Nie będzie limitów cen gazu, ale Bruksela znalazła sposób na drogi prąd

Unia Europejska nie wprowadzi limitu na cenę gazu z importu. Ale szykując się już do następnego sezonu grzewczego, chce razem kupować gaz i zmienić sposób ustalania ceny elektryczności.

Publikacja: 12.10.2022 21:00

Szczyt unijnych ministrów energii po raz kolejny nie przyniósł przełomowych decyzji

Szczyt unijnych ministrów energii po raz kolejny nie przyniósł przełomowych decyzji

Foto: PAP / EPA

Unijni ministrowie energii spotkali się w Pradze w środę po raz kolejny w ostatnich tygodniach. Ta nadzwyczajna aktywność to efekt wysokich cen gazu i obaw, że gospodarstwa domowe i firmy nie poradzą sobie z nimi. Co prawda, państwa członkowskie wydają miliardy euro na wsparcie swoich gospodarek, ale potrzebne są również decyzje na poziomie unijnym, żeby zapewnić równe warunki działania i solidarność między państwami członkowskimi.

Czytaj więcej

Prezes Gazpromu: Europa przetrwa tę zimę, ale co z następną?

Nakaz oszczędzania

Polska stoi na czele grupy państw, które od tygodni domagają się limitu na cenę importowanego gazu. W sumie jest ich 17, ale węższa grupa – Polska, Włochy, Belgia i Grecja – przedstawiła dokument w tej sprawie.

Autorzy mówią w nim o dynamicznym korytarzu cenowym na rynku hurtowym gazu, dla którego punktem odniesienia byłaby np. cena ropy i/lub cena gazu na rynkach amerykańskim i azjatyckim. Cena w UE miałaby być na tyle wysoka, żeby nie zniechęcać dostawców LNG do sprzedawania surowca na europejskim rynku.

Propozycja mówi też o nadzwyczajnych mechanizmach na wypadek braku surowca, w tym specjalnych zakupach w imieniu UE, ograniczeniu popytu itp. I przekonuje, że nie należy zajmować się tylko elektrycznością, bo to oznacza ignorowanie dwu trzecich rynku gazu. Eksperci z czterech krajów argumentują także, że jeśli cena gazu z importu pozostanie wysoka, to państwa będą musiały wydawać dużo pieniędzy, żeby subsydiować elektryczność.

Czytaj więcej

Putin: Polska skorzystała na sabotażu Nord Stream

Z wypowiedzi w Pradze wynika jednak, że ta propozycja nie przejdzie. – Jest powszechna zgoda, że cena gazu na rynku europejskim jest nieprzyzwoicie wysoka. Zatem zgadzamy się co do diagnozy, ale dyskusja dotyczy teraz terapii – powiedział włoski minister Roberto Cingolani.

Dlaczego propozycja sygnowana między innymi przez Polskę nie zostanie jednak przyjęta? Po pierwsze, z obawy o bezpieczeństwo energetyczne. Bo jak mieć pewność, że ustalony administracyjnie poziom nie zniechęci dostawców tak deficytowego teraz surowca?

– Nie poprzemy żadnej propozycji, która zmniejszy podaż gazu na kontynencie. Rosja postawiła sprawę jasno: jeśli będzie limit cenowy, to oni odetną gaz. Więc jasne, że limitu nie popieramy – powiedział Peter Szijjarto, minister węgierski. Ale nie tylko znane z sympatii do Putina Węgry podnoszą ten problem. Dla wielu państw bezpieczeństwo dostaw jest kluczowe. Bo choć dzięki zmasowanym zakupom udało się wypełnić magazyny gazu i najbliższa zima powinna być bezpieczna, to jednak czeka nas kolejny sezon grzewczy za rok, prawdopodobnie znów bez rosyjskiego gazu.

Drugim argumentem przeciw polskiej propozycji jest obawa, że taka ingerencja w cenę zaburzy rynkowy sygnał, który obecnie zachęca do zmniejszenia konsumpcji tego surowca. A redukcja popytu jest absolutnie konieczna, bo na świecie w krótkim terminie nie ma wystarczająco dużo gazu, żeby UE mogła zastąpić całość dostaw zapewnianych niegdyś przez Rosję.

Czytaj więcej

Europejska Wspólnota Polityczna ma stać się europejskim G7. Na razie zajmuje się energią i Putinem

W Holandii tylko poprzez sygnał cenowy, bez żadnych działań administracyjnych, zużycie gazu spadło o 25 proc. To niekoniecznie dobry sygnał, bo wiąże się ze zmniejszeniem produkcji, dlatego rząd zamierza ogłosić pakiet pomocy dla małych i średnich przedsiębiorstw. Ale generalnie Haga popiera działania w kierunku efektywności energetycznej. – Jesteśmy za obowiązkowymi celami obniżenia zużycia energii nawet o 15–20 proc. w dłuższym terminie – oświadczył holenderski minister Rob Jetten.

Koordynacja działań

Co zatem zrobi UE? Komisja Europejska przedstawi w przyszłym tygodniu kolejne instrumenty, które mają być zgodne z 4-punktowym planem zawartym w liście Ursuli von der Leyen do przywódców państw UE, wysłanym w ubiegłym tygodniu.

A więc mają być zachęty do zmniejszenia zużycia gazu, ma być zachowana zasada solidarności, będzie interwencja na rynku gazu w postaci zmniejszenia wpływu ceny gazu na elektryczność, wreszcie będą ułatwienia dla wspólnych zakupów gazu. To już propozycja, która ma mieć skutki w przyszłym roku, bo na najbliższy sezon grzewczy gazu nie powinno zabraknąć – magazyny są wypełnione w ponad 90 proc.

Czytaj więcej

Gaz dalej tanieje. Magazyny Unii zapełnione pod korek

Ale właśnie nieskoordynowane masowe zakupy dokonywane przez państwa członkowskie doprowadziły do znaczącej zwyżki ceny surowca, dlatego plan na następny rok mówi o koordynacji. Popierają ją już teraz państwa takie jak Niemcy czy Holandia, które jeszcze kilka miesięcy temu były przeciwne.

Podkreślają jednak, że to nie Komisja ma kupować gaz, bo nie ma ona w tej sprawie żadnego doświadczenia. Nie można więc powtórzyć mechanizmu zastosowanego z powodzeniem, choć początkowo też były z nim problemy, przy zakupie szczepionek przeciw Covid-19. – Muszą to być zakupy dokonywane przez platformy prywatnych firm, które mają doświadczenie na rynku – mówi nam nieoficjalnie dyplomata jednego z państw UE. Według niego takie rozmowy z firmami są już prowadzone.

EUROPA mocno dotuje Rosję

Niemcy, Holandia, Włochy i Polska to unijne kraje, które najbardziej wspierają swoimi pieniędzmi rosyjską zbrodniczą wojnę na Ukrainie.
Od początku agresji na Ukrainę aż do 12 października Rosja zarobiła 195,2 mld euro na eksporcie ropy (61 proc. zysków), gazu (32 proc.) i węgla (7 proc.). Z tego pieniądze krajów UE stanowiły ponad 53 proc. To 104 mld euro, z których wpłaty za rosyjską ropę stanowiły 52 proc. tej kwoty, 46 proc. opłaty za gaz, a 2 proc. za węgiel.
Najwięksi donatorzy putinowskiej wojny to Chiny, Niemcy, Turcja, Holandia, Włochy, Indie i Polska. Wbrew zapewnieniom rządu nasz kraj wciąż wydaje ogromne kwoty na import rosyjskich surowców. A to właśnie te pieniądze pozwalają reżimowi prowadzić zbrodniczą wojnę na Ukrainie.
Do 5 października Polska wydała na zakup rosyjskiej ropy 5,985 mld euro, na gaz – 2,428 mld euro, a na węgiel 517 mln euro. Więcej niż Polska na import rosyjskiego węgla wydały jedynie Chiny, Korea Płd., Indie, Turcja, Japonia i Niemcy – kraje dużo od nas ludniejsze, o większych gospodarkach.
Wśród państw Unii tylko Holandia i Niemcy kupiły więcej rosyjskiego węgla, przy czym niemieckie zakupy były niewiele większe (541 mln euro) od polskich. Z państw spoza Unii, Stany Zjednoczone zapłaciły dotąd za rosyjskie surowce 1,6 mld euro za gaz i 131 mln euro za węgiel.
Najmniej dają rosyjskiemu reżimowi zarobić Czechy (importują tylko gaz), Litwa, Finlandia i Chorwacja.
Takie są najbardziej aktualne dane zbierane od początku rosyjskiej agresji 24 lutego przez fińską CERA – niezależną organizację badawczą. Uruchomiła ona bieżący licznik rosyjskich wpływów z kopalin (Russia Fossil Tracker). Każdego dnia do kasy Kremla trafia ponad 100 mln euro zagranicznych opłat za surowce.

Gaz
Gazowy absurd z Białego Domu. Kto na tym najwięcej straci?
Gaz
Gazprom po prośbie na Kremlu. Chce niższych podatków
Gaz
Rekordowo tani rosyjski gaz dla Chin. Zapłacą za to klienci z Europy
Gaz
Unia nie chce kupować LNG z Rosji. Umożliwi firmom zrywanie już zawartych kontraktów
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Gaz
Chiny przestały kupować amerykański LNG. Na to czekał Kreml