O tym, że dwie pierwsze nitki gazociągu północnego działające od 2011 r mają wykupione ubezpieczenia w zagranicznej firmie, dowiedziała się agencja RIA Nowosti

"Ale pewne jest, że ryzyko militarne nie mogło być objęte ochroną, a teraz jest to uważane za jedną z wersji. Najprawdopodobniej ubezpieczyciel odłoży wypłatę do końca śledztwa, a to w obecnych warunkach może rozciągać się na lata” - twierdzi jedno ze źródeł agencji w branży ubezpieczeniowej. Źródło dodało, że ryzyko wojny i sabotażu mogą być traktowane jako oddzielne ryzyka z punktu widzenia ubezpieczenia i mogą być podstawą do odmowy świadczeń, jeśli jedno z ryzyk nie zostanie pokryte.

Jak skomentowała RIA Nowosti Katerina Jakunina prezes zarządu Stowarzyszenia Profesjonalnych Brokerów Ubezpieczeniowych, jeśli zdarzenie jest objęte umową ubezpieczeniową, ubezpieczyciel najpierw dokona wypłaty (w tym przypadku jest to strata majątkowa i odpowiedzialność za szkody w środowisku), a następnie, w przypadku znalezienia winnego, ubezpieczyciel zwróci się do niego z roszczeniami regresowymi.

Czytaj więcej

To koniec Nord Stream? Niemiecka gazeta twierdzi, że nie da się go naprawić

"Jeżeli zdarzenie nie jest objęte warunkami umowy ubezpieczenia, to wszystkie szkody będą pokrywane na koszt operatora/właściciela rurociągu. A potem on sam będzie szukał winnego i starał się odzyskać poniesione koszty” – dodaje.

Jeszcze trudniejsza jest sytuacja Nord Stream 2, który Gazprom napełnił gazem technicznym pomimo braku na to zgody Niemiec i braku wymaganego certyfikatu dopuszczającego gazociąg do pracy. Po amerykańskich sankcjach z grudnia 2019 r z ubezpieczenia tej inwestycji wycofały się firmy zachodnie, m.in. ubezpieczyciele Munich Re i Zurich Insurance Group

Jeżeli więc obie nitki są ubezpieczone, to w firmie rosyjskiej takiej jak np. Sogaz, który ubezpiecza m.in. infrastrukturę gazową i ma w swojej ofercie ubezpieczenie od aktów terroru, sabotażu. Tu limit ubezpieczenia wynosi 141 mln euro. W wypadku ubezpieczenia od katastrof naturalnych jest to 129 mln euro.