Z szefami Hitachi spotkał się litewski minister energetyki Jarosław Niewierowicz i to on poinformował o możliwym porozumieniu. Dodał, że propozycja rządowa została już „sformułowana" i zostanie przedstawiona na początku listopada podczas spotkania z premierami Łotwy i Estonii.
Niewierowicz uważa, że do budowy nowej elektrowni jądrowej można przystąpić tylko przy akceptacji społeczeństwa. W jakiej formie – referendum czy sondażu – tego jeszcze nie zdecydowano. – Ludzie muszą zrozumieć, że zamykając (pod naciskiem Unii – red.) elektrownię jądrową w Ignalinie, pozbawiliśmy się produkcji własnego, konkurencyjnego prądu. Obecnie importujemy 60 proc. potrzebnej energii i ta liczba będzie rosnąć do 2015–2016 r. i dalej nasz prąd nie będzie konkurencyjny – wyjaśnił minister.
Premier Litwy Algirdas Butkiawiczius potwierdził, że budowa nowej – wspólnej dla trzech bałtyckich tygrysów elektrowni – będzie tematem spotkania z premierami Łotwy i Estonii na początku listopada. Udziały w atomowej spółce zostały podzielone już w połowie ubiegłego roku. Najwięcej akcji objął skarb państwa Litwy (38 proc.), 22 proc. ma mieć Estonia, a po 20 proc. Łotwa i Hitachi. Jednak do powołania spółki wciąż nie doszło.
W czerwcu 2012 r. Komisja Europejska wydała pozytywną opinię na temat budowy elektrowni atomowej na Litwie. A to oznacza dla republik bałtyckich niższe koszty budowy.
– KE otworzyła drzwi dla strategicznego projektu Litwy, który pomoże jej uzyskać energetyczną niezależność oraz zintegruje republiki bałtyckie z europejskim rynkiem energetycznym – argumentował przy ogłoszeniu decyzji komisarz Algirdas Szemeta.