Takie rozwiązanie zakłada przygotowana przez Ministerstwo Rozwoju Gospodarczego nowela do rządowego rozporządzenia "o szczegółach polityki dywidendowej". Zmiana nie tylko narzuca obowiązkowy haracz na rzecz budżetu, ale też stanowi, że tylko premier może zwolnić firmę z takiej wpłaty.
Obecnie w Rosji, jak przypominają "Wiedomosti", firmy mają pełną swobodę w wypłacie dywidend. W 2009 r., gdy gospodarka Federacji przeżywała głęboki kryzys, firmy masowo rezygnowały z wypłat. Teraz rząd chce uzyskać dodatkowe wpływy budżetowe. W latach 2012-2014 ma to być odpowiednio po ok. 4 mld dol. (120 mld rubli) rocznie.
Średni poziom wypłacanych akcjonariuszom dywidend na świecie to 30-50 proc. zysku netto. Rosyjskie państwowe spółki niezbyt chętnie i niezbyt szczodrze wypłacały zyski swoim akcjonariuszom. Np. największy producent paliw w Rosji — Rosnieft na dywidendy przeznaczał ok. 10 proc. zysku netto; drugi bank Rosji VTB — 10-20 proc.; Gazprom — 17,5-35 proc.
Ponad połowę dywidend w 2010 r. państwo otrzymało od Gazpromu (45,6 mld rubli tj. 1,53 mld dol.) oraz Rosnieft (22 mld rubli czyli 740 mln dol.). Wypłaciły je też m.in. Sbierbank (tutaj 57 proc. spółki ma nie skarb państwa, ale bank centralny), Inter RAO (energetyka), Aerofłot, Rushydro (energetyka wodna).
- Państwowe firmy mają różne zadania, kondycję i programy inwestycyjne. Jeżeli skala obowiązkowej dywidendy okaże się zbyt duża dla finansów przedsiębiorstwa, to ono będzie musiało albo zrezygnować z inwestycji, albo pozyskać dodatkowy kapitał. A to nie sprzyja rozwojowi i rozmywa udziały akcjonariuszy, więc bije także w nich — ostrzega Oleg Szwyrkow ze Standard&Poor's.