Ta sprawa jest dyskutowana na Kremlu od pięciu lat, to znaczy od czasu, gdy w kryzysie popyt Europy na drogi gaz z Rosji, zaczął spadać. Coraz więcej odbiorców domaga się od Gazpromu nie tylko zniżek, ale i zmiany sposobu naliczania ceny, tak by była ona bardziej powiązana z wolnym rynkiem. Dotychczas w kontraktach długoterminowych Gazprom stosuje powiązanie z ceną ropy sprzed 6-9 miesięcy. Czyli to samo jak liczył za swój gaz Związek Sowiecki.
W ostatni weekend takie zniżki i zmiany naliczania zaczęła się głośno domagać Turcja. To dotąd trzeci największy odbiorca rosyjskiego gazu, a w tym roku, wobec coraz mniejszego odbioru przez Ukrainę - prawdopodobnie drugi po Niemczech. Turcy mają poważne argumenty:
- W Europie upadł popyt na gaz, a w Turcji - przeciwnie - wyrósł. Kupujemy gaz w wielkich ilościach. Podnieśliśmy tę kwestię w rozmowach ze stroną rosyjska - powiedział dziennikarzom minister energetyki Turcji Taner Yldiz po posiedzeniu rosyjsko-tureckiego komisji gospodarczej w Antali.
Także rosyjski resort gospodarki zaczyna się skłaniać ku zmianie formuły cenowej. Ministerstwo przesłało do Gazpromu swoje rekomendacje, w których proponuje przyjąć w formule cenowej ceny na zagranicznych giełdach oraz „taniego gazu łupkowego z USA". Rosjanie zdają sobie sprawę, że bliski jest moment, kiedy amerykańskie paliwo zacznie konkurować na rynku europejskim.
Ministerstwo zakłada w prognozie, że cena rosyjskiego gazu będzie spadać i w 2016 r osiągnie 329 dol./1000 m3. Jak podaje gazeta RBk daily obecnie cena gazu na amerykańskiej giełdzie Henry Hub to 157 dol. a na giełdzie brytyjskiej National Balancing Point - 363 dol.. Tymczasem średnia cena gazu rosyjskiego w I kw. dla odbiorców z Unii i Turcji przekraczała 400 dol..