Pod koniec ubiegłego roku Gazprom doszedł do porozumienia z pięcioma firmami Europy Zachodniej: BASF, E.ON, ENGIE, OMV i Shell. Uzgodnili dodanie dwóch dodatkowych nitek do gazociągu Nord Stream na dnie Morza Bałtyckiego, co zwiększy jego przepustowość z 55 mld m sześc. obecnie do 110 mld m sześc. w 2019 roku. Projekt wywołał kontrowersje, bo wzmacnia podziały między państwami Unii Europejskiej w polityce energetycznej i zagranicznej.
W Polityce energetycznej UE ma dwa cele. Stara się zwiększyć niezależność od poszczególnych dostawców, a w średnim terminie wyeliminować paliwa kopalne. W ostatnich latach pozycja rynkowa UE znacząco się poprawiła. Dzięki niskim cenom energii na rynku światowym i nieoczekiwanemu spadkowi popytu na gaz – w 2015 było to 40 proc. mniej, niż prognozowano w 2005 roku– europejscy odbiorcy byli w stanie zdecydowanie obniżyć ceny gazu w imporcie. W ciągu ostatnich dwóch lat ceny tego paliwa spadły o połowę do ok. 170 dol. za m sześc.
W Europie nie potrzeba więcej gazu z Rosji
Z uwagi na trwającą stagnację popytu na gaz w Europie, światową nadprodukcję i ciągłe niepełne wykorzystanie istniejącej europejskiej infrastruktury gazowej, Europa w najbliższej przyszłości nie potrzebuje kolejnego kosztownego gazociągu z Rosji. Działałoby to wbrew obecnym wysiłkom na rzecz różnicowania dostaw, bo Gazprom już jest największym dostawcą w UE. A w średnim terminie powstaje pytanie, czy z powodu zobowiązań klimatycznych popyt na gaz nie będzie faktycznie spadał szybciej niż produkcja krajowa i norweska. Tak więc okres, w którym projekt Nord Stream 2 byłby opłacalny, jeśli w ogóle, jest względnie krótki.
Przeciwko tym wątpliwościom przemawiają interesy zachodnioeuropejskich koncernów. One oczekują, że Nord Stream 2 zapewni im preferencyjne dostawy rosyjskiego gazu i mają nadzieję na wzmocnienie swojej obecności biznesowej w Rosji.
Wraz z Nord Stream 2 Niemcy stałyby się gazowym hubem dla całej kontynentalnej Europy. W ten sposób skorzystałyby nie tylko na samym Nord Stream 2 i jego bezpośrednich skutkach biznesowych, ale też na niższych cenach gazu u siebie w porównaniu z tymi u sąsiadów. Ale to byłaby gra o sumie zerowej. Niemcy skorzystałyby tylko wtedy, gdy ich sąsiedzi stracili, płacąc w ostatecznym rozrachunku więcej za gaz transportowany przez Niemcy.