Złożył pan przeciwko OPEC pozew, w którym domaga się wyrównania swoich strat związanych z działaniami kartelu. Na czym się ten pozew opiera? Jak oszacował pan poniesione przez siebie straty?
Pozwałem OPEC jako indywidualny konsument, który zaopatruje się w produkty ropopochodne, głównie benzynę do motocykla i olej opałowy do ogrzewania domu. Założyłem, że rynek ropy naftowej jest pod wpływem kartelu, a szacunki swoich strat oparłem na badaniach, które ustalają, o ile istnienie kartelu na danym rynku zawyża ceny.
Badania wskazują, że w takim przypadku ceny mogą być o 5–45 proc. wyższe niż w scenariuszu braku kartelu. Ponieważ OPEC działa na skalę światową jako kartel już od kilkudziesięciu lat, a popyt na ropę jest dość sztywny, skutkiem tego najprawdopodobniej jest znaczące zawyżenie cen. Zażądałem naprawienia strat poniesionych w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Sąd przyjął pozew, nakazał OPEC odpowiedzieć na moje roszczenie i wskazać swoich prawników.
Spodziewa się pan, że pozwów tego rodzaju będzie więcej? Dlaczego do tej pory ludzie ich nie wnosili?
Tak. Myślę, że moim śladem może pójść wielu ludzi. Do tej pory takie procesy miały miejsce w USA, ale pozwy zostały ostatecznie odrzucone ze względu na immunitet OPEC jako podmiotu państwowego. W Europie jest jednak inaczej, a to za sprawą węższej definicji takiego podmiotu. Nie słyszałem dotąd o takich pozwach w Europie, ale zakładam, że nie wnoszono ich ze względu na brak świadomości, że OPEC można pozwać.