Przegłosowaną przez Parlament Europejski 3 lipca decyzję o backloadingu, czyli interwencji na rynku praw do emisji CO2, wielu komentatorów określiło jako cios w polski przemysł. Niespełna dwa tygodnie później rynek praw do emisji powrócił jednak do stanu sprzed głosowania.
Emisja jednej tony dwutlenku węgla kosztuje niewiele ponad 4 euro. To dużo poniżej poziomu, przy którym w unijne instalacje do emisji CO2 opłacałoby się inwestować, tak jak chce Komisja Europejska, czyli zdaniem analityków około 15 euro. Eksperci zwracają wręcz uwagę, że przy kosztach emisji na obecnym poziomie cały unijny system obrotu uprawnieniami CO2 nie ma wręcz większego znaczenia dla polskiej energetyki.
Backloading, do którego dąży Komisja Europejska, to opóźnienie sprzedaży uprawnień do?misji nawet 900 mln ton CO2. Zmniejszenie ich ilości na rynku miałoby podbić notowania. Aby interwencja była możliwa, musi ją zatwierdzić Rada Ministrów UE. Ale jedna taka operacja nie wystarczy.
– Jeśli przegłosowana w PE regulacja zacznie obowiązywać, to instalacje objęte systemem ETS (Europejski System Handlu Emisjami – red.) powinny być przygotowane na wzrost cen nawet o 40–50 proc., który może się utrzymać kilka lat. Analiza fundamentalna nie daje jednak podstaw do wyższych cen w długim okresie, gdyż bilans systemu ETS nie uległ zmianie. Wciąż jest w nim ogromna, wynosząca obecnie ok. 2 mld ton, nadwyżka – wyjaśnia Juliusz Preś, członek zarządu DM Consus.
Dodaje, że gorsze od prognoz wyniki wzrostu PKB w UE w 2013 r. dodatkowo przełożą się na zwiększenie nadwyżki.