Szef hiszpańskiej dyplomacji na pytanie Jędrzeja Bieleckiego dotyczące wstrzymania importu gazu i ropy z Rosji odpowiada: - Nie można w przyszłości dopuścić do takiego uzależnienia od dostaw z Rosji, jak to jest dziś. Hiszpania może w tym odegrać wielką rolę. Łączy nas gazociąg z Algierią, który już teraz mógłby dostarczać jedną trzecią gazu importowanego z Rosji przez całą Unię. A jego potencjał może być znacznie zwiększony! Wystarczy tylko zbudować niewielki łącznik z Francją. Niestety, od lat Paryż był temu przeciwny w obawie przed konkurencją dla swojej energii jądrowej. Teraz jednak sprawa nabrała wymiaru europejskiego. Premier Sánchez objeżdża stolice Unii, szukając ich poparcia - mówi.
Jose Manuel Albares dopytywany, czy jego zdaniem rurociąg Nord Stream 2 kiedykolwiek ruszy, powtarza: - Trzeba budować alternatywne źródła dostaw, które na trwałe uniezależnią nas od dostaw z Rosji. Nasze pieniądze nie mogą finansować ani tej wojny, ani żadnej w przyszłości.
Czytaj więcej
Nawet w czasie wojny obowiązują pewne zasady – mówi Jose Manuel Albares, minister spraw zagranicznych Hiszpanii.
Niemal połowa kopalin zużywanych w Europie pochodzi z Rosji: według Eurostatu w 2019 r. było to 29,6 proc. importowanej do UE ropy, 41,1 proc. importowanego gazu oraz 46,7 proc. węgla i analogicznych kopalin. Wspominana przez hiszpańskiego ministra spraw zagranicznych Algieria, jest rzeczywiście istotnym graczem na rynku europejskiego gazu. I dlatego – na przykład - rząd Włoch podjął rozmowy z sąsiadami zza Morza Śródziemnego już kilkadziesiąt godzin po tym, jak Rosja najechała Ukrainę. Gazociąg z Algierii do Włoch dostarcza obecnie 22 mld m sześc. gazu rocznie, choć jego przepustowość sięga 32 mld m sześc. Byłoby o czym rozmawiać, gdyby nie fakt, że Algierczycy nie są w stanie tak raptownie zwiększyć wydobycia. A właściwie, przynajmniej w przewidywalnym czasie, niemalże w ogóle nie są w stanie zwiększyć wydobycia – pisał tydzień temu na stronach rp.pl Mariusz Janik.
Koniec końców, problem z zastąpieniem rosyjskich surowców nie sprowadza się wyłącznie do zwiększenia możliwości wydobycia. To również problem łańcuchów dostaw – wraz z zimowym kryzysem gazowym w Europie armatorzy przerzucili swoje statki przystosowane do transportu LNG w pobliże Europy (głównie z okolic Azji), ale taka sytuacja nie będzie trwać wiecznie – a raczej do momentu, gdy inni odbiorcy upomną się o zakontraktowane dostawy. Tymczasem gazociągów i ropociągów oplatających nasz kontynent i jego okolice, jak brakowało – tak brakuje. Być może zatem, nie pozostaje nam nic innego niż przyspieszyć tempo transformacji energetycznej i deficyty miksu energetycznego dopełnić odnawialnymi źródłami energii. Tym bardziej, że bez względu na to, czy wojna w Ukrainie będzie się przeciągać czy też skończy stosunkowo szybko, decyzja o odcięciu się od rosyjskich surowców – nawet gdy mówimy o perspektywie liczonej w latach – będzie jeszcze długo chybotać rynkami.