Rosnący popyt świata na elektryczne auta i OZE przekształca kobalt i lit w „nową ropę”. Zapotrzebowanie rośnie proporcjonalnie do wzrostu popytu na elektryki. Kluczowy dla tego typu transportu jest akumulator. A ten składa się z elementów z niklu, kobaltu, aluminium i litu.
Dziś nie ma problemów z niklem i aluminium. Problemem jest lit i kobalt – metale, których złoża znajdują się w krajach niestabilnych politycznie. W dostawach kobaltu dominuje dziś Demokratyczna Republika Konga – jeden z najbiedniejszych i najbardziej niebezpiecznych krajów świata. W 2022 r. z DRK na globalny rynek trafiło 111,3 tys. ton kobaltu. Media donosiły od dawna, że masowo wykorzystuje się tam w górnictwie niewolniczą pracę dzieci.
Rosja jest drugim dostawcą kobaltu dla świata, ale przepaść między DRK jest ogromna. Rosjanie w ubiegłym roku wydobyli 9,8 tys. ton. Kobalt, choć kosztuje nieco więcej od litu, nie daje jednak takich zysków i tak szybko nie drożeje. W 2022 r. cena tony kobaltu wynosiła 63,52 tys. dol., a litu 46,82 tys. dol. (w listopadzie nawet do 87 tys. dol. za tonę). O ile jednak w ciągu dwóch dekad cena kobaltu się podwoiła, o tyle lit podrożał 8,5-krotnie.
Czytaj więcej
Jeszcze wczoraj Kreml zapewniał rodaków, że paliw jest w Rosji dostatek. Dziś zdecydował się na ograniczenie eksportu, bo galopujące ceny paliw na krajowym rynku, spowodowane niską podażą, wywołują coraz większe niezadowolenie społeczne.