– Podniesienie celu jest konieczne. Z punktu widzenia nauki nawet proponowane przez Komisję 55% jest niewystarczające. By zatrzymać wzrost średniej temperatury globalnej na poziomie 1.5°C, Unia Europejska powinna przyjąć cel 65% do 2030 roku – oczywiście zakładając, że przyjmie zobowiązania uwzględniające możliwości krajów członkowskich i stopień odpowiedzialności za stworzenie problemu. Jest bardzo prawdopodobne, że Parlament Europejski zaproponuje wyższy cel, idąc za głosem swojej Komisji Środowiska, która 11 września zaproponowała 60%. Nasze plany powinny brać pod uwagę potrzeby obywateli i zasady sprawiedliwości społecznej, ale musimy też pamiętać, że na braku działań wszyscy stracimy najwięcej. Nie możemy największych wyzwań bez końca odkładać „na lepsze czasy”, bo one mogą nie przyjść. Pierwsze konsekwencje rabunkowego podejścia do środowiska i zakłócania równowagi klimatycznej już nas dosięgają. Jeśli nadal będziemy wprowadzać jedynie kosmetyczne zmiany, głośno chwaląc się, że robimy co trzeba, przegapimy szansę na przeprowadzenie transformacji sprawnie i osiągnięcie przy tym największych współkorzyści – komentuje Urszula Stefanowicz z Polskiego Klubu Ekologicznego Okręgu Mazowieckiego, ekspertka Koalicji Klimatycznej.
Premier RP Mateusz Morawiecki/AFP
– Skutki zmiany klimatu odczuwalne są już w każdym kraju świata i w większości z nich znacząco się nasilają – ludzi dotyka głód, niedożywienie, wypadki wskutek ekstremalnych zjawisk pogodowych, rzadkie choroby tropikalne na obszarach, na których dotąd nie występowały, konflikty zbrojne na terenach objętych suszą czy masowe migracje. Dyskusja o emisjach CO2 to tak naprawdę dyskusja o zdrowiu, życiu i przyszłości kolejnych pokoleń. Dobrze, że ambicja redukcji jest stopniowo zwiększana, ale jeśli naukowcy mówią, że to wciąż za mało to spójrzmy prawdzie w oczy – jakikolwiek kompromis czy opieszałość bezpośrednio odbije się na życiu ludzi. A najbardziej dotknięte chorobami klimatozależnymi i innymi konsekwencjami zmiany klimatu są dzieci, zwłaszcza te do 5. roku życia. Jesteśmy odpowiedzialni za ich przyszłość i to, żeby nasze przedłużające się negocjacje czy zbyt powolne dochodzenie do neutralności klimatycznej nie skazały ich na warunki niezdatne do przetrwania – dodaje Weronika Michalak z HEAL Polska, organizacji zajmującej się wpływem czynników środowiskowych na zdrowie publiczne.
– Obserwując prace nad projektem Prawa klimatycznego UE należy wnioskować, że redukcja emisji o 55 proc. staje się teraz punktem wyjścia dla dalszych dyskusji i poziom ambicji UE na rok 2030 niższy już nie będzie. W ubiegłym tygodniu komisja ENVI (Komisja Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności) w Parlamencie Europejskim poparła w swoim stanowisku podwyższenie celu unijnego do 60 proc. redukcji emisji do roku 2030 – mówi Anna Ogniewska, ekspertka ds. polityki energetycznej Greenpeace Polska. Jej zdaniem polski rząd powinien przestać działać tak jakby w dalszym ciągu funkcjonował w jakiejś bańce i powinien również poprzeć podwyższenie unijnego celu do min. 55 proc. redukcji emisji na poziomie UE na rok 2030. – Polski rząd musi obrać długofalowy kierunek, do którego będziemy zmierzać i zagwarantować sobie stabilne finansowanie koniecznych zmian ze środków UE. Wyższy cel oprócz ochrony klimatu przyniesie też wiele innych korzyści jak np. czystsze środowisko, zdrowsze społeczeństwo, niższe koszty przystosowania się do zmiany klimatu, rozwój nowych i trwałych zielonych miejsc pracy oraz rozwój innowacyjności i technologii – mówi.
Siedziba Komisji Europejskiej w Brukseli