O 5 proc. Rosja zamierza ograniczyć wydobycie ropy od początku przyszłego miesiąca – poinformował w piątek Kreml. Po tym jak od grudnia rosyjski eksport surowców energetycznych był obejmowany coraz dalej idącymi restrykcjami, inwestorzy spodziewali się ograniczenia dostaw z tego kierunku.
Czytaj więcej
Od 5 lutego obowiązuje embargo na rosyjską ropę naftową. Wcześniejsze głosy ekspertów sugerowały z tego powodu znaczące podwyżki cen paliw. Realia jednak są zupełnie inne, bo na stacjach możemy zaobserwować nawet obniżki cen.
W lutym unijne embargo, wcześniej dotyczące ropy nieprzetworzonej, objęło także produkty ropopochodne. Dodatkowo towarzyszy mu limit cenowy dla innych odbiorców, którego przekroczenie oznacza brak dostępu do obsługi transportów przez firmy zachodnie. Ceny surowca zareagowały na deklaracje Kremla ponaddwuprocentową zwyżką, co jednak przy ostatnio podwyższonej zmienności było dość umiarkowanym ruchem.
Wszystko dlatego, że władze w Moskwie od początku groziły ograniczeniem dostaw w ramach odwetu, a Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA) zapowiadała ich głęboki spadek wynikający z samych przyczyn ekonomicznych. Według organizacji przed końcem tego kwartału rosyjskie wydobycie ma spaść o 1,6 mln baryłek dziennie, co oznaczałoby trzykrotnie większe cięcie, niż to zapowiedziane przez Kreml.
Mimo to doniesienia z Moskwy były o tyle niepokojące, że zbiegły się z serią informacji o zakłóceniach produkcji na Morzu Północnym, w Iraku i Ameryce Południowej. Co więcej, niechętny do uzupełnienia braków na rynku jest kartel OPEC+, a globalny popyt na ropę powinno wesprzeć popandemiczne otwarcie Chin.