Od poniedziałku przez niemal dwa tygodnie delegacje państw z całego świata decydować będą w Katowicach o tym, jak w praktyce ograniczyć globalne ocieplenie. W 2015 r. na konferencji klimatycznej w Paryżu (COP21) 195 krajów przyjęło pierwsze w historii wspólne światowe porozumienie na rzecz ochrony klimatu. Teraz na szczycie w Katowicach (COP24) spróbują przekuć deklaracje w konkretne działania.
– Porozumienie paryskie było dokumentem politycznym, który definiował podstawowe założenia, dlatego o ile uzyskanie konsensusu w 2015 r. wynikało z dyplomacji i dobrej woli światowych liderów, o tyle w Katowicach czeka nas o wiele bardziej skomplikowane przedsięwzięcie do realizacji. Musimy bowiem stworzyć swego rodzaju „instrukcję obsługi”, która mówi, w jaki sposób założenia porozumienia paryskiego wprowadzić w życie – wyjaśnia Michał Kurtyka, wiceminister środowiska.
Duże nadzieje
Według ekspertów obok przygotowania reguł, według których porozumienie paryskie będzie wdrażane w praktyce, jest jeszcze kilka czynników, które decydować będą o powodzeniu lub porażce katowickiej konferencji.
– Sukcesem szczytu byłoby także określenie terminów, w których państwa dokonają rewizji swoich zobowiązań i je ewentualnie zaostrzą. To oczekiwanie wynika z tego, że według ostatnich badań naukowych obecne zobowiązania nie są wystarczające, by powstrzymać globalne ocieplenie do znacznie poniżej 2 st. C – twierdzi Zbigniew Karaczun, prof. SGGW i ekspert Koalicji Klimatycznej.
Trzecim zaś ważnym elementem będzie ustalenie zasad finansowania działań związanych z ochroną klimatu w krajach najuboższych.