Zmiany klimatyczne: z czym tak naprawdę się mierzymy?

Dlaczego walka ze słomkami i smogiem nie wystarczy oraz o tym, jak młode pokolenie walczy o swoją przyszłość – piszą Natalia Domoń i Anna Pawłowska Członkinie Młodzieżowego Strajku Klimatycznego.

Publikacja: 19.04.2019 12:39

Zmiany klimatyczne: z czym tak naprawdę się mierzymy?

Foto: Emissions rise from a refinery in Louisiana. Photographer: Luke Sharrett/Bloomberg

Co ma smog do klimatu i co ma klimat do plastiku?

Bardzo często walkę ze smogiem kojarzymy bezpośrednio ze zmianami klimatycznymi, a walkę z plastikiem z jedyną słuszną drogą polityki klimatycznej. To jednak niezupełnie tak… Istnieje fundamentalna różnica pomiędzy zachodzącymi zmianami klimatycznymi, a „konwencjonalnym” zanieczyszczeniem środowiska – choć są też powiązania.

""

Fot. WWF

Foto: energia.rp.pl

Zacznijmy od różnic: zmiana klimatu jest rezultatem emitowania przez ludzkość gazów cieplarnianych, głównie dwutlenku węgla ze spalania paliw kopalnych i ma skalę globalną (z punktu widzenia zmiany klimatu nie ma znaczenia, czy cząsteczka CO2 ze spalenia węgla została wyemitowana w Krakowie czy Pekinie). Smog składa się z pyłów i różnych związków chemicznych, takich jak m.in. tlenki siarki i azotu, węglowodory aromatyczne czy metale ciężkie – jego zasięg jest zaś lokalny (czyli dla intensywności smogu w Krakowie nie ma znaczenia to, jaki smog jest w Pekinie). Plastikowe (i inne) śmieci także w większości pozostają w rejonie, w którym zostały wyrzucone (choć na przykład prądy oceaniczne mogą roznosić trafiające do morza śmieci w miejsca odległe o tysiące kilometrów).

CZYTAJ TAKŻE: Młodzi walczą o klimat

A „punkty styku”? Zarówno zmiana klimatu jak i smog są w lwiej części powodowane przez spalanie paliw kopalnych. Gdybyśmy zaprzestali ich spalania, za jednym zamachem rozwiązalibyśmy zdecydowaną większość problemów zarówno zmiany klimatu, jak i smogu. Trzeba mieć na uwadze, że można rozwiązywać jeden problem, ale pogarszając inne. Na przykład można ograniczać smog, wymieniając piece węglowe na lepsze piece węglowe lub gazowe, ale to oznacza, że wciąż emitujemy CO2 – a biorąc pod uwagę, zgodnie z raportem IPCC z zeszłego roku, że dla zapobieżenia niebezpiecznej zmianie klimatu musimy zredukować emisje CO2 o połowę w ciągu dekady i do zera kilkanaście lat później – wdrażając takie działania gwarantujemy sobie katastrofę klimatyczną. Z kolei przechodząc na ogrzewanie drewnem, ograniczamy emisje CO2 (podczas spalenia drewna do atmosfery wraca węgiel, który roślina wcześniej pobrała z atmosfery w procesie fotosyntezy), ale smog wciąż będzie..

""

Niska emisja powoduje powstanie smogu w okresie grzewczym

Foto: energia.rp.pl

Podsumowując: mówiąc o zanieczyszczeniu środowiska, skupiamy się na zdrowiu ludzi i zwierząt tu i teraz. Mówiąc zaś o zmianach klimatycznych, mówimy o problemie zmiany warunków w jakich żyjemy oraz całkowitej, nieodwracalnej w ludzkiej skali czasu zmianie oblicza planety na której żyjemy.

Smog czujemy naszymi nosami i widzimy naszymi oczami. Plastik – trwała substancja jednorazowego użytku – przesyca środowisko, zabijając coraz liczniej zwierzęta i w formie mikroplastiku trafiając do naszych organizmów.

Zmiany klimatu, choć nie tak bezpośrednio namacalne, stanowią jeszcze poważniejsze zagrożenie, na wiele sposobów zresztą.

Anna Pawłowska, Młodzieżowy Strajk Klimatyczny

Anna Pawłowska, Młodzieżowy Strajk Klimatyczny

Foto: energia.rp.pl

Zarówno zmiana klimatu jak i smog są w lwiej części powodowane przez spalanie paliw kopalnych. Gdybyśmy zaprzestali ich spalania, za jednym zamachem rozwiązalibyśmy zdecydowaną większość problemów zarówno zmiany klimatu, jak i smogu – pisze Anna Pawłowska z Młodzieżowego Strajku Klimatycznego.

Dla człowieka temperaturą na granicy bezpieczeństwa jest 30°C i chociaż my, mieszkańcy Europy Środkowej, doznajemy jej przekroczenia tylko podczas upalnych lat, sytuacja zaczyna się dynamicznie zmieniać. Jednym z najpoważniejszych następstw globalnego ocieplenia jest stopniowa zmiana rozmieszczenia stref klimatycznych. Oznacza to, że tereny do tej pory umiarkowane zaczynają być coraz gorętsze, a okolice podbiegunowe z czasem zaczynają zanikać. Prosto myślący człowiek stwierdziłby, że ogólnie rzecz biorąc, ma to swoje zalety. Nie musielibyśmy np. wyjeżdżać na wakacje do ciepłych krajów, bo już u siebie, mielibyśmy fantastyczną pogodę. Niestety sprawa nie maluje się tak kolorowo…

""

Pustynia w stanie Teksas w USA/Bloomberg

Foto: energia.rp.pl

Odpoczywający człowiek wydziela ciepło na poziomie ok. 100 W – to tyle, co mocna żarówka żarowa. Gdyby nie odprowadzał tego ciepła do otoczenia, po kilku godzinach dostałby udaru termicznego, stracił przytomność i zmarł. Na całe szczęście nie mamy z tym problemu – otoczenie jest znacznie chłodniejsze od temperatury powierzchni naszej skóry, wynoszącej ok. 35°C. Nawet, jeśli jest cieplej, możemy pozbyć się nadmiaru ciepła za pomocą pocenia się – parująca woda odbiera ciepło z naszej skóry, chłodząc nas. Jeśli jednak wilgotność powietrza jest wysoka, pot nie wyparuje. Możliwość chłodzenia się naszych organizmów zależy więc zarówno od temperatury otoczenia, jak i jego wilgotności – przelicza się to w oparciu o tzw. temperaturę mokrego termometru (pokazuje ją owinięty wilgotną gazą termometr). Gdy temperatura mokrego termometru przekracza 35°C, nie jesteśmy w stanie pozbyć się generowanego przez nasz organizm ciepła: już po kilku godzinach zdrowy, siedzący w bezruchu w cieniu w slipkach i wachlowany człowiek straci przytomność i zejdzie na udar termiczny. Już temperatura mokrego termometru na poziomie 30°C jest uznawana za ekstremalnie niebezpieczną.

CZYTAJ TAKŻE: Polityka energetyczna pod ostrym ostrzałem krytyki

W miarę postępowania zmiany klimatu będą przesuwać się strefy klimatyczne – jeśli ludzkość spali większość zasobów paliw kopalnych, zrobi się u nas jak w tropikach. Jeśli ktoś z czytelników już się cieszy na myśl o rosnących w Polsce palmach, to niech pomyśli: a jak wtedy będzie w tropikach, na przykład w Afryce i na Bliskim Wschodzie? Otóż będzie tam tak, że fale upałów będą fizycznie zabójcze dla ludzi, a także całej reszty zwierząt stałocieplnych, od bydła na polach, po dziko żyjące ptaki i ssaki. Załamie się rolnictwo. Przyjdzie głód. Rozsypie się gospodarka i porządek społeczny.

""

A farm worker weeds a field of peppers on the South Valley Development Company farm in Toshka, Egypt/Bloomberg News

Foto: energia.rp.pl

Gdy zmieniał się klimat, ludzie migrowali. Tak było zawsze. Tak będzie i tym razem. Nastąpią masowe migracje ludzi na ogromną skalę ze zbyt gorących, niezdatnych do życia terenów. Teraz, proszę, wyobraź sobie nie setki tysięcy, lecz setki milionów uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu na granicach Europy za kilkadziesiąt lat. Widzisz to oczami wyobraźni? To będą ludzie o innym kolorze skóry, wyznający inną religię, w większości biedni, bez wykształcenia i nie znający naszego języka. Ale to będą ludzie – ludzie uciekający przed głodem, chaosem i przemocą. Wpuścimy ich wszystkich? Nie wpuścimy nikogo? Wpuścimy wybranych? Jak do tego dojdzie, nie będzie łatwych odpowiedzi. Niestety, znając ludzką naturę może dojść do konfliktów…

Straszne, nie wydaje się Wam? Perspektywa wojny o coś tak podstawowego jak woda czy bezpieczne warunki klimatyczne wydają się być problemem trzeciego świata, jednak w tempie, w jakim obecnie postępuje globalne ocieplenie może wkrótce stać się rzeczywistością również dla krajów wysoko rozwiniętych. Jeśli komuś wydaje się, że „nasza chata z kraja” i kiedy dojdzie do destabilizacji światowej sytuacji geopolitycznej, całe zamieszanie nas ominie, to ma rację – wydaje mu się.

""

Natalia Domoń, Młodzieżowy Strajk Klimatyczny

Foto: energia.rp.pl

W miarę postępowania zmiany klimatu będą przesuwać się strefy klimatyczne – jeśli ludzkość spali większość zasobów paliw kopalnych, zrobi się u nas jak w tropikach. Jeśli ktoś z czytelników już się cieszy na myśl o rosnących w Polsce palmach, to niech pomyśli: a jak wtedy będzie w tropikach, na przykład w Afryce i na Bliskim Wschodzie? – pyta Natalia Domoń z Młodzieżowego Strajku Klimatycznego.

Pojawia się więc pytanie: Czy indywidualne wybory mają jakikolwiek wpływ na problem o tak dużej skali? Mówi się, że chcący zmian, powinni zacząć od siebie i oczywiście dużo w tym prawdy. Być może nasza słomka w morzu tysięcy innych nie robi wielkiej różnicy, ale rezygnacja z niej jest z pewnością dobrym początkiem. Wystarczy jedna osoba, aby rozpocząć coś wielkiego, czego świetnym przykładem jest szwedzka aktywistka Greta Thunberg. Piętnastolatka zaczęła działać samotnie, strajkując co piątek przed szwedzkim parlamentem. Z czasem jej jednoosobowy protest zmienił się w globalny ruch młodzieży. Jak widać jednostkowe poczynania też się liczą, ale w kwestiach dotyczących chociażby planu energetycznego państwa, wybory indywidualne tracą na swoim wpływie, a kryzys klimatyczny głównie zawdzięczamy tym dużym decyzjom. Zwykły człowiek spoza świata politycznego i przemysłowego nie przyczynił się do tego, że od początku XXI wieku zostało zużyte ⅓ złóż paliw kopalnych w historii ludzkości. Tak samo zwykły człowiek nie zdecydował pomimo przeciwwskazań naukowców, aby za 20 lat przemysł energetyczny w Polsce wciąż opierał się w głównej mierze na węglu.

"Globalna emisja dwutlenku węgla (CO2) zwiększyła się w 2012 r. aż o 61 proc. w stosunku do roku 199

Shutterstock

Foto: energia.rp.pl

Zdając sobie z tego sprawę nasuwa się odpowiedź. To właśnie szybkie i głębokie zmiany systemowe są jedyną realną i skuteczną drogą ku zapobieżeniu dalszym skutkom globalnego ocieplenia. Dlatego też polski Młodzieżowy Strajk Klimatyczny skupia się na wywarciu presji na władzach i popularyzacji tego tematu. Postuluje m.in. o przyjęcie raportu IPCC jako podstawy działań politycznych i podniesienie poziomu edukacji o zmianach klimatycznych w szkołach poprzez aktualizację podstawy programowej. Indywidualne działania na rzecz środowiska są istotne, ponieważ zmieniając nasz styl życia i rezygnując z wygodnych rozwiązań, stajemy się świadomymi mieszkańcami Ziemi. Przedstawiciele Młodzieżowego Strajku Klimatycznego właśnie takich reprezentują. Świadomi problemu, organizujemy się i wychodzimy na ulice, aby zwrócić na niego uwagę.

Dorośli i politycy często mówią, jak bardzo zależy im na naszej przyszłości. A tymczasem jak przychodzi co do czego, w imię krótkoterminowych korzyści pielęgnują węglową energetykę i inne wysokoemisyjne sektory gospodarki, mówiąc tym samym: “nam się fajnie żyje, nie zamierzamy podejmować wysiłku, bo rachunek za nasze emisje zapłacicie wy – nasze dzieci”. Najwyższy czas, żeby dorośli przestali gadać, jak im zależy na naszej przyszłości, lecz faktycznie o nią zadbali.

""

Foto: energia.rp.pl

Do naszego krzyku – do krzyku Waszych dzieci! – powinni dołączyć wszyscy, bez względu na wiek i poglądy. Kiedy nieodwracalne skutki krótkowzrocznej polityki klimatycznej nadejdą, konsekwencje bierności polityków odczujemy wszyscy, dlatego trzeba wiedzieć z jakim problemem się mierzymy i jak do niego podejść. Pomimo wielu niewiadomych, jedno jest pewne, musimy zacząć działać natychmiast, bez półśrodków. To walka o najwyższą stawkę, a czasu jest coraz mniej. Prosimy, pomóż!

Natalia Domoń i Anna Pawłowska Członkinie Młodzieżowego Strajku Klimatycznego
we współpracy z profesorem Marcinem Popkiewiczem

Co ma smog do klimatu i co ma klimat do plastiku?

Bardzo często walkę ze smogiem kojarzymy bezpośrednio ze zmianami klimatycznymi, a walkę z plastikiem z jedyną słuszną drogą polityki klimatycznej. To jednak niezupełnie tak… Istnieje fundamentalna różnica pomiędzy zachodzącymi zmianami klimatycznymi, a „konwencjonalnym” zanieczyszczeniem środowiska – choć są też powiązania.

Pozostało 97% artykułu
Komentarze i opinie
Krzysztof Adam Kowalczyk: Transformacji energetycznej brakuje stabilności
Komentarze i opinie
Sposób na transformację? Budowanie miejscowego dobrobytu
Komentarze i opinie
Szef PIE: W 2040 r. energetyka oparta na węglu będzie 40 proc. droższa niż OZE
Komentarze i opinie
Mariusz Janik: Tylko świnie tankują na zapas
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze i opinie
Bartłomiej Sawicki: Donald Tusk ojcem Baltic Pipe? Krok po kroku, jak było naprawdę