O tym że Białoruś od czerwca nie kupuje już surowca w Wenezueli, powiedział agencji Nowosti wicepremier Władimir Siemaszko.
Białoruś i Wenezuela podpisały umowę o dostawach 80 tys. baryłek dziennie na początku 2010 r. Od początku wenezuelska ropa była dla Mińska za droga, ale Łukaszenko się uparł, by zmusić Rosjan do ustępstw. Rosjanie wprowadzili bowiem eksportowe cła na ropę sprzedawaną Białorusi i nie godzili się dostarczać ją za pół darmo. W końcu roku 2010 Caracas i Mińsk podpisały umowę na dostawy 30 mln ton ropy w latach 2011-2013. Ropa z Wenezueli była wtedy 3 razy droższa aniżeli rosyjska. A Białoruś właśnie zbliżała się do największego kryzysu.
Jednak Łukaszenko twierdził, że umowa jest korzystna, a jego kraj obejdzie się bez surowca z Rosji. Okazało się to niewykonalne. Białoruś, która rocznie importuje ok. 21 mln t ropy, musi kupować ją w Rosji, bo na nic innego ją nie stać. Białorusini przerabiali do tej pory rosyjską ropę w swojej rafinerii i reeksportowali korzystnie do Europy Zachodniej. Teraz umowa tego zakazuje.
Nie wiadomo, jakie kary umowne i ile zapłaci Mińsk za zerwanie kontraktu z Wenezuelą.