Jak podkreślił rząd zwróci się do Komisji Europejskiej o zgodę na przekierowanie części środków przyznanych Polsce w ramach obecnej perspektywy finansowej na lata 2014-2020 na odbudowanie często zniszczonych całkowicie kilometrów sieci wysokich, średnich i niskich napięć.
W szczytowym momencie prądu nie miało 463 tys. odbiorców w całym kraju. Najwięcej poszkodowanych było na terenie dystrybucyjnym Enei i Energi, gdzie zasilanie straciło odpowiednio ok. 255 tys. i 178 tys. odbiorców. W przypadku Tauronu i PGE, które posiadają sieci odpowiednio na południu i wschodzie kraju, bez prądu pozostawało 26 tys. i 16 tys. Odbiorców.
Zarówno prezes Enei Mirosław Kowalik, jak również szef Energi Danel Obajtek (obaj obecni na konferencji) zapewniali, że „normalność" na swoim terenie starają się przywrócić jak najszybciej. W czwartek po południu w całej Polsce bez zasilania pozostawało jeszcze ok. 13 tys. mieszkańców. – Straty poniesione przez nas podczas tego żywiołu nie wpłyną na wartość naszego majątku i nasz wynik finansowy. Sieć była ubezpieczona – uspokajał akcjonariuszy Obajtek. Takie samo zapewnienie złożył Kowalik. Prezes Enei dodał także, że spółka co roku wydaje na inwestycje odtworzeniowe w segmencie dystrybucji ok. 1 mld zł.
- Wyciągamy wnioski jak zabezpieczyć się na przyszłość. Z Agencji Rezerw Materiałowych skierowaliśmy agregaty prądotwórcze tam, gdzie była największa potrzeba. Musimy zastanowić się, w jaki sposób w przyszłości zmotywować np. farmy rolnicze, by miały na wypadek takich kataklizmów własne źródła awaryjnego zasilania – stwierdził Tchórzewski.
Przedstawiciele spółek pytani z kolei o zmianę podejścia do modernizowania sieci tj. przestawienie się z linii napowietrznych na jej okablowanie zaznaczali, że w niektórych przypadkach będą szli w kierunku. – Zaczynamy to uwzględniać tam, gdzie zabudowa jest zintensyfikowana. W tym kierunku będziemy chcieli jako grupa podążać – deklarował Obajtek. – Nasze sieci średnich i niskich napięć są już okablowane w 26 proc. One dają więcej z punktu widzenia niezawodności i w miastach jest to już wymóg. Będziemy się też zastanawiać jak bardziej ostrożnie podchodzić do projektowania linii na terenach leśnych – wtórował Kowalik.