Komisja Europejska chce rewizji dyrektywy gazowej, dzięki czemu Nord Stream 2 musiałby być zgodny z III pakietem energetycznym. Pakiet ten zakłada dostęp do infrastruktury przesyłowej stron trzecich, czyli cała rura nie byłaby jedynie pod kontrolą Gazpromu, a taryfy musiałyby być przejrzyste. A teraz to Gazprom ustala ceny, po jakich sprzedaje surowiec odbiorcom. Przepisy Unii zakładają tzw. unbundling, czyli w tym przypadku rozdzielenie działalności dystrybucyjnej i przesyłowej (w Polsce za przesył odpowiada Gaz-System, za dystrybucję zaś spółka PGNiG). Rosjanie przepisów unijnych boją się jak ognia, bo zbyt dobrze wiedzą, że oznacza to koniec ich nieskrępowanej swobody na unijnym rynku gazowym.
Budowy Nord Stream 2 nie da się zatrzymać, ale warto pilnować, by inwestycja była w pełni zgodna z unijnymi przepisami. Słusznie protestujemy przeciwko łamaniu unijnego prawa w sprawie tego rurociągu, ale bardziej niż na protestach powinniśmy skupić się na działaniach pozytywnych i zapewnieniu sobie energetycznego bezpieczeństwa. Od blokowania tej inwestycji nie przybędzie nam w kraju dodatkowej ilości gazu. Musimy połączyć kraj ze złożami gazowymi na szelfie norweskim. Rurociąg Baltic Pipe z Polski do Danii i rozbudowa infrastruktury przesyłowej w kierunku Norwegii powinny być naszym priorytetem. Tylko realna dywersyfikacja kierunków dostaw i dostawców da nam bezpieczeństwo energetyczne.