Sąd zawiesił 31 sierpnia postępowanie ws. decyzji środowiskowej dla Turowa ze względu na nowe okoliczności formalno-prawne. W trakcie rozprawy okazało się, że w ubiegłym roku spółka PGE planowała zmienić w Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska zaskarżoną decyzję środowiskową, po czym się z tego wniosku wycofała w kwietniu 2023 r. Sprawa została umorzona w sierpniu. Termin na uprawomocnienie tej decyzji to trzy miesiące i mija pod koniec września.
Sąd argumentował, że do czasu uprawomocnienia się tego postanowienia o umorzeniu, sąd administracyjny musiał zawiesić postępowanie sądowe ws. skarg organizacji ekologicznych. „Przyczyną zawieszenia postępowania były kwestie proceduralne związane z ostatecznym zakończeniem postępowania ws. zmiany decyzji środowiskowej” – informuje także Polska Grupa Energetyczna.
Zarzuty ekologów w sprawie Turowa
„Przez cały ten czas Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska nie poinformowała uczestników postępowania o wniosku i nie przesłała do sądu pełnych akt sprawy. To wszystko oznacza, że rozpoznanie sprawy się opóźni” – informuje fundacja Frank Bold, jedna ze stron skarżących. I zastanawia się, dlaczego tej decyzji nie podjęto wcześniej. Organizacja rozważa, czy zgłosić odwołanie. Ma na to siedem dni.
Czytaj więcej
Im bliżej wyroku sądu w sprawie legalności decyzji środowiskowej dla kopalni, tym więcej pytań. PGE, rząd, ale i sąd twierdzą, że Turów może pracować dalej.
„Decyzja sądu nie mogła być inna, ale uderza sposób procedowania sprawy przez GDOŚ. To skandaliczne, jak w tej sprawie opóźnia się działania, które mogą przyspieszyć transformację [energetyczna - red.] i odejście Polski od paliw kopalnych. Jesteśmy przekonani, że funkcjonowanie kopalni i elektrowni Turów aż do 2044 r. to nie tylko ogromna szkoda dla środowiska i klimatu, ale też prawdziwa katastrofa społeczna dla Bogatyni i okolic. Dlatego rząd wreszcie powinien przestać ignorować problem i przygotować poważną wizję powęglowej przyszłości dla regionu” – mówi Agnieszka Stupkiewicz, radczyni prawna z Frank Bold.