Cena ropy gatunku Brent skoczyła w poniedziałek rano o 1,6 proc., do 71,6 dol., za baryłkę. W ten sposób rynek reagował na doniesienia o ataku na dwa saudyjskie tankowce u wybrzeży Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Do ataku doszło w niedzielę w pobliżu portu Fudżajra. Początkowe doniesienia mówiły o tym, że zaatakowano cztery statki handlowe. W poniedziałek saudyjskie Ministerstwo ds. Ropy Naftowej sprecyzowało, że wśród uszkodzonych okrętów były dwa tankowce z Arabii Saudyjskiej. Jeden z nich płynął z ropą dla amerykańskich klientów. Ten incydent określono jako „atak sabotażowy”. Saudyjskie władze nie sprecyzowały, jak został on przeprowadzony ani kto mógł być sprawcą. Nie było ofiar w ludziach ani nie doszło do wycieku ropy do morza. Atak ten określono jednak jako „zagrożenie dla globalnych dostaw ropy”.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych ZEA poinformowało w nocy z niedzieli na poniedziałek, że doszło do „operacji sabotażowej” przeciwko tankowcom. Zdementowało jednak doniesienia mówiące o wielkich eksplozjach w porcie Fudżajra. ZEA rozbudowują ten port, chcąc uczynić z niego jeden z największych na świecie magazynów ropy. Władze ZEA również nie wskazały winnych sabotażu.
Podejrzenia kierują się jednak w stronę Iranu. Wcześniej przedstawiciele irańskich władz grozili, że mogą zablokować cieśninę Ormuz (przez którą idzie w świat ropa wydobywana nad Zatoką Perską), jeśli USA zaostrzą sankcje wobec Iranu. Amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo, w reakcji na atak na saudyjskie tankowce, odwołał lot do Moskwy i przybył do Brukseli naradzać się z sojusznikami w sprawie Iranu.
W ocenie Jakuba Boguckiego, analityka rynku paliw e-petrol.pl, zawirowania w rejonie Zatoki Perskiej mogą mieć wpływ na całą światową gospodarkę. – Wygląda mi to na sytuację, której rynek bardzo nie lubi. Chodzi o to, że pojawia nam się realne i militarne zagrożenie w rejonie cieśniny Ormuz, co może dać się w krótkim czasie odczuć na kursie ropie – mówi Bogucki. Jego zdaniem dopóki nie dojdzie do jakiegoś wyjaśnienia sytuacji, należy się spodziewać dalszych komplikacji relacji między Stanami Zjednoczonymi a Iranem i Arabią Saudyjską, które i tak są już napięte. – Wprawdzie na razie nie dochodzi do żadnego wycieku czy przerwania dostaw, ale trzeba pamiętać, że chodzi o niebezpieczne działania w rejonie, przez który przechodzi 20 proc. światowej produkcji, a to zawsze może wzbudzić obawy i podbijać tzw. premię ryzyka w cenie ropy – uważa analityk e-petrol.pl.
CZYTAJ TAKŻE: Brudna ropa z Rosji straszy w Unii