Rz: Polska jest zadowolona z wyników szczytu klimatycznego w Paryżu. Ma powody?
Jerzy Buzek: Nam zależało na dwóch sprawach. Po pierwsze, żeby w porozumieniu nie znalazł się zapis o odejściu od węgla. Od 11 lat w Parlamencie Europejskim podkreślam, że trzeba odchodzić od emisji, która jest groźna, a nie od samego węgla. Jeśli stworzymy instalacje, w których węgiel jest wykorzystywany w sposób czysty dla środowiska, to on nam nie przeszkadza. Prace nad takimi technologiami trwają w naszym Centrum Czystych Technologii na Śląsku. Po drugie, w Paryżu udało się też wprowadzić lasy jako ważny czynnik eliminowania dwutlenku węgla. To nam ulży, jeśli chodzi o koszty redukowania CO2.
Jak udało się uniknąć słowa „dekarbonizacja” w negocjacjach na poziomie światowym?
Takie kraje jak Chiny, Indie, Indonezja są ogromnymi emitentami CO2, używają węgla na potęgę. One być może ustabilizują zużycie węgla na obecnym poziomie, ale przez najbliższych kilkanaście lat nie zamierzają go zmniejszać. Swoje zwiększone potrzeby energetyczne będą zaspokajać ze źródeł odnawialnych i z energii nuklearnej. Ale na pewno węgla nie ograniczą. USA też nie zamierzają z węgla rezygnować. Z kolei zapis o lasach był ważny też dla Brazylii, Rosji, Kenii czy Konga.
To jest zobowiązanie międzynarodowe. Pytanie, jak UE przełoży to na swoje wewnętrzne działania. Czy pan uważa, że w UE jest atmosfera, żeby nie „dekarbonizować”?