Kraje Unii dyskutują o wprowadzeniu zakazu importu ropy z Rosji. Naciskają na to Amerykanie, ale na razie zgody na taki ruch nie ma. Co zaskakujące - przeciwni zakazowi nie są ci, którzy w dużym stopniu zależą od rosyjskiego importu, ale kraje, w których tłuste synekury w rosyjskich spółkach naftowych od lat zajmują byli politycy i biznesmeni.
Krajem, który wśród członków Unii jest najbardziej zależny od surowca z Rosji jest Słowacja, gdzie rosyjska ropa stanowi 78,4 proc. całego importu (stan na koniec 2020 r. według Europejskiej federacji transportu i środowiska, Reuters). Na Litwie było to 68,8 proc., a w Polsce 67,5 proc. Czwarta w tej statystyce Finlandia 66,8 proc. potrzebnej ropy kupowała w Rosji. W wypadku Węgier jest to 44,6 proc.
Największa gospodarka Europy, czyli Niemcy, kupowała w Rosji 29,7 proc. surowca. Bez żadnego kłopotu i szybko ropę z Rosji zastąpią natomiast Wielka Brytania (12,2 proc.), Włochy (12,5 proc.) Szwecja (12,9 proc. potrzebnej ropy kupowała w Rosji), Francja (13,3 proc.) czy Dania (14,9 proc.).
Czytaj więcej
Wielkość importowanego węgla do Polski w 84 proc. składa się z węgla rosyjskiego. Zdaniem analityków PKO BP sprowadzany węgiel z innych kierunków będzie droższy niż węgiel z Rosji ze względu na dodatkowe koszty frachtu. – Wysokie ceny węgla będą znacznym obciążeniem dla gospodarstw domowych oraz pogorszą sytuację ciepłowni – podkreślają analitycy PKO BP w ostatnim rynkowym raporcie.
Kraje UE nie uzgodniły jeszcze dalszych sankcji wobec rosyjskiego sektora energetycznego, a w szczególności przemysłu naftowego, ale takie sankcje nie są wykluczone. Poinformowała o tym we wtorek, przed rozpoczęciem posiedzenia w Brukseli Rady do Spraw Ogólnych UE, fińska minister ds. europejskich Tytti Tuppurainen.