Od Nowego Roku zacznie obowiązywać tzw. opłata emisyjna pobierana w wysokości 8 gr netto (10 gr z VAT) od sprzedaży detalicznej każdego litra oleju napędowego i benzyn. Pozyskane w ramach tej daniny pieniądze mają być przeznaczone na projekty, których celem jest ograniczenie zanieczyszczeń powietrza, w tym smogu.

Analitycy uważają, że już od pewnego czasu opłata emisyjna jest zawarta w rachunkach, jakie płacimy na stacjach. Ich zdaniem brak głębszych spadków cen paliw to efekt utrzymywania stosunkowo wysokich marż przez największe koncerny działające na rynku. Robiły to dlatego, aby od Nowego Roku nie podnosić gwałtownie cen w związku z wchodzącą w życie opłatą emisyjną. Mimo to cały rok oceniany jest pozytywnie.

– W 2018 r. sytuacja na polskim rynku paliw płynnych była stosunkowo dobra, zwłaszcza jeśli porównać średnioroczne ceny obowiązujące na stacjach. Oczywiście mogło być lepiej, bo co do zasady za paliwa płaciliśmy nieco więcej niż w 2017 r. – mówi Urszula Cieślak, analityk BM Reflex. Zauważa, że w 2018 r. za benzynę Pb95 płaciliśmy średnio 4,93 zł, za olej napędowy – 4,92 zł, a za autogaz – 2,25 zł. Dla porównania rok wcześniej ich ceny wynosiły odpowiednio 4,59 zł, 4,44 zł oraz 2,08 zł.

Duże wahania kursu ropy i USD powodowały jednak, że w poszczególnych kwartałach, a nawet miesiącach dochodziło do istotnych zmian na rynku paliw. Ponadto rósł popyt, który musiał być równoważony importem realizowanym na wysokim poziomie nawet przez krajowe rafinerie. – Dodatkowo branża, tak jak cała gospodarka, musiała radzić sobie z rosnącymi kosztami działalności – twierdzi Cieślak. Tłumaczy, że krajowe rafinerie Orlenu i Lotosu we wrześniu i październiku, gdy kurs ropy był wysoki, podwyższały ceny produkowanych paliw. W kolejnych tygodniach, zwłaszcza w grudniu, gdy cena surowca mocno spadała, zniżki na dieslu i benzynach były już znacznie mniejsze. W efekcie producenci i stacje paliw realizowały wyższe marże i nie śpieszyły się z ich obniżką, rekompensując sobie niską marżę z października.
– Taki manewr był możliwy do wykonania również dlatego, że dziś Polacy zarabiają lepiej i tym samym akceptują wyższe ceny paliw niż jeszcze rok temu. Z drugiej strony należy zauważyć, że w ostatnich tygodniach benzyna i diesel na stacjach tanieją, co generalnie jest odbierane pozytywnie – uważa Cieślak. Dodaje, że w tej sytuacji, gdy po Nowym Roku producentów i importerów zacznie obowiązywać nowa opłata emisyjna, nie będzie potrzeby skokowych podwyżek cen paliw na stacjach. Co więcej, mogą one na początku roku dalej spadać.
Analitycy dostrzegają też istotne zmiany poza Polską. – Rok 2018 niewątpliwie przyniósł zmianę sił na międzynarodowym rynku ropy naftowej. Z jednej strony mocno zmalała rola państw zrzeszonych w OPEC, a z drugiej strony widać wyraźny wzrost zaznaczenia USA – mówi Jakub Bogucki, analityk rynku paliw E-petrol.pl. Jego zdaniem szczególnie widoczne było to w drugiej połowie roku, kiedy państwa OPEC deklarowały zmniejszenie wydobycia ropy, a jej kurs nadal spadał.

Kolejną ważną zmianą, zwłaszcza w Europie i Polsce, był wzrost ceny diesla powyżej ceny benzyny Pb95. To przede wszystkim rezultat wzrostu popytu na olej napędowy i nienadążającej za nim podaży. Być może wiosną znowu dojdzie do odwrócenia proporcji cen obu paliw. Dużo będzie tu jednak zależało od globalnego popytu i podaży benzyn i diesla.
– Rok 2018 to również czas wymyślenia i uchwalenia przez obecną ekipę rządząca opłaty emisyjnej, która spowoduje, że daniny płacone na rzecz państwa zawarte w cenie paliw będą jeszcze większe niż dotychczas. Wyjątkowo dużo działo się też w szeroko rozumianym obszarze elektromobilności i paliw alternatywnych – twierdzi Bogucki. Mimo to jego zdaniem w najbliższych latach znaczenie paliw tradycyjnych w krajowej gospodarce nie zmaleje.