– Musimy skończyć z naszą zależnością od rosyjskiego gazu, ropy i węgla – powiedziała w poniedziałek Ursula von der Leyen, przewodnicząca KE. We wtorek przedstawi plan, jak to zrobić.
Efekty pojawią się w dłuższym terminie, a na teraz UE przygotowuje plan awaryjny na wypadek wprowadzenia sankcji na rosyjską energię. Naciskają na to USA, którym brak rosyjskich surowców by nie zaszkodził. W Unii Europejskiej natomiast ponad 40 proc. importowanego gazu i 27 proc. ropy pochodzi z Rosji. Ten kraj odpowiada też za 47 proc. dostaw węgla.
Na razie surowce energetyczne są wykluczone z pakietów sankcyjnych, a banki je obsługujące nie zostały wyrzucone z systemu rozliczeniowego SWIFT – właśnie po to, żeby zachodni odbiorcy mogli płacić za dostarczone surowce. Co więcej, od wybuchu wojny na Ukrainie nagle wzrosły dostawy gazu do UE. Przez wiele miesięcy Gazprom utrzymywał je na relatywnie niskim poziomie, teraz odpowiada na każde zamówienie kupujących. A ci, ze strachu przed sankcjami, kupują gaz, żeby wypełnić magazyny na wypadek wprowadzenia sankcji.
– Pracujemy nad dodatkowymi sankcjami – zapewnił Eric Mamer, rzecznik Komisji Europejskiej. Za zakazem importu energii opowiada się m.in. Polska i państwa Europy Wschodniej, ale także Holandia.
– Jesteśmy bardzo otwarci i chętni, żeby zwiększać presję na Rosję – powiedziała Sigrid Kaag, minister finansów Holandii.