Jak podaje Reuters, powołując się na dane rządowe, w 2023 roku Kanada wyeksportowała do Stanów Zjednoczonych produkty energetyczne o wartości ponad 177 mld dol. Stany Zjednoczone pozostają głównym odbiorcą kanadyjskiej ropy, trafia tam ok. 97 proc. całkowitego eksportu kanadyjskiego surowca. Sprzedaż ropy w lipcu tego roku osiągnęła rekordowy poziom 4,3 mln baryłek dziennie (w wyniku rozbudowy rurociągu Trans Mountain).
Czytaj więcej
Saxo Bank przedstawił swoje coroczne Szokujące Prognozy, czyli serię projekcji, które wydają się mało prawdopodobne, ale których spełnienie może wywołać duże wstrząsy na rynkach, w gospodarce i polityce.
Nic dziwnego, że w Kanadzie, a szczególnie w prowincji Alberta, gdzie skoncentrowany jest biznes wydobywczy, zaniepokojenie zapowiedziami Donalda Trumpa jest duże. Wprowadzenie ceł oznaczałoby bardzo poważne skutki dla kanadyjskiej gospodarki, w tym również dla sektora wydobywczego - spadłaby produkcja ropy, co z kolei przełożyłoby się na redukcję miejsc pracy.
Producenci z Kanady liczą na zwolnienie z ceł Trumpa
Premier Alberty Danielle Smith zapewniała, że dołoży starań, by ropa i gaz z tej kanadyjskiej prowincji zostały zwolnione z 25-proc. ceł. Zamierza argumentować to zapewnieniem bezpieczeństwa energetycznego USA dzięki dostawom „przystępnej cenowo energii”. Alberta ma swoje przedstawicielstwo w Waszyngtonie od 2005 r. Będzie ono aktywnie lobbować za wstrzymaniem zmian w handlu ropą i gazem.
Ale i w samej Kanadzie pojawiają się wewnętrzne problemy dotyczące przyszłości przemysłu wydobywczego. Justin Trudeau, premier Kanady, chce, by firmy naftowe i gazowe ograniczyły emisje o 35 proc. względem 2019 r. Eksperci szacują, że to doprowadzi do zmniejszenia produkcji w prowincji o minimum 1 mln baryłek dziennie i wiązać się będzie z dodatkowymi opłatami za emisję CO2, co – zdaniem Smith – nie ułatwi negocjacji z USA. A niezależnie od tego wygeneruje problemy finansowe, pociągając za sobą utratę miejsc pracy w sektorze.