Elektromobilność jako koło zamachowe polskiej gospodarki, milion samochodów elektrycznych na naszych drogach w 2025 roku, produkcja własnych pojazdów napędzanych prądem – to jedne z kluczowych priorytetów gospodarczych polskiego rządu.
Przygotowane zmiany w prawie mają pchnąć do przodu ich realizację. Będzie to trudne, bo z jednej strony zainteresowanie samochodami elektrycznymi w naszym kraju jest znikome. Z drugiej – brakuje niezbędnej dla nich infrastruktury.
Brak ładowarek
Rozwój tej ostatniej ma stymulować system regulacyjny pozwalający na budowę publicznej infrastruktury ładowania pojazdów o napędzie elektrycznym. Ustawa określa minimalną liczbę punktów ładowania, które mają zostać zainstalowane w gminach do 31 grudnia 2020 r. Chodzi o 6 tys. standardowych punktów ładowania energią elektryczną, 400 punktów ładowania o dużej mocy i 70 stacji tankowania CNG.
W pierwszych latach infrastruktura będzie rozwijana w oparciu o zasady rynkowe. Oznacza to możliwość budowy ogólnodostępnych stacji ładowania w drodze otwartych przetargów. Jeśli jednak okaże się, że rynek zawodzi, a wskazana minimalna liczba nie została osiągnięta przed 15 stycznia 2020 r., ciężar rozwoju infrastruktury będzie spoczywał na operatorach sieci dystrybucyjnych.
Jak dotąd infrastruktura ładowania jest w Polsce śladowa. Według Europejskiego Obserwatorium Rynku Paliw Alternatywnych (EAFO) w całej Polsce na początku listopada dostępne były 682 ładowarki, podczas gdy w prawie czterokrotnie mniejszej Austrii jest ich przeszło siedmiokrotnie więcej.