Zdaniem dr. inż. Tomasza Szczygielskiego z Instytutu Badań Stosowanych Politechniki Warszawskiej styczniowa wersja dokumentu trafnie kreśli obszary i diagnozuje problemy, którymi trzeba się zająć. Brakuje jednak instrumentów. – Nie widać, jak dojść do symbiozy w gospodarce między podmiotami wytwarzającymi produkty z odpadów np. z energetyki i tymi, którzy mają je wykorzystać np. w budownictwie infrastrukturalnym. Nie wskazano regulacji dających możliwość zapobiegania powstawaniu odpadów przez uzdatnianie ich do produktów na możliwie wczesnym etapie – wylicza Szczygielski.
Okazuje się, że w dokumencie nie znalazły się wszystkie wskazówki biznesu. W przypadku JSW – jak tłumaczy Ewa Wojakowska, główna specjalistka zespołu ochrony środowiska w spółce – z jednej strony częściowo uwzględniono postulat stworzenia katalogu surowców antropogenicznych i listy firm, które mają na nie zapotrzebowanie, wskazano zastosowanie kruszyw np. w branży budowlanej, a także zaproponowano działania w obszarze zmian legislacyjnych w tym zakresie. Zabrakło spojrzenia na tereny pogórnicze w kontekście przywracania ich pierwotnej wartości po rewitalizacji i rekultywacji.
Irena Pichola, partner z Deloitte Advisory i lider zespołu ds. zrównoważonego rozwoju, chciałaby z kolei widzieć w mapie drogowej konkretne projekty, których efekty można potem zmierzyć. Za przykład stawia Finlandię, która chce być liderem we wdrażaniu GOZ. – Tam mapę drogową stworzono cztery lata temu, a proces konsultacji toczył się wokół planowania konkretnych działań. Tą samą ścieżką poszła Bułgaria, stawiając na analizę projektów – podpowiada Pichola. Deloitte na szczyt klimatyczny w Katowicach (COP24) przygotuje raport o GOZ w Polsce. Wskaże obszary, na których powinno się skupić państwo, i podmioty działające nad Wisłą.
Wdrożenie zadań z różnych obszarów zasygnalizowanych w mapie drogowej może zająć lata. Istnieje więc obawa, że jako kraj prowadzący duże projekty infrastrukturalne nie skorzystamy z dobrodziejstwa GOZ. – Regulacje są niezbędne, byśmy doszli do GOZ, a nie pozostali w recyklingu odpadów – podkreśla Szczygielski.
Narzędzia i współdziałanie
Kluczem do sukcesu jest współdziałanie biznesu, administracji publicznej i konsumentów. – Tworzenie infrastruktury wspomagającej segregację i recykling odpadów, a także miejsc wymiany produktów rzadko używanych czy ich współdzielenie musi zacząć funkcjonować w naszej świadomości nie tylko jako pomysł, lecz także jako codzienna praktyka. Producenci powinni z kolei pomyśleć o każdym etapie życia produktu i z tą myślą zabrać się do jego projektowania – radzi Anna Sapota, wiceprezes CP Recykling Organizacji Odzysku Opakowań. Ta branża radzi sobie nieźle. W 2015 r. recyklingowi poddano 58 proc. odpadów opakowaniowych i 82 proc. puszek. To zasługa wartości aluminium, za które w skupie otrzymuje się drobne wynagrodzenie (ok. 5 gr za puszkę).
Ale nie każdy może się pochwalić sukcesami. Przykładowo, z trafiających na rynek corocznie 78 mln ton opakowań z tworzyw sztucznych jedynie 10 proc. zostaje poddanych recyklingowi, aż 40 proc. ląduje na składowiskach, a 32 proc. wydostało się do środowiska. – Historie sukcesu odnotowujemy tam, gdzie za przetwarzaniem stoi pieniądz. Znajdujemy je też w projektach konkurujących ze sobą koncernów, jak Coca-Cola, Pepsi-Cola, Nestlé i Żywiec Zdrój, które dzięki akcji „Działaj z imPETem” chcą o kilka procent zwiększyć ilość odzyskiwanego surowca – wyjaśnia Pichola.