KGHM jest obecnie największym odbiorcą energii elektrycznej w Polsce. Jego roczne zużycie wynosi blisko 3 TWh i jest mniejsze tylko od Polskich Kolei Państwowych. Z tego względu rola koncernu jest kluczowa z wielu aspektów.
Po pierwsze jest on fundamentem stabilności finansowej systemu, w którym energię produkują wyspecjalizowane w tym działaniu firmy kontrolowane przez skarb państwa. Obecnie ten model jest modyfikowany, ponieważ coraz więcej firm przemysłowych buduje własne elektrownie zagrażając tradycyjnej energetyce.
Po drugie KGHM stanowi element równoważący cały system energetyczny jako kluczowy konsument deklarujący określone pobory energii w określonym czasie. Dokument jaki miedziowy potentat podpisał z PGE Energia Odnawialna podczas ubiegłotygodniowego Forum Ekonomicznego w Krynicy wpisuje się w dwa wymienione powyżej obszary.
KGHM realizuje swoją ambitną strategię, w ramach której zamierza pokrywać 50% zapotrzebowania na energię z własnych źródeł (w tym energetyki odnawialnej). Formuła współpracy z PGE w ramach joint venture (łączonej spółki) umożliwi realizację tych planów bez szkody dla największego producenta energii w Polsce. To rozwiązanie logiczne biorąc pod uwagę wspólnego właściciela obu podmiotów – skarb państwa. Wpisuje się ono również w szersze plany rządowe, które uwzględniają rozwój farm fotowoltaicznych.
Synergię widać tu zresztą i w innych obszarach takich jak: ułatwienie PGE rozbudowy portfela zielonych inwestycji przy partycypacji KGHM, co biorąc pod uwagę coraz cięższą sytuację finansową energetyki w dobie rugowania węgla przez Unię Europejską jest nie bez znaczenia. Mam tu na myśli nie tylko walkę o jak największą rentowność polskiej energetyki, ale także wypełnienie określonych celów udziału odnawialnych źródeł energii w krajowym miksie energetycznym. Już po podpisaniu przez obie firmy listu intencyjnego w Krynicy sugerował to zresztą minister energii Krzysztof Tchórzewski.