W Polsce problem smogu wiąże się z ubóstwem energetycznym. Ludzi nie stać na palenie dobrej jakości paliwem w nowoczesnych kotłach, więc ogrzewają domy, spalając śmieci w starych kotłach, tzw. kopciuchach. To taka gospodarka obiegu zamkniętego (GOZ) po polsku.
Jeśli chodzi o palenie odpadami, to liczę w tym obszarze na działania edukacyjne. Są one niekiedy ważniejsze od wprowadzenia najbardziej restrykcyjnych norm prawnych. Do tej pory ludzie nie zastanawiali się nad tym, że palenie śmieciami oznacza trucie siebie i sąsiadów.
Na edukację w zakresie recyklingu i zbiórki selektywnej powinny też stawiać gminy. Dla nich najkorzystniejsza jest taka sytuacja, w której mają jak najmniej odpadów.
Jakie sugestie zawarło Ministerstwo Środowiska w ramach konsultacji mapy drogowej gospodarki cyrkularnej, nad którą pracuje minister przedsiębiorczości i technologii?
Przede wszystkim zawarliśmy tam postulat ograniczenia niekorzystnego wpływu tworzyw sztucznych na środowisko i wprowadzenia wyższych opłat produktowych w odniesieniu do wprowadzanych do obrotu opakowań, uwzględniających oddziaływanie odpadów opakowaniowych na środowisko.
U nas opłaty produktowe są symboliczne. Czy planujecie podwyżkę do poziomów skandynawskich i zachodnioeuropejskich, czyli nawet 600 euro za tonę opakowań z tworzyw sztucznych w Austrii i Niemczech, czy może raczej regionalnych, tj. w okolicach 150 lub 210 euro za tonę plastiku odpowiednio na Litwie i w Czechach?
Na pewno nie wejdziemy od razu na poziom opłat obowiązujących w Skandynawii. Bardziej racjonalne byłoby porównywanie się z krajami naszego regionu. Niewątpliwie jednak poziom dofinansowania przetwarzania odpadów przez wprowadzających opakowania czy niektóre produkty powinien wzrosnąć.
Kiedy będzie możliwa Polska bezodpadowa? Część krajów już deklaruje daty przejścia na model gospodarki cyrkularnej. Zgodnie z zapowiedziami Ministerstwa Środowiska Polska ma być liderem. Tymczasem eksperci twierdzą, że będziemy mieli problem nawet z celami w zakresie recyklingu.
Nie uda się wtórnie zagospodarować wszystkich odpadów. Jednak w perspektywie trzech–czterech lat Polska będzie miała znaczący wkład we wdrażaniu modelu gospodarki o obiegu zamkniętym. W tej chwili są już gminy, które pilotażowo wdrażają rozwiązania prowadzące do gospodarki cyrkularnej i to nie tylko w zakresie zagospodarowywania odpadów.
Podejmujemy też działania, w szczególności legislacyjne, aby wypełnić ambitne cele dotyczące recyklingu. Teraz przed nami najważniejsza perspektywa 50-proc. recyklingu w 2020 r. Na chwilę obecną większość gmin Polski osiągnęła wymagany poziom recyklingu i przygotowania do ponownego użycia (w 2017 r. 96 proc. gmin osiągnęło wymagany poziom – 20 proc.). To jest osiągalne.
Jakie regulacje musicie wdrożyć, by to stało się rzeczywistością, a z drugiej strony, by nie powtórzyć błędów tzw. rewolucji śmieciowej?
Część zmian ustawowych już wprowadziliśmy. Uszczelniliśmy system, skracając z trzech lat do jednego roku okres magazynowania odpadów przeznaczonych do recyklingu. To jest gwarancja dla firm działających na tym rynku, że nie będą konkurować z nielegalnym biznesem.
Przed nami jest jeszcze zmiana ustawy o utrzymaniu porządku i czystości w gminach w zakresie zbierania odpadów. Pracujemy nad nią z samorządami i firmami z branży. Trwa analiza uwag, które wpłynęły w ramach konsultacji publicznych.
Natomiast od 2017 r. obowiązują już przepisy rozporządzenia w sprawie szczegółowego sposobu selektywnego zbierania wybranych frakcji odpadów, które ujednolicają system selektywnej zbiórki odpadów komunalnych w gminach.
Czyli Polacy dostaną zachęty finansowe do segregacji śmieci?
Jednym z takich motywatorów będzie wprowadzenie czterokrotnie niższej stawki za odpady segregowane dla gospodarstw domowych. Planujemy również, że system zostanie wsparty z drugiej strony. Dlatego firmy zajmujące się przetwarzaniem odpadów powinny otrzymywać odpowiednie środki od wprowadzających opakowania na rynek.
Resort środowiska od zawsze opowiadał się za wyłączeniem środków z handlu uprawnieniami do emisji CO2 z budżetu. Teraz jest na to szansa, bo inicjatywy w tym zakresie przedstawiły zarówno Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii w zakresie wsparcia przemysłu energochłonnego, jak i resort energii, który chce rekompensat dla gospodarstw. Jakie macie pomysły?
Oczywiście z punktu widzenia potrzeb środowiskowych wyłączenie środków pochodzących ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2 z budżetu centralnego i przeznaczenie ich na cele klimatyczne byłoby bardzo korzystne. W tym kontekście można byłoby je zgromadzić w jednym miejscu, tak samo jak opłaty pobierane za wprowadzanie odpadów do środowiska i wszystkie inne opłaty środowiskowe.
Środki z tego budżetu, którym mógłby zarządzać np. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, powinny wspierać systemowe działania na rzecz poprawy środowiska. Wśród nich mogłaby się znaleźć elektromobilność, na rozwoju której zależy ministrowi energii, ale też redukcja emisji CO2 poprzez inwestowanie w źródła rozproszonej generacji czy termomodernizację. Mam nadzieję, że program „Czyste powietrze” będzie w centrum tych działań.
Kiedy budżet straci przychody z tytułu handlu uprawnieniami do emisji i jak podzieliłby pan te środki na poszczególne wymienione priorytety?
Na pewno w 2019 r. taka pula nie zostanie jeszcze z budżetu wyłączona, bo plan finansowy jest już ustalony. Temat nie jest jeszcze zamknięty i Ministerstwo Środowiska powołało międzyresortową grupę roboczą, której zadaniem będzie m.in. określenie priorytetów, na które powinny być wydatkowane środki.
Nie chciałbym więc zbyt wcześnie dzielić tych pieniędzy. Na pewno wsparcie konkurencyjności przemysłu energochłonnego i przynajmniej najuboższych gospodarstw domowych jest zasadne. Mówimy tu o dużych kwotach, więc oprócz powyższych celów pozostałe środki mogłyby pójść na zmniejszenie emisji przez rozwój elektromobilności, rozwój OZE i program „Czyste powietrze”. Istotny jest również rozwój bazy analitycznej, która jest niezbędna do skutecznej realizacji nałożonych na Polskę celów redukcyjnych, jak również zapewniłaby skuteczniejszą obronę naszych interesów w kontekście europejskiej polityki klimatycznej.
Czyli Ministerstwo Środowiska poparłoby zmianę prawa w zakresie dopłat do elektryków?
Na razie nie chciałbym tego deklarować. Budżet musi się bilansować.
Podczas szczytu klimatycznego kierowane przez pana ministerstwo spotka się z pewnością z falą krytyki. Bo z jednej strony mówimy o rekompensatach i bilansie klimatycznym, a z drugiej planujemy kolejną elektrownię węglową w Ostrołęce. To wywoła co najmniej wizerunkowy dysonans.
W kontekście zmniejszania emisyjności sektora energetycznego dobrze byłoby, gdybyśmy posiadali energetykę atomową i stabilną energetykę odnawialną. Nie chciałbym jednak wchodzić w kompetencje ministra energii, bo Polska musi mieć źródła zasilania zapewniające prąd do rozwoju gospodarki.
Co podoba się ministrowi środowiska w planowanej polityce energetycznej, a co budzi niepokój?
Proces tworzenia tego dokumentu nie jest jeszcze zakończony. Dyskusja cały czas trwa. Mam nadzieję, że przed szczytem klimatycznym uda się ją zakończyć. Taka jest ambicja ministra Tchórzewskiego.
Różnice zdań jednak występują. Największe dotyczą tempa zmniejszania udziału węgla w energetyce. Moim zdaniem Ostrołękę należałoby potraktować jako ostatnie źródło węglowe w Polsce. Każda kolejna elektrownia powinna spalać już inne paliwo. W ten sposób udział węgla będzie się sukcesywnie zmniejszał.
Także brunatnego? Nie będzie nowych odkrywek?
Nie jesteśmy w stanie z dnia na dzień zrezygnować z tego paliwa. W tej chwili jest dyskusja dotycząca otworzenia złoża Złoczew. Bez tej odkrywki nie mielibyśmy zapewnionej energii.