Polska energetyko nie tędy droga

Ukazały się dwa dokumenty projekt Polityki energetycznej Polski do 2040 roku (PEP 2040) oraz projekt Krajowego planu energii i klimatu do 2030 r. (KPEiK 2030), co to oznacza dla Polski dzisiaj i w perspektywie połowy XXI w.

Publikacja: 22.01.2019 14:51

Polska energetyko nie tędy droga

Foto: energia.rp.pl

Bezpieczeństwo energetyczne to duże elektrownie czy energetyka rozproszona

W najbliższych latach należy zamknąć przestarzałe bloki węglowe. Budowanie i uruchamianie dzisiaj elektrowni węglowych oznacza, że powinny one funkcjonować przez co najmniej następnych 40 lat, czyli do roku 2060 albo i dłużej. Biorąc pod uwagę, że energetyka odnawialna staje się coraz bardziej konkurencyjna, budowa elektrowni węglowych wpędza nas w koszty osierocone, które będzie płacić całe społeczeństwo, obecne i przyszłe pokolenia. Przykładem tego jest rynek mocy.

Już dzisiaj produkcja energii elektrycznej z wiatru jest tańsza niż z węgla, co powoduje albo ograniczenie pracy bloków węglowych, albo wręcz ich odstawienia. Gotowa do budowy jest Ostrołęka C, stanowi ona przykład decyzji politycznej, niepartej w żadnym stopniu o analizy ekonomiczne.

W modelu bezpieczeństwa energetycznego opartego o duże elektrownie sieć przesyłowa stanowi istotną dominantę, natomiast oparcie tego bezpieczeństwa na znacznym udziale energetyki rozproszonej podnosi rolę sieci dystrybucyjnej. Jednocześnie warto zdać sobie sprawę, że im więcej sieci przesyłowych wysokich napięć, tym większe potencjalnie zagrożenie terrorystyczne, militarne bądź wynikające ze zmiany klimatu (np. huraganowe wiatry). Kształtowanie lokalnych, hybrydowych systemów energetycznych (integrujące różne rodzaje OZE) wykorzystujących sieci niskich i średnich napięć znacznie zmniejsza to ryzyko. Dzięki inteligentnym rozwiązaniom i postępom w zarządzaniu energią następować będzie wzmacnianie koncepcji bezpieczeństwa energetycznego opartego na energetyce rozproszonej, czyli budowanego od dołu tzn. od budynku, osiedla, gminy, miasta itd., zgodnie z zasadą subsydiarności. To się nazywa demokracją energetyczną.

Transformacja energetyczna po co komu

Dokumenty te nie biorą pod uwagę światowych, w tym europejskich, trendów związanych z transformacją energetyczną, co skazuje Polskę na wysoce kosztowny scenariusz zachowawczy przy braku możliwości uczestniczenia w korzyściach gospodarczych z niej płynących. Wysokie ceny energii, pogorszenie konkurencyjności i wzrost ubóstwa energetycznego to konsekwencje proponowanych wyborów. Wg Bloomberg’a w połowie XXI w europejskim systemie energetycznym dominantę, bo aż 87%, stanowić będą tanie OZE, elastyczny popyt na energię i zintegrowane z tym systemy magazynowania. Przestanie on opierać się na paliwach kopalnych i nuklearnych, a zacznie jedynie polegać na zmiennej energii odnawialnej. Fotowoltaika i wiatr już teraz są tańsze niż budowa nowych elektrowni węglowych i gazowych. Do 2050 roku koszty przeciętnej elektrowni fotowoltaicznej spadną o 71%, a farmy wiatrowej – o 58%. Społeczeństwo polskie oczekuje od państwa dokonania transformacji energetycznej, gdyż w coraz większym stopniu dostrzega zagrożenia wynikające z niskiej jakości powietrza, rosnących kosztów energii, a także ze zmiany klimatu. W styczniu 2018 roku aż 95% badanych opowiedziało się za rozwojem OZE.

Po co być odpowiedzialny globalnie krajem

Wzrost temperatury w stosunku do okresu przedprzemysłowego nie powinien przekroczyć 1,5°C, co oznacza konieczność redukcji emisji gazów cieplarnianych o 50% do 2030 roku i uzyskanie neutralności klimatycznej w 2050 roku. Polska zobowiązała się do tego, podpisując Porozumienie z Paryża. Przewidywaną redukcję emisji gazów cieplarnianych podano w załączniku do dokumentu KPEiK 2030, (w dokumencie PEP 2040 tego brak) i ma ona wynieść jedynie 8% do roku 2030 i 18% do roku 2040, co świetle wymagań UE (40% do 2030) i światowych jest zdecydowanie za mało. Zmiana modelu energetyki w kierunku wycofywania się z węgla na rzecz OZE i dążenie do uznania strategicznie roli energetyki rozproszonej pozwoliłoby Polsce być krajem wiarygodnym i odpowiedzialnym w sensie globalnym. Postępująca zmiana klimatu także będzie znacząco dotykać Polskę i straty w wyniku ekstremalnych zjawisk pogodowych pogody w latach 2021–2030 mogą wynieść 120 mld zł.

Czy środowisko przyrodnicze stanowi jakąkolwiek wartość?

Stwierdzenie w PEP 2040 i potwierdzone w KPEiK 2040, że „Bezpieczeństwo energetyczne ma prymat w procesie kształtowania struktury wytwarzania energii, dlatego musi mieć decydujący wpływ na relację między racjonalnością kosztów funkcjonowania systemu a aspektem środowiskowym”. Oznacza on bowiem zgodę na degradację środowiska w imię przyjętego modelu bezpieczeństwa energetycznego. Takie podejście jest niezgodne z konstytucyjną zasadą zrównoważonego rozwoju. A przecież można wyobrazić sobie inny model, przyjazny dla środowiska, w tym dla klimatu, polityki energetycznej Polski. Środowisko przyrodnicze jest przez resort energii jak i przez cały rząd lekceważone gdyż dokumenty strategiczne dotyczące energetyki jako projekty i jako aprobowane przez rząd (programy rozwoju węgla kamiennego i brunatnego) są przyjmowane i prezentowane bez wymaganej prawem polskim i UE strategicznej oceny oddziaływania na środowiska. Co na to strażnik prawa ochrony środowiska Minister Środowiska?

Czy aby dekarbonizacja jest przeklętym słowem?

Wbrew ogólnie panującej obecnie opinii szacuje się, że dostępne dzisiaj zasoby węgla kamiennego wystarczą na 15-20 lat. Bez wielomiliardowych inwestycji odtworzeniowych utrzymanie dzisiejszego poziomu wydobycia nie będzie możliwe. To z kolei prowadzi do bardzo wysokich cen węgla i – następnie – wysokich kosztów energii (wraz z wysokimi kosztami uprawnień do emisji). Przyjęcie takiej polityki może oznaczać wzrost importu węgla kamiennego. Wg Eurostatu w roku 2018 do końca października sprowadzono do Polski 16,2 mln ton węgla. Trzy czwarte węgla pochodziło z Rosji.
Węgiel brunatny jest paliwem, które powoduje największą degradację środowiska (np. kopalnia Konin powoduje straty w rolnictwie w wysokości prawie 400 mln zł rocznie). W związku z powyższym rezygnacja z węgla powinna być jak najszybsza. Nie można czekać, aż wyczerpią się już otwarte złoża. Nie powinny też powstawać nowe bloki na węgiel brunatny.

W latach 1990–2016 dotacje dla górnictwa węgla i energetyki węglowej wyniosły 230 mld zł. Utrzymanie obecnego oligopolistycznego modelu energetyki opartej na paliwach kopalnych i dużych elektrowniach to dalsze wsparcie wynoszące 155 mld zł w latach 2017–2030. Szacuje się, że w przypadku elektroenergetyki opartej na węglu koszty zewnętrzne w latach 1990–2016 wyniosły 0,8–2,6 bln zł. Łącznie dotacje oraz koszty zewnętrzne obciążały przez te 27 lat każdego mieszkańca naszego kraju kwotą ponad 1900 zł rocznie. Czy prowadzona obecnie polityka znacznego subsydiowania górnictwa i energetyki węglowej, wraz z wysokimi kosztami zewnętrznymi, ma ekonomiczny i społeczny sens? Pogarsza ona stan zdrowia społeczeństwa, obciąża ochronę zdrowia, gospodarstwa domowe, , zdolności do pracy i uczenia się.

Warto podkreślić, że tendencja odchodzenia od węgla się nasila. Spośród 28 członków UE 26 państw oświadczyło, że po 2020 roku nie będzie inwestować w energetykę węglową. Tylko Grecja i Polska nie złożyły takich deklaracji. Podobne decyzje podejmują instytucje finansowe jak czołowe banki czy fundusze emerytalne jak i ponadto 40 organizacji oraz podmiotów związanych z kościołem katolickim.
Dekarbonizacja jest jedyną szansą wyjścia z sytuacji coraz wyższych kosztów ekonomicznych, gospodarczych, społecznych i ekologicznych energetyki opartej na węglu. Na szeroko podnoszony problem tracenia miejsc pracy trzeba spojrzeć z punktu widzenia zastępowania jednych miejsc pracy innymi, o większej liczbie, bardziej bezpiecznymi i o wyższej jakości. Dlatego trzeba wyznaczyć datę odejścia Polski od węgla np. 2035 rok.

Energetyka jądrowa czas na marzycieli czy realistów

W PEP 2040 i KPEiK 2030 stawia się na energetykę jądrową i przewiduje jej rozwój nawet do 9 GW w 2043 roku. W ten sposób po części zastąpione mają zostać elektrownie węglowe. Strategia ta ma na celu utrzymanie dominującego, tradycyjnego modelu wielkoskalowej energetyki, w nim właśnie upatruje się bezpieczeństwa energetycznego. Mimo blisko 10 lat pracy nad przygotowaniem do budowy pierwszej elektrowni jądrowej wciąż brak najważniejszych informacji – tzn. nieznany jest mechanizm jej finansowania, nie wiadomo kto miałby być inwestorem, w jakiej lokalizacji oraz jaka technologia zostanie wybrana. Od podjęcia tych decyzji do wybudowania siłowni może upłynąć co najmniej 15–20 lat. Według NIK-u tylko w latach 2014–7 wydano blisko 0,8 mld zł. Czy nie jest to przysłowiowe gonienie króliczka?
Obecnie energetyka jądrowa na świecie jest w stagnacji. W ostatnich latach więcej reaktorów jądrowych zostało zamkniętych niż otwartych. Występują trzy główne powody; poważne trudności zapewnieniem bezpieczeństwa, b. wysokie koszty i nie do końca rozwiązany problem odpadów wysokoaktywnych. Należy zaprzestać marzyć o energetyce jądrowej a stanąć twardo na ziemi i niezasadnie wydane środki na jej rozwój przeznaczyć na wsparcie rozwoju OZE oraz poprawę efektywności energetycznej. Będą to rozsądnie wydane pieniądze.

Energetyka odnawialna wróg czy przyjaciel

Potencjalnie Polska posiada wystarczające zasoby dla energetyki odnawialnej do zaspokojenia potrzeb energetycznych kraju dzisiaj i w perspektywie 2050 roku. Kluczem jest uznanie, że te nasze zasoby (słońce, wiatr, woda, biomasa, biogaz), które gwarantują pełne bezpieczeństwo energetyczne kraju, mają charakter strategiczny, a nie uzupełniający. PEP 2040 i KPEiK 2040 w planowanym kształcie traktują OZE nie jako innowacyjną i perspektywiczną szansę dla Polski, lecz tylko jako wymóg nakładany przez instytucje UE. Wskutek forsowania polityki obrony polskiego węgla wsparcie dla energetyki odnawialnej jest niestabilne i nieprzewidywalne. W wyniku czego nie wypełnimy zobowiązania UE, tzn. osiągnięcie udziału w roku 2020 w wysokości 15%, co stwierdza KPEiK 2040 i może to nas kosztować tyle samo, a może i więcej, niż przewidywane wydatkowania 9 mld zł na polityczne ratowanie się przed podwyżkami cen energii elektrycznej w 2019 roku.

Tempo spadku kosztów OZE i magazynowania energii może doprowadzić do sytuacji, w której bezpieczeństwo energetyczne oparte o duże obiekty nie wytrzyma presji rynku energetyki rozproszonej i obciąży społeczeństwo jak pisano wcześniej kosztami osieroconymi. Dzisiaj energetyka wiatrowa na lądzie pracuje 2 tys. godzin rocznie, nowsze technologie oferują już 3 tys. godzin rocznie. Za kompletnie niezrozumiałe i budzący sprzeciw należy uznać przyjęte w projekcie PEP 2040 założenie całkowitego wycofania się z farm wiatrowych na lądzie do roku 2035. Oba dokumenty dostrzegają dostrzega szansę rozwoju energetyki na morzu, ale jej potencjał jest większy, niż wskazano, a także proces jej instalowania mógłby być szybszy.

W transformacji energetycznej ważną rolę odgrywają prosumenci i lokalne, hybrydowe (integrujące różne formy OZE) systemy energetyczne. To one bowiem stają się kluczowymi elementami bezpieczeństwa energetycznego. Ograniczanie roli prosumentów, ich zniechęcanie, stanowi ogromną stratę przy tworzeniu nowoczesnego rozproszonego systemu energetycznego. Prowadzenie zdecydowanej i konsekwentnej polityki wspierania mikroinstalacji, według oceny Instytutu Energetyki Odnawialnej z 2015 roku, stwarza szansę na uzyskanie w 2030 roku liczby 3,6 mln urządzeń (ok. 100 razy więcej niż obecnie), których łączna moc mogłaby wynieść 42 GW. Przyniosłoby to wymierne korzyści w postaci: poprawy jakości powietrza, poprawy bezpieczeństwa energetycznego, ponad 25 tys. miejsc pracy, a także rozwoju krajowej bazy produkcyjnej mikroinstalacji.

Zapomniane paliwo czyli efektywność energetyczna

W projekcie PEP 2040, a także w KPEiK 2040 efektywność energetyczna nie jest postrzegana jako ważny instrument służący racjonalizacji potrzeb energetycznych. Raczej – tak jak OZE – jest wymuszana przez UE. Warto jednak zauważyć, że obecne szacunki wskazują na możliwości zaoszczędzenia 35% energii w sposób opłacalny. Możliwości techniczne są jeszcze większe i wynoszą 50%. Efektywność energetyczna i zasobowa do 2050 roku mogłaby przynieść polskim gospodarstwom domowym i przedsiębiorstwom szereg wymiernych korzyści ekonomicznych. Największy potencjał oszczędności energii tkwi w budownictwie (szczególnie w mieszkalnym), gdzie działania termomodernizacyjne, w połączeniu ze zwiększoną efektywnością urządzeń RTV, AGD i oświetlenia, mogą w latach 2015–2050 zmniejszyć zapotrzebowanie na energię o ponad 2800 TWh. Niezbędne jest jasne określenie drogi do budowania domów energooszczędnych (zużywających 40 kWh/m2/rok) i pasywnych (15 kWh/m2/rok), tak aby od 2025 roku stawiać już tylko budynki zeroenergetyczne i energetyczne plus.
Docelowo wzrost zapotrzebowania na energię powinien być rekompensowany poprawą efektywności energetycznej, inteligentnym zarządzanie energią i jej oszczędzaniem. Poziom konsumpcji energii powinien być stały.

Miks paliw kopalnych czy odnawialnych

Według oceny prof. Jana Popczyka w 2050 roku miks elektroenergetyczny, który jesteśmy w stanie osiągnąć, powinien wyglądać następująco:

  • po 10% – małe i duże biogazownie,
  • 20–25% – wiatr na lądzie,
  • 30% – wiatr na morzu,
  • 30% – fotowoltaika.

Profesor Popczyk uważa, że jest to miks racjonalny z punktu widzenia technicznego, ekonomicznego i środowiskowego, przy jednoczesnym dostosowaniu wytwarzania energii do potrzeb. Podobnego zdania jest Forum Energii, które uważa, że jeśli podążymy za trendami światowymi i postawimy na energetykę odnawialną, w 2050 roku, przy całkowitym wyeliminowaniu węgla i bez rozwoju energetyki jądrowej, jej udział może wynieść 73%. W 2030 roku energetyka odnawialna miałaby odpowiadać za 45% produkcji. Opcja tzw. zdecydowanych wysiłków proponowana przez Bank Światowy wymaga znacznej zmiany obecnej polityki w celu przyspieszenia rozwoju odnawialnych źródeł energii tak, aby energetyka odnawialna osiągnęła 47% do 2030 roku. Udział węgla spadłby wtedy do 38%. Ograniczyłoby to w znaczący sposób lokalne zanieczyszczenia powietrza i emisje CO2­. Utrzymywanie dominacji węgla (monokultura) jest bardzo szkodliwe. Niezbędna jest dywersyfikacja źródeł energii i rozwój tych odnawialnych.

Smog i ubóstwo energetyczne – smutek czy dbanie o zdrowie

Wskutek smogu w ciągu roku ok. 48 tys. osób umiera przedwcześnie, a według WHO wśród 50 miast o najgorszej jakości powietrza w UE aż 36 to miasta polskie. Obecnie, 72% budynków nie jest izolowanych w ogóle albo izolowane są one bardzo słabo, 70% wykorzystuje węgiel o niskiej jakości i nie rzadko, nielegalnie, różne odpady. Smog kosztuje społeczeństwo 110 mld zł rocznie w tym także 19 mln traconych dniówek, leki i dni hospitalizacji. Łączy to kwestię ubóstwa ekonomicznego z niską efektywnością energetyczną zamieszkiwanych budynków. Na podstawie analizy Instytutu Badań Strukturalnych można szacować, że w 2016 roku ok. 12,2% Polaków, czyli ok. 4,63 mln osób, dotkniętych było tym problemem. Aż 75% wszystkich ubogich energetycznie zamieszkiwało domy jednorodzinne. Ubóstwo to przynosi znaczne straty społeczne, w szczególności w zakresie zdrowia i wydatków na nie.

Rozwiązania problemu szukać należy w zintegrowanym programie obejmującym termomodernizację budynków, poprawę efektywności użytkowania energii, wyposażenie ich w mikro źródła energetyki odnawialnej oraz technologie rekuperacji z odzyskiem energii. Szeroki program termomodernizacji, połączony z inwestycjami w małą energetykę odnawialną, pompy ciepła i fotowoltaikę, zaproponowany został przez WiseEuropa. Jego realizacja pozwoliłaby zasadniczo ograniczyć emisje. Kosztowałaby ok. 210 mld zł do 2030 roku, z czego dotacje miałyby stanowić 58 mld zł, a całość przyczyniać się do wzrostu PKB. W projekcie PEP 2040 brak zintegrowanego spojrzenia na problem smogu, a także nie odnosi się w żadnym miejscu do efektywnych sposobów ograniczania ubóstwa energetycznego.

Pułapka czy odwaga podjęcia ryzyka politycznego

Czy prowadzona obecnie polityka energetyczna znacznego subsydiowania górnictwa i energetyki węglowej, wraz z wysokimi kosztami zewnętrznymi, ma ekonomiczny i społeczny sens? Obciąża ona ochronę zdrowia, gospodarstwa domowe, pogarsza stan zdrowia społeczeństwa, zdolności do pracy i uczenia się, niszczy środowiskowo, przyczynia się do zmiany klimatu, przenosi koszty na przyszłe pokolenia. Dlaczego władze nie dostrzegają – lub nie chcą dostrzec tych problemów – i nie postępują zgodnie z wolą większości społeczeństwa? Wygląda na to, że bieżąca polityka utrzymania władzy w postaci zapewnienia sobie głosów lobby węglowo-energetycznego jest ważniejsza niż nowoczesna gospodarka i zdrowe społeczeństwo. Dlaczego?
Dlatego niezbędnym jest porozumienie ponad podziałami partii politycznych, co do ogólnego kierunku polityki energetyczno-klimatycznej Polski w perspektywie 2050 roku tak aby wyeliminować bieżący interes polityczny i skupić się na innowacyjnej, efektywnej polityce z korzyściami dla bieżącego i przyszłych pokoleń. Z taką inicjatywą wyszła Partia Zieloni upowszechniając Ponadpartyjny plan transformacji energetycznej i ochrony klimatu dla Polski. Apel Partii Zieloni, Warszawa, 21.12.2018 w raz z propozycją 11 założeń – wyzwań – transformacji energetycznej i ochrony klimatu dla Polski.

Bezpieczeństwo energetyczne to duże elektrownie czy energetyka rozproszona

W najbliższych latach należy zamknąć przestarzałe bloki węglowe. Budowanie i uruchamianie dzisiaj elektrowni węglowych oznacza, że powinny one funkcjonować przez co najmniej następnych 40 lat, czyli do roku 2060 albo i dłużej. Biorąc pod uwagę, że energetyka odnawialna staje się coraz bardziej konkurencyjna, budowa elektrowni węglowych wpędza nas w koszty osierocone, które będzie płacić całe społeczeństwo, obecne i przyszłe pokolenia. Przykładem tego jest rynek mocy.

Pozostało 97% artykułu
Komentarze i opinie
Krzysztof Adam Kowalczyk: Transformacji energetycznej brakuje stabilności
Komentarze i opinie
Sposób na transformację? Budowanie miejscowego dobrobytu
Komentarze i opinie
Szef PIE: W 2040 r. energetyka oparta na węglu będzie 40 proc. droższa niż OZE
Komentarze i opinie
Mariusz Janik: Tylko świnie tankują na zapas
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Komentarze i opinie
Bartłomiej Sawicki: Donald Tusk ojcem Baltic Pipe? Krok po kroku, jak było naprawdę