Pierwiastek ten, stosowany głównie w transporcie i przemyśle, był do niedawna wytwarzany właśnie z gazu. Transformacja energetyczna Niderlandów zaczęła się blisko dekadę temu, gdy w regionie Groningen zadrżała ziemia i pojawiły się cyklicznie powracające trzęsienia ziemi. Powodem tego była wieloletnia eksploatacja gazu, co doprowadziło do powstania pustych komór. Zakłóciły one tak bardzo strukturę podłoża, że cały region odczuł efekty, takie jak uszkodzone budynki i drogi.
Do eksploatacji gazu zarówno na lądzie, jak i na holenderskim szelfie nie będzie zatem powrotu – konsekwencje byłyby nieprzewidywalne. To, co pozostało po holenderskiej „erze gazu”, to doświadczenie, infrastruktura wydobywcza i wydajna sieć przesyłowa. Atrybuty te Holandia zamierza teraz przełożyć na wodór. Chodzi o zielony wodór, wytworzony metodą elektrolizy wody.
Morska platforma wydobywcza/Bloomberg
Mimo że ogłoszenie narodowej strategii wodorowej ma nastąpić dopiero w drugiej połowie tego roku, już znane są ambitne cele, jakie wyznaczyły sobie Niderlandy. Do 2025 roku kraj ten chce być gotowy do produkcji blisko 75 tys. ton zielonego wodoru. Elektroliza takiej ilości wymaga energii elektrycznej o mocy 500 MW. Już pięć lat później moc stosowana do elektrolizy wyniesie 3–4 GW. W transporcie wodorem ma być zasilanych docelowo 300 000 samochodów, a do 2025 roku w kraju ma być zbudowane 50 stacji tankowania wodoru. Obecnie są zaledwie trzy: w Helmond, Rhoon i Arnhem.
Holenderska strategia wodorowa składa się z czterech części. Pierwsza to prąd. Niderlandy mają zamiar pozyskiwać energię elektryczną konieczną do procesu elektrolizy z pomocą turbin wiatrowych offshore na Morzu Północnym. Do 2027 roku mają tam powstać farmy wiatrowe o mocy 10 GW. Drugi ważny temat to sama elektroliza, która ma być stosowana na skalę przemysłową. Trzeci aspekt to przesył wodoru. Tu Niderlandy chcą skorzystać z krajowej sieci gazociągowej o długości ponad 11 tys. km oraz z 4 tys. km za granicą, głównie w Niemczech. Możliwości przesyłowe mają umożliwić eksport wodoru do takich chłonnych rynków, jak Niemcy i Belgia.