Powołując się na opinie wojskowych, „Der Spiegel” pisze, że w przypadku ataku na Sojusz największym problemem logistycznym byłoby ciągłe zaopatrzenie wojsk na wschodniej flance w paliwo. O ile amunicja i części zamienne mogą być dostarczane drogą lotniczą, to w przypadku kerozyny, benzyny i diesla ze względu na „gigantyczne potrzeby” byłoby to niemożliwe.
NATO zdawało sobie sprawę z tego problemu w czasach zimnej wojny. Wtedy zbudowano cały system rurociągów mogących dostarczać paliwo w okolice ewentualnego frontu, który wtedy przebiegał między dwoma państwami niemieckimi. Zbudowana wówczas sieć połączeń istnieje do dziś.
Czytaj więcej
Wizyta prezydenta Andrzeja Dudy w Waszyngtonie potwierdziła najgorsze obawy. W nowym świecie, jaki buduje Donald Trump, Polska nie jest podmiotem dla Stanów Zjednoczonych, a już z pewnością nie jest graczem kluczowym.
Jedna nitka łączy porty we Francji, Belgii i Holandii z Bramsche w Dolnej Saksonii i okolicami Ingolstadt w Bawarii. Druga dostarcza paliwo z Danii do Hohn w Szlezwiku-Holsztynie.
System rurociągów z czasów zimnej wojny
Po przystąpieniu krajów z Europy Środkowej i Wschodniej do NATO front przesunął się daleko na Wschód, ale system zaopatrzenia w paliwo pozostał bez zmian. Dopiero po ataku Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku NATO podjęło decyzję o rozbudowie infrastruktury. Komisja Wojskowa NATO poleciła opracowanie planów budowy rurociągów i zbiorników.