Sytuacja jest taka: Białoruś kupuje w Rosji całą potrzebną ropę (w tym roku 23 mln ton). Rosja dostarcza ją po cenie krajowej, w zamian otrzymują paliwa (1,8 mln ton w tym roku) z białoruskiej rafinerii.
Jak dowiedziała się gazeta Wiedomosti, dostawy z Białorusi w marca praktycznie zamarły. W styczniu i lutym wyniosły 142 tys. ton, podczas gdy w tym samym okresie rok wcześniej było to 244 tys. ton. W minionym tygodniu białoruska delegacja miała się spotkać z rosyjskim ministrem energetyki Aleksandrem Nowakiem i wicepremierem Arkadijem Dworkowiczem. Białorusini powołali się na protokół podpisany w maju 2014 r. Zapisano w nim, że jeżeli ceny na rosyjskim rynku okażą się „znacznie niższe od eksportowego parytetu, Białoruś może rozpocząć konsultacje o czasowym ograniczeniu dostaw paliw. Ze swojej strony Rosja może na ten czas ograniczyć dostawy ropy bez cła eksportowego.
Białoruscy producenci paliw znaleźli się w trudnej sytuacji po załamaniu się kursu rubla. Nie opłaca się wysyłać do Rosji paliw za kopiejki. Mińsk chce więcej sprzedawać do Unii i brać za to twardą walutę.
Białoruś ma w tym roku wyprodukować 4,1 mln ton paliw. Od 2009 r rośnie ich dostawa na rosyjski rynek. Od 0,001 mln t siedem lat temu do 1,8 mln ton w 2014 r - wobec 34,5 mln ton sprzedanych na rosyjskim rynku w całym roku.). Eksport na Zachód utrzymuje się na poziomie od 2,7 ? 3,1 mln ton.
- No i rozpoczyna się poker. Bez taniej rosyjskiej ropy Białorusi szybko skończą się środki do podtrzymania kursu waluty, a prezydent Łukaszenko ma w tym roku wybory.