Rz: Coraz więcej mówi się o inteligentnych miastach. O których w Polsce możemy powiedzieć już, że są smart?
Bartosz Soroczyński: Badania prowadzone przez organizacje globalne i lokalne oraz polskie uczelnie pokazują różne metodyki pomiaru bycia smart. To trudne. Jest aż 20 wymiarów, które składają się na bycie smart danego miasta. Inteligencję tę można mierzyć m.in. poprzez efektywność ekonomiczną w obszarach telekomunikacji czy infrastruktury. Na każdy z tych 20 obszarów efektywności składa się z kolei po kilkadziesiąt wskaźników.
Bycie smart musi być bezpośrednio skorelowane ze strategią miast i ich długookresową wizją. To ważne, czy miasto chce być ośrodkiem akademickim czy też miejscem, gdzie realizowane są inwestycje zagraniczne. Dopiero później można myśleć o tworzeniu projektu smart. W Polsce mamy jednak problem, bo nie wszystkie miasta mają takie długofalowe strategie.
Czyli jest źle?
Nie do końca. Mamy wiele pozytywnych przykładów, jak choćby Poznań, który w 2010 r. opracował taką długofalową strategię przy współpracy przedstawicieli samorządu i świata nauki. Na pewno idziemy w dobrą stronę, jest wiele inicjatyw smart stymulowanych przez samorządy oraz firmy telekomunikacyjne, informatyczne czy infrastrukturalne. Te promując nowoczesne technologie, jak np. inteligentna infrastruktura oświetleniowa, stymulują rozwój tego typu projektów.