Szymanek: Czas na odważne decyzje w PGE

Jesteśmy na dobrej drodze do realizacji inwestycji w Opolu, ale musimy przyjąć bardziej optymistyczne założenia – mówi Piotr Szymanek p.o. prezesa PGE w rozmowie z Barbarą Oksińską.

Publikacja: 26.11.2013 00:30

Szymanek: Czas na odważne decyzje w PGE

Foto: materiały prasowe

Ruszył konkurs na prezesa i czterech wiceprezesów PGE. Weźmie Pan w nim udział?

Tak, planuję zgłosić swoją kandydaturę, ale nie podjąłem jeszcze decyzji, na które stanowiska.

Po odwołaniu z funkcji dwóch wiceprezesów i rezygnacji prezesa Kiliana, został Pan sam na placu boju w zarządzie spółki. To taka próba generalna?

Nie zostałem sam. Do zarządu oddelegowanych zostało dwóch doświadczonych członków rady nadzorczej. Proszę pamiętać też, że pracuję w zarządzie PGE od 2008 r. Kierownictwo spółki funkcjonuje więc normalnie. Moim zadaniem jest kontynuowanie realizacji obowiązującej strategii PGE, dlatego wszystkie dotychczasowe potrzebne działania są i będą realizowane zgodnie z planem, a niektóre mogą nawet zostać przyspieszone.

Jak np. inwestycja w Opolu? Pana zdaniem PGE powinno realizować ten projekt, wart 11,6 mld zł? Były już prezes Kilian był wobec tej inwestycji bardzo krytyczny.

Przez ostatnie trzy lata z wielkim przekonaniem walczyliśmy o Opole w sądzie administracyjnym, więc uważam, że ono jest potrzebne. Podstawą każdego projektu inwestycyjnego jest jednak rachunek ekonomiczny. Budowa dwóch bloków energetycznych ruszy tylko wtedy, kiedy ten rachunek będzie pozytywny dla spółki. Aktualnie trwa proces analizy  projektu. W najbliższym czasie podejmiemy decyzję, czy i kiedy ruszymy z budową, ponieważ dalsze przeciąganie dyskusji na ten temat nikomu nie służy. Wydaje mi się, że jesteśmy na dobrej drodze do realizacji tej inwestycji.

Jak to możliwe, że inwestycja, która jeszcze w kwietniu tego roku została uznana za nieopłacalną, w grudniu stanie się rentowna? Tak jak wtedy, tak i dziś, rynek wciąż jest trudny dla firm energetycznych.

To czy inwestycja jest naprawdę opłacalna okaże się za 5 lat i w dalszej przyszłości, kiedy bloki będą już pracowały. Dzisiaj, kiedy mówimy o procesie urentownienia projektu w Opolu, mamy na myśli przyjęcie bardziej lub mniej optymistycznych założeń. Ale podjęliśmy też konkretne działania, np. w czerwcu podpisana została umowa na dostawy węgla z Kompanią Węglową, która reguluje ryzyko zmienności cen czy niepewności dostaw paliwa. Wiele zależeć będzie też od sposobu finansowania przedsięwzięcia.

Musimy pamiętać, że robiąc kalkulacje dla tak dużego projektu, opieramy się przede wszystkim na założeniach. Bloki mają pracować przez 30 lat. Kluczowe są więc wieloletnie prognozy dotyczące cen prądu czy popytu na energię. W obecnej, niepewnej sytuacji gospodarczej, trudno jest robić projekcje choćby na 5 lat, a tu mówimy o kilkudziesięciu. Ale trudno też założyć, że te ceny się nie podniosą, choćby ze względu na planowane wyłączenia elektrowni czy oczekiwany przez ekonomistów wzrost gospodarczy.

Polski rząd nie ukrywa, że zależy mu na budowie bloków w Opolu, by za kilka lat nie zabrakło nam prądu. Trudno oprzeć się wrażeniu, że owo „urentownienie" projektu, to w istocie zamiana pesymistycznych prognoz, na bardziej optymistyczne.

PGE nie jest zainteresowana realizacją nierentownych inwestycji, ale za działanie na szkodę spółki może zostać również uznane zaniechanie realizacji inwestycji, które za kilka lat mogą okazać się bardzo korzystne dla firmy i jej akcjonariuszy. Tym bardziej, że na rozbudowę Opola wydano już niemałe środki.

Zmiana założeń dotyczy na przykład prognoz pozostawania elektrowni w ruchu. Wzięliśmy tu pod uwagę nasz nowy blok węglowy w Bełchatowie. Okazało się, że pracuje on w ciągu roku dużo dłużej, niż zakładaliśmy na etapie analiz, co zwiększyło jego efektywność. Szacujemy, że tak będzie również w przypadku Opola. Podobnie jest z prognozami dotyczącymi choćby cen uprawnień do emisji CO2, które są bardzo rozbieżne. Jak dotąd kosztują one mniej, niż zakładano.

Wspomniał Pan też o finansowaniu tej inwestycji. Kiedyś brane było pod uwagę utworzenie osobnej spółki dla opolskiego projektu i objęcie w niej udziałów przez Polskie Inwestycje Rozwojowe. To wciąż realne?

Zrezygnowaliśmy z tego pomysłu. Wydzielenie osobnej spółki rodziłoby szereg problemów prawnych, jak np. kwestia ważności wszystkich uzgodnień  i pozwoleń. Lepszym pomysłem będzie budowa bloków przez PGE, a dopiero po ich uruchomieniu zaproszenie do współpracy partnerów. Taki scenariusz bierzemy dzisiaj pod uwagę.

Będzie Pan kontynuował rozpoczętą przez PGE walkę o rynek mocy albo kontrakty długoterminowe? Z pomocą państwa możliwa byłaby realizacja nawet nierentownych inwestycji, które są istotne z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego kraju.

Jeszcze raz powtarzam, że nierentowność jakiegokolwiek projektu inwestycyjnego może wynikać ze zbyt ostrożnych założeń i lęku przed podejmowaniem decyzji. W takim scenariuszu spółka nie inwestowałaby wcale, co w perspektywie nie będzie korzystne dla jej akcjonariuszy.

Dobrze się jednak stało, że dyskusja o rynku mocy i innych narzędziach pomocowych została rozpoczęta i w mojej ocenie powinna być ona kontynuowana.

Na pewno jakaś forma pomocy państwa czy Urzędu Regulacji Energetyki lub PSE jest konieczna i decyzje w tej sprawie powinny zapaść jak najszybciej – jeszcze przed uruchomieniem nowych bloków.  W praktyce oznacza to, że narzędzia, które zapewniłyby firmom środki na utrzymywanie jednostek wytwórczych w gotowości, mogłyby wejść w życie najpóźniej w 2018 r. I o tym cały czas rozmawiamy z resortem gospodarki, URE i PSE.

Są gotowi pomóc?

Widzę dużą otwartość z ich strony. Dyskusje trwają już kilka miesięcy i wreszcie nabierają kształtów. Wydaje się, że wprowadzenie takich rozwiązań jest nieuniknione, nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach Europy.

Rząd do dziś nie zatwierdził natomiast nowego programu polskiej energetyki jądrowej, co opóźnia budowę przez PGE pierwszej tego typu siłowni. Widzi Pan szansę na ogłoszenie przetargu na wybór technologii w przyszłym roku?

Program polskiej energetyki jądrowej, który jeszcze w tym roku powinien wejść pod obrady Rady Ministrów, stanowi punkt wyjścia do naszych dalszych działań. Ogłoszenie przetargu w przyszłym roku jest możliwe. Ze względu na to, że realizacja programu jądrowego wymaga coraz większych nakładów, niż do tej pory, zależy nam na podjęciu ostatecznych decyzji w sprawie budowy elektrowni jądrowej, co powinno zaowocować też propozycją wsparcia dla projektu. To, czy w polskim miksie energetycznym będzie atom czy nie, zadecyduje m.in. o docelowej liczbie potrzebnych inwestycji w moce konwencjonalne.

A jak Pan ocenia ministerialny projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii? Będzie służyć rozwojowi „zielonej" energii?

Analizujemy ten projekt, choć zdajemy sobie sprawę, że ostateczny kształt ustawy może być całkiem inny. Nie zmienia on diametralnie naszych założeń, dlatego konsekwentnie będziemy zwiększać zaangażowanie w odnawialne źródła. Dziś stanowią one już kilka proc. naszego miksu energetycznego. W tym jest m.in. prawie 300 MW mocy zainstalowanych w elektrowniach wiatrowych, blisko 1600 MW w elektrowniach wodnych i 70 MW w biomasowej elektrociepłowni. Posiadamy projekty wiatrowe do wybudowania o łącznej mocy ponad 600 MW. Robimy swoje, niezależnie od dyskusji, która się toczy nad zmianami w subsydiowaniu tego typu instalacji.

Poza tym inwestujecie też w siłownie opalane gazem.

Taki projekt realizujemy w Elektrociepłowni Gorzów. Budowa pochłonie niecałe 600 mln zł i to też jest element strategii zmierzającej do obniżenia naszej emisji CO2. W Gorzowie sytuacja jest dla nas korzystna, bo mamy dostęp do lokalnego źródła gazu ziemnego. To czyni projekt rentownym, bo ten gaz jest znacząco tańszy.

Weźmiecie udział w ofercie na akcje Energi?

Nie, bo wystawiony na sprzedaż pakiet akcji jest zbyt mały. Dla nas korzystne byłoby przejęcie kontroli nad Energą, a udział w obecnej ofercie byłby tylko i wyłącznie inwestycją portfelową. To nas nie interesuje. Zwłaszcza, że jesteśmy zaangażowani w kosztowne projekty, takie jak Opole czy elektrownia jądrowa.

Ale przecież PGE zapowiadało, że jest zainteresowane zakupem akcji Energi już po tym, jak Skarb Państwa poinformował o liczbie akcji. Może więc po prostu cena okazała się za wysoka?

Mogło tak być. Nie możemy inwestować we wszystko.

Czy restrukturyzacja spółki już się zakończyła?

Priorytetem jest dla nas poprawa jakości obsługi klienta i nieustannie nad tym pracujemy. Zauważamy, że te działania już przynoszą efekty. Sporo mamy jeszcze do zrobienia w kwestii zmniejszenia strat energii w sieciach dystrybucyjnych oraz obniżenia ich awaryjności. Dużym sukcesem w górniczo-energetycznym kompleksie Turów jest optymalizacja kosztowa, która obejmie także Bełchatów. Nasze działania zakładają m.in. redukcje etatów w oparciu o programy dobrowolnych odejść. W sumie w ciągu kilku lat zmniejszyliśmy już zatrudnienie w całej grupie o kilka tysięcy osób z ponad 46 tys. w 2009 r. do poniżej 41 tys. w tym. Chcemy kontynuować programy PDO i optymalnie wykorzystywać wiedzę i doświadczenie naszej załogi. Są to procesy prowadzone w poszanowaniu interesów pracowników i umów społecznych wewnątrz firmy.

Będzie Pan walczył o wyższą taryfę na sprzedaż energii elektrycznej dla gospodarstw domowych od przyszłego roku?

Oczekuję nieznacznego wzrostu taryfy.

Będzie trudno, biorąc pod uwagę wciąż niskie ceny energii na rynku hurtowym.  Mimo to jest szansa na poprawę wyników finansowych PGE w przyszłym roku?

Widzimy podstawy do wzrostu taryfy od stycznia. Mogę też zapewnić, że zrobimy wszystko, aby niskie ceny energii jak najmniej przekładały się na nasze wyniki.

Rozmawiała: Barbara Oksińska

Piotr Szymanek pełni obowiązki prezesa PGE od 18 listopada tego roku. W zarządzie spółki zasiada od 2008 r. jako wiceprezes. Jest radcą prawnym. W swojej karierze zajmował się m.in. obsługą prawną spółek energetycznych. Pełnił też kierownicze funkcje w różnych instytucjach finansowych, w tym w PZU czy Banku Pekao.

Ruszył konkurs na prezesa i czterech wiceprezesów PGE. Weźmie Pan w nim udział?

Tak, planuję zgłosić swoją kandydaturę, ale nie podjąłem jeszcze decyzji, na które stanowiska.

Pozostało 98% artykułu
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Energetyka
Famur o próbie wrogiego przejęcia: Rosyjska firma skazana na straty, kazachska nie