Czy Polska wykorzysta potencjał morskich farm wiatrowych?

Już 54 wnioski na budowę wiatraków na morzu wpłynęły do Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej. Eksperci szacują zakres inwestycji nawet na 200 mld zł

Publikacja: 22.02.2012 17:29

Czy Polska wykorzysta potencjał morskich farm wiatrowych?

Foto: ROL

"Rz" zorganizowała 22 lutego 2012 r. debatę poświęconą inwestycjom w morskie farmy wiatrowe. Jej uczestnicy byli zgodni: Polska musi wykorzystać potencjał inwestycji w tym sektorze, ale by tak się stało, konieczny jest system wsparcia ze strony państwa.

Jeśli to się uda, szansę na "drugie życie" ma też krajowy sektor stoczniowy, który już dziś produkuje na eksport m.in. statki do budowy farm morskich (kontrakty stoczni Crist po ok. 200 mln euro), wieże do wiatraków (GSG Towers) czy fundamenty farm (Energomontaż-Północ Gdynia). Roczna wartość to 150 mln euro. A może to być nawet pięć razy więcej. - Pierwsze pozwolenie na budowę sztucznej wyspy będzie wydane w ciągu miesiąca - mówiła Anna Wypych-Namiotko, wiceminister transportu.

- Mamy potencjał stworzenia do 2030 r. ok. 10 GW takich mocy - powiedział Bogdan Gutkowski, prezes Polskiego Towarzystwa Morskiej Energetyki Wiatrowej. Maciej Stryjecki, szef Fundacji na rzecz Energetyki Zrównoważonej podkreślał, że ważny jest system wsparcia inwestorów, którzy w naszych warunkach muszą na początku wydać ok. 30 mln zł, by zweryfikować możliwość realizacji projektu.

Jednak przedstawiciele PSE Operator zauważyli, że możliwość przyłączenia wiatraków do krajowej sieci w najbliższych latach to 1 GW, ale infrastruktura ma być rozbudowywana. - Bardzo ważna jest tu komunikacja między sektorem publicznym a prywatnym - mówił Tom LoTurco, dyrektor rozwoju EDP Renewables (trzeci na świecie operator siłowni wiatrowych) w Wielkiej Brytanii.

Jakie szanse na inwestycje są w Polsce?

Potentatami na rynku morskich farm wiatrowych są obecnie m.in. Wielka Brytania, Dania, Holandia i Belgia, ale do czołówki aspirują też Niemcy, rozwijający prężnie u siebie ten sektor energetyki. - W europie czeka już ok. 20 tys. MW mocy z wydanymi pozwoleniami, z których 45 proc. mają Niemcy, 12 proc. Holandia, 11 proc. Irlandia, 7 proc. Estonia, 6 proc. Szwecja, a 5 proc. Finlandia – mówił Bogdan Gutkowski.

Środową debatę "Rz" patronatem objęły Ministerstwo Gospodarki, Ministerstwo Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej oraz Polskie Towarzystwo Morskiej Energetyki Wiatrowej. Europejskie kraje nadmorskie deklarują wzrost mocy wytwarzanych przez morskie farmy wiatrowe. A jaki jest cel Polski?

Na razie ostrożny: 500 MW do 2020 r. Ostrożność czy realizm? Chyba trochę i to, i to. Gdy powstawała polityka energetyczna Polski do 2030 r. nie było pewne, jakie będzie zainteresowanie inwestorów budową farm na morzu. Jeszcze w ubiegłym tygodniu wniosków było ok. 30. Gdy rozpoczynaliśmy debatę – 47. W jej trakcie okazało się, że jest ich już w sumie 54. Jak podkreślała wiceminister Wypych-Namiotko każdy z nich to średnio 1000 MW. Wniosek? 54 GW.

Dla porównania dzisiejsze moce wytwórcze w Polsce to nieco ponad 30 GW. - A zapotrzebowanie w szczytowych momentach to 25 GW, takie mieliśmy podczas jednego z najmroźniejszych dni w styczniu – podkreślał Grzegorz Tomasik, wiceprezes PSE Operator. Przyznał jednak, że przyłączanie do Krajowego Systemu Elektroenergetycznego sieci wiatrowych to jak na razie 0,5-1 GW w ciągu najbliższych lat.

- Do 2016 r. na rozbudowę i modernizację sieci wydamy ok. 8 mld zł. Potem podobne kwoty będą przeznaczane na inwestycje w każdej pięciolatce. Dlatego stopniowe przyłączanie morskich farm wiatrowych będzie możliwe etapami – tłumaczył  Cezary Szwed, dyrektor departamentu planowania i rozwoju w PSE.

Bogdan Gutkowski podkreślał, że by morskie farmy wiatrowe miały racje bytu, potrzebne są m.in. zmiany w projekcie ustawy o odnawialnych źródłach energii, pozwalające na większe wsparcie przedsiębiorców z tego sektora. Zauważył, że ma to wymierne skutki dla budżetu państwa. - Inwestorzy muszą wpłacić 1 proc. wartości inwestycji (opłata za wydanie pozwolenia na budowę sztucznych wysp, tzw. PSZW – red.), co prawda rozłożony na raty, ale gdy mówimy o projektach wartych 200 mld zł, to w sumie 2 mld zł dla budżetu państwa – wyliczał Gutkowski.

- A 1 promil wartości inwestycji musi wpłynąć zaraz po wydaniu PSZW – podkreślał Maciej Stryjecki. – A to oznacza, że jeszcze w tym roku do budżetu mogłoby wpłynąć nawet 200 mln zł zważywszy na to, że wydawanie pozwoleń ruszy lada moment – podkreślał. Wiceminister Wypych-Namiotko zauważyła, że to właśnie ta procedura już częściowo zweryfikuje potencjalnych inwestorów.

O doświadczeniach z morskimi farmami wiatrowymi za granicą mówili goście z EDP Renewables, trzeciego co do wielkości na świecie producenta siłowni wiatrowych. Firma jest także zainteresowana inwestycjami w Polsce. EDP Renewables z siedzibą w Madrycie, jest obecna w 11 krajach w różnych rejonach świata, tj.: Portugali, Hiszpanii, Francji, Belgii, Polsce, Rumunii, Wielkiej Brytanii, Brazylii, Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej oraz Kanadzie. Prowadząc działania w tych krajach, EDP Renewables legitymuje się portfolio 7,2 GW mocy zainstalowanej w instalacjach lądowych. Jednocześnie, firma planuje realizację morskich farm wiatrowych o łącznej mocy 1,3 GW, zlokalizowanych na wodach przybrzeżnych Wielkiej Brytanii.

Obecnie w Polsce EDP Renewables posiada portfolio 190 MW mocy zainstalowanej w lądowych farmach wiatrowych. Tom LoTurco, dyrektor rozwoju EDP Renewables w Wielkiej Brytanii, podkreślał rolę państwa jako partnera dla inwestorów. Mówił też o systemie wsparcia w wielkiej Brytanii dla wiatraków: to 150 funtów na jedną megawatogodzinę (zielone certyfikaty). Natomiast Enrique Alvarez-Uria, szef działu morskiej energetyki wiatrowej w EDP Renewables, zauważył, że ważne jest, by plany rozwoju tego sektora były wieloletnie. Inwestorzy bowiem przy wielu ryzykach swoich projektów oczekują właśnie planów wieloletnich i takich gwarancji inwestycji.

LoTurco podkreślał, że warunki naturalne do inwestowania w Polsce w tym sektorze, jakie stwarza Bałtyk, są bardzo dobre m.in. dlatego, że jego wody są spokojniejsze niż na innych europejskich akwenach, co pozwala na realizacje inwestycji praktycznie w każdym momencie. Uczestnicy debaty zgodzili się, że ważna będzie tutaj także współpraca rozwoju na rzecz sieci przesyłowych, także transgranicznych.

Jakie warunki trzeba spełnić?

Regulacje prawne dotyczące inwestycji w morskie farmy wiatrowe w Polsce wciąż są tworzone. O ile działa już ustawa o obszarach morskich, tak trwa wspomniany już spór o nowy kształt ustawy o odnawialnych źródłach energii. Inwesotrzy wskazują, że proponowany w niej wskaźnik korekcyjny 1,3 to za mało. Ich zdaniem 2,1 na pierwsze lata i 1,5 na kolejne to odpowiedni poziom.

Janusz Pilitowski, zastępca dyrektora departamentu energetyki w Ministerstwie Gospodarki, zapewnił, że sprawa m.in. wskaźnika nie jest jeszcze przesądzona. Zapewniał jednak, że wsparcie ze strony rządu dla morskich farm wiatrowych powinno być duże. Zwłaszcza, że jego zdaniem, kolejne etapy procedowania zweryfikują, ile z 54 wniosków na budowę farm to wnioski z prawdziwym i realnym zaangażowaniem inwestorów. - Ważne jest wspieranie projektów OZE poprzez ocenę efektywności z danego źródła. Wsparcie powinno trafić do tych, którzy go najbardziej potrzebują. A morskie farmy wiatrowe to projekty narażone na ryzyka i wymagają większego wsparcia – mówił Pilitowski.

Piotr Otawski, zastępca Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska, dodał, że decyzje środowiskowe też zaczynają być już procedowane, bo kilku inwestorów już z nimi wystąpiło (są niezależne od wystąpienia o PSZW). A jaki jest zakres takiego raportu środowiskowego? - Każdy inwestor może wystąpić do nas o ustalenie takiego zakresu, żeby nie było żadnych wątpliwości i takie działanie nawet bym zalecał – tłumaczył Otawski. Przyznał, że gwarancje okresu wsparcia też są istotne. – Z naszego punktu widzenia okres 15-letni wydaje się słuszny – mówił Pilitowski.

Dla porównania – w Wielkiej Brytanii wynosi on 25 lat. Dodał, że trzeba się tu jednak również liczyć z postępowaniami transgranicznymi, w których Polska brała już udział. – Ale jako strona narażona – zaznaczył. I przyznał, że jedno postępowanie tego typu już mamy: chodzi o jeden z projektów na Ławicy Środkowej, gdzie sąsiadują strefy ekonomiczne Polski i Szwecji. Jako strony narażone występują w nim Szwecja i Finlandia. - Ale dotychczasowe doświadczenia pokazują, że te sprawy nie są jakoś bardzo kontrowersyjne – uspokajał Otawski.

Ale na pewno czasochłonne. A warto podkreślić, że inwestor od momentu uzyskania PSZW ma 6 lat na otrzymanie pozwolenia na budowę, a w sumie 9 na jej rozpoczęcie. Inaczej przepada i pozwolenie, i wpłacone na początku pieniądze. Otawski przyznał, że postępowań transgranicznych należy się spodziewać z Niemcami, także dlatego, że w przypadku budowy farm u nich Polska wielokrotnie występowała właśnie jako strona narażona.

Stocznie – reaktywacja?

Na rozwój w Polsce morskich farm wiatrowych ma nadzieję rodzimy przemysł stoczniowy. - To nieprawda, że go nie ma. Działa, ale na eksport, jednak mamy nadzieję na stworzenie zaplecza także dla naszego rynku. Oczywiście, local content jest prawnie zabroniony, ale wystarczy popatrzeć, jak działa to np. w Niemczech – mówił Piotr Bańko, dyrektor handlowy GSG Towers z Grupy Stoczni Gdańskich.

Dodał, że trzeba też tematem zainteresować banki, którym wciąż słowo "stocznie" kojarzy się negatywnie. - My już to robimy, można powiedzieć więc, że my już budujemy farmy, tylko za granicą – dodał Zdzisław Bahyrycz ze stoczni Crist, która buduje statki służące do budowy wiatraków na morzy. Na razie wykonywała zamówienia dla niemieckiego Hochtiefa, ale liczy też na zlecenia z polski. – My mamy kadry i naszą myśl techniczną, ten potencjał trzeba wykorzystać – podkreślał Bahyrycz.

Dodał, że Crist i kilka innych firm 28 lutego zawiązuje spółkę celową z niemieckim inwestorem do budowy fundamentów dla 980 wiatraków, które staną na Morzy Północnym. - Potrzeba tylko chcieć i potrzeba powalczyć o dobry klimat inwestycji, a wtedy na pewno uda się uruchomić te przedsięwzięcia – zaznaczał Piotr Lejman, prezes Energomontażu-Północ Gdynia.

Patryk Michalak ze związku pracodawców Forum Okrętowe, a jednocześnie szef Gryfii, zapewnił, że polskie przedsiębiorstwa stoczniowe i portowe mają daleko idące plany rozwoju (zainwestowały już w sumie kilkaset mln zł), więc są w stanie udźwignąć dodatkowe zamówienia, które by się pojawiały.

Remigiusz Joeck z PSM SA dodał, że rozwój morskich farm wiatrowych to także szansa dla branży produkującej kable. – Tradycji kabli podmorskich w Polsce nie było, a teraz ten sektor bardzo się rozwija i zamówień jest coraz więcej, a my także będziemy rozwijać nowe technologie dające coraz więcej możliwości – zapewnił.

"Rz" zorganizowała 22 lutego 2012 r. debatę poświęconą inwestycjom w morskie farmy wiatrowe. Jej uczestnicy byli zgodni: Polska musi wykorzystać potencjał inwestycji w tym sektorze, ale by tak się stało, konieczny jest system wsparcia ze strony państwa.

Jeśli to się uda, szansę na "drugie życie" ma też krajowy sektor stoczniowy, który już dziś produkuje na eksport m.in. statki do budowy farm morskich (kontrakty stoczni Crist po ok. 200 mln euro), wieże do wiatraków (GSG Towers) czy fundamenty farm (Energomontaż-Północ Gdynia). Roczna wartość to 150 mln euro. A może to być nawet pięć razy więcej. - Pierwsze pozwolenie na budowę sztucznej wyspy będzie wydane w ciągu miesiąca - mówiła Anna Wypych-Namiotko, wiceminister transportu.

Pozostało 93% artykułu
Energetyka
Trump wskazał kandydata na nowego sekretarza ds. energii. To zwolennik ropy i gazu
Energetyka
Bez OZE ani rusz
Energetyka
Inwestorzy i przemysł czekają na przepisy prawne regulujące rynek wodoru
Energetyka
Niemiecka gospodarka na zakręcie. Firmy straszą zwolnieniami
Materiał Promocyjny
Europejczycy chcą ochrony klimatu, ale mają obawy o koszty
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi