Bojko Borysow zapowiedział, że jeżeli zostanie wybrany premierem, to wszystkie rosyjskie firmy, wobec których zostały lub zostaną wprowadzone sankcje, zostaną wykluczone z udziału w projekcie South Stream na terenie Bułgarii. Oznacza to, że konsorcjum rosyjsko-bułgarskie, które wygrało przetarg na budowę odcinka, kontraktu nie dostanie. Rosję reprezentuje tam bowiem spółka Giennadija Timczenki objętego sankcjami Zachodu.

Dla projektu budowy South Steram (koszty ciągle rosną i już sięgają 39 mld dol. podała agencja Unian), Bułgaria jest kluczowa. Tu bowiem rurociąg ma wyjść na ląd z dna Morza Czarnego. Komisja Europejska zarzuciła socjalistycznemu rządowi Bułgarii, że działa niezgodnie z prawem unijnym. Rząd musiał więc wstrzymać prace, za które płacił Gazprom (3,7 mld euro), bo unia rozpoczęła kontrolę inwestycji.

W Bułgarii natomiast między 28 września a 12 października odbędą się przedterminowe wybory parlamentarne. Zdaniem ekspertów obecny rząd je przegra na rzecz ugrupowania Borysowa.