Moskwa i Tyraspol pracują nad możliwością dostarczania gazu nie poprzez Turecki Potok, alternatywę dla ukraińskiego tranzytu, jak wcześniej proponowano, lecz poprzez zakup paliwa na unijnym rynku spotowym przez pośrednika, poinformowała gazeta Kommiersant, powołując się na swoje źródła.
Gazprom odcina Naddniestrze od gazu
Rosyjski gaz do mołdawskiego Naddniestrza, które od kilku lat okupowane jest przez rosyjskich seperatystów i zaopatrywane w gaz przez Gazprom, był dostarczany do Mołdawii poprzez Ukrainę, ale Gazprom wstrzymał dostawy 1 stycznia, powołując się na 709 mln dol. długu mołdawskiego operatora Moldavgaz. Władze Mołdawii od dawna negują istnienie tych zobowiązań, co potwierdził międzynarodowy audyt. Według Kiszyniowa, Mołdawia winna jest Gazpromowi jedynie 8,6 mln dol. za ostatnie dostawy.
Czytaj więcej
Ogromne straty koncernu, utrata najważniejszych i najbardziej zyskownych rynków i rosnące zadłużenie odcisną się na żyjącej w luksusie armii pracowników centrali Gazpromu. Efekt? 46 proc. kadry straci pracę.
Do tego tranzyt przez Ukrainę skończył się 31 grudnia 2024 r. wraz z wygaśnięciem kontraktu Naftogazu z Gazpromem. Rosjanie pozostawili więc Naddniestrze i całą Mołdawię bez gazu. Jednak o ile Kiszyniów z pomocą krajów Unii, szczególnie Bułgarii, otrzymał potrzebny gaz, a prąd dostarcza mu Rumunia, to Naddniestrze pozostało całkowicie bez paliwa. Prorosyjskie władze Naddniestrza poradziły kilkudziesięciu tysiącom mieszkańców, by ogrzewali się… przy ogniskach. Nie działają szkoły, szpitale i inne publiczne instytucje.
Mołdawska elektrownia w Naddniestrzu, zasilana gazem rosyjskim, od 1 stycznia działa na węglu. Ma to potrwać do 20 stycznia. Dostawy prądu na prawy brzeg Dniestru zostały wstrzymane. Od 3 stycznia w Naddniestrzu obowiązują okresowe przerwy w dostawie prądu, które tak naprawdę oznaczają niemal całodobowy jego brak.