmo załamania się całego systemu. Awarii z różnych przyczyn uległo jednocześnie sześć elektrowni, gdzie zanotowano ubytki mocy. Były to Bełchatów (cztery bloki energetyczne zalane wodą w czasie burzy, ubytek 2 GW spośród wszystkich 5,6 GW), Opole (usterka instalacji odsiarczania spalin w bloku nr 5), Dolna Odra (nieszczelność kotła). Ubytki mocy zanotowano też w elektrowniach Jaworzno, Łagisza, Połaniec.
Gwałtowny skok cen
Okazało się przy tym, że przy podobnych kłopotach systemu nie można absolutnie liczyć na tzw. źródła odnawialne. Spośród aż 10 GW mocy zainstalowanej w tych źródłach (6 GW wiatraki, 2 GW fotowoltaika i pozostałe 2 GW inne, w tym biogazownie). Spośród tych 10 GW pracowało zaledwie kilkaset MW! I to wszystko tak naprawdę jeszcze przed falą letnich upałów i większych problemów. 3 GW mocy trzeba było pilnie zaimportować z zagranicy. Cena energii skoczyła na giełdzie do 1289 zł/MWh.
Te 3 GW mogłaby dostarczyć elektrownia jądrowa, mając w czasie upałów wodę z dna morskiego do chłodzenia o stałej temperaturze ok. 7 st. C.
Pytania nasuwają się w związku z tym same. W czyim interesie leży tak naprawdę dalsze odwlekanie realizacji budowy elektrowni jądrowych, podczas gdy dotychczasowy system ewidentnie nie zdaje egzaminu i jest zagrożeniem dla społeczeństwa oraz gospodarki, dla naszych szans rozwojowych. Nawet wielokrotny dalszy wzrost mocy elektrowni wiatrowych i słonecznych absolutnie nie gwarantuje energetycznego bezpieczeństwa, co widać dobitnie w dotychczasowych kryzysach. Taka sytuacja grozi załamaniem wzrostu gospodarczego, jak również fiaskiem rządowych planów modernizacji gospodarki poprzez wielkie inwestycje, typu Centralny Port Komunikacyjny. Wszak jeszcze zwiększy to pobór energii elektrycznej, z którym i teraz nie można sobie dać rady.