Los przyszłych pokoleń leży na talerzu

Przemysłowa produkcja mięsa prowadzi świat ku klimatycznej katastrofie – pisze szef stowarzyszenia BoMiasto.

Publikacja: 20.08.2020 08:16

Los przyszłych pokoleń leży na talerzu

Foto: energia.rp.pl

Zasiadając z rodziną do wakacyjnego obiadu w bretońskiej naleśnikarni, zrozumiałem, że nie wybieram jedynie pomiędzy kiełbasą czy warzywami. Rzecz w tym, że nasze wybory kulinarne mają znaczenie dla uratowania planety przed zagładą, a los przyszłych pokoleń jest na naszym talerzu.

Po pierwsze, współczesna przemysłowa produkcja mięsa i wędlin jest rozgrywającą się w tłoku i gnojowicy apokalipsą dla zwierząt. To zadawanie zwierzętom bólu i cierpienia.

Pod wpływem lektury „Boskich zwierząt” Szymona Hołowni oraz „Boskiej Ziemi” o. Stanisława Jaromiego zrozumiałem, jak ważna jest motywacja przy praktykowaniu diety. Przecież praktyki postne, czyli rezygnacja z potraw mięsnych, są dobrze znane w duchowości katolickiej. Oczywiście, post nie jest tylko dietą. Jest przede wszystkim aktem religijnym. Post uczy umiaru i wstrzemięźliwości. Owocem postu jest pokój ducha i umysłu. Nie mam wątpliwości, że praktykowanie tych cnót pomoże uratować naszą planetę przed apokalipsą.

Po drugie, niejedzenie mięsa jest ekologiczne. Wołowina w USA stanowi tylko 4 proc. detalicznego handlu spożywczego, jednak odpowiada aż za 36 proc. emisji gazów cieplarnianych związanych z amerykańską dietą. W dalszej kolejności jest mięso innych zwierząt oraz nabiał, a na samym końcu produkty roślinne. Dla porównania: 1 kg rosnących na polu warzyw to emisje 0,4 kg CO2e, 1 kg mięsa ryb lub kurczaków to emisje ok. 3,5 kg CO2e, a 1 kg wołowiny bez kości to co najmniej 26 kg CO2e.

Wybierając dietę bezmięsną, zmniejszam obciążenie środowiska i ślad węglowy. Ograniczając globalne ocieplenie, zwiększam szanse przeżycia na planecie, którą znamy. Dziś już wiemy, że wybór obiadu staje się wyrazem naszej troski o los przyszłych pokoleń.

Po trzecie, rozwiązanie problemu nadmiernej konsumpcji mięsa wymaga zmian politycznych. Zmiany w systemie żywnościowym, oparte na bardziej zrównoważonych praktykach i lepiej zbilansowanych dietach, są korzystne zarówno z punktu widzenia ochrony, jak i adaptacji do zmiany klimatu oraz dla celów zrównoważonego rozwoju, a także są przejawem solidarności z ubogimi, gdyż pozwolą zachować bezpieczeństwo żywnościowe w świecie nadchodzących zmian.

Dlatego w ubiegłym roku jako grupa radnych miasta Katowice podjęliśmy inicjatywę wprowadzenia pilotażowo w 15 katowickich szkołach i przedszkolach, „bezmięsnych poniedziałków”. Sugerowaliśmy, aby po pozytywnym odbiorze ze strony uczniów i wysokim wskaźniku uczestnictwa akcją objąć wszystkie publiczne placówki w mieście. Rzecz jasna, nie chodziło tutaj o urzędowy przymus, a jedynie stworzenie opcji dietetycznej. Chcieliśmy w ten sposób zwrócić uwagę, że właściwe nawyki należy wyrabiać od dziecka.

Po czwarte, przerzucenie się ze schabowego na fasolkę i buraki jest zdrowsze. Badania naukowe wskazują, że zmiana diety w kierunku bardziej zgodnym z wytycznymi zdrowotnymi oraz zmniejszenie ilości mięsa mogą globalnie zredukować śmiertelność o ok. 10 proc., szczególnie jeśli chodzi o raka jelita grubego i choroby układu krążenia.

Dlatego nie dziwi mnie, że po roku diety bezmięsnej czuję się zdrowszy. Nie odczuwam potrzeby jedzenia mięsa. Więcej, podróżując po Włoszech, Francji i Polsce zaczynam dostrzegać, jak smaczne mogą być potrawy bezmięsne. Szpinak, brokuły, fasola, buraki, kasza i makaron cieszą oczy i podniebienie.

W końcu, dieta bezmięsna, nawet w Polsce, jest coraz łatwiejsza. Oferta produktów roślinnych dostępnych na półkach sklepowych jest coraz szersza. Jeszcze przed kilkoma laty trzeba było udać się do specjalnych sklepów. Tymczasem dzisiaj w dyskontach mamy niejednokrotnie dostępne całe regały z produktami roślinnymi.

Wiele wskazuje na to, że Ślązacy dalej będą ograniczać spożycie mięsa. Stereotypem jest, że wszyscy mieszkańcy Górnego Śląska są górnikami, a ich ciężka praca wymaga dużej ilości białka mięsnego. Tymczasem, „Kuchnia z klimatem” jest jedną z najprężniej działających grup Śląskiego Ruchu Klimatycznego. Jestem przekonany, że to właśnie działania m.in. prof. Piotra Skubały, Barbary Wojtaszek, dr Ryszarda Kulika i Wojtka Juszkiewicza stają się przyczyną rosnącej popularności kuchni roślinnej na Śląsku.

Wegetarianizm to nie tylko ekologiczna i zdrowotna konieczność. Ojciec Święty Franciszek w encyklice „Laudato si’ ostrzega: „Obojętność lub okrucieństwo wobec innych stworzeń tego świata zawsze w jakiś sposób przekłada się na sposób traktowania innych ludzi. Serce jest jedno i ta sama mizeria, która prowadzi do znęcania się nad zwierzętami, niefchybnie przejawi się w relacji z innymi osobami. Wszelkie okrucieństwo wobec jakiegokolwiek stworzenia jest sprzeczne z godnością człowieka”.

Problem polega na tym, że dopóki nie zrozumiemy, że przemysłowa produkcja mięsa i wędlin stoi w sprzeczności z ochroną stworzenia, tak długo świat będzie zmierzał ku klimatycznej katastrofie. Wybierając naleśniki po bretońsku z warzywami, mam szansę uratować świat. Los przyszłych pokoleń jest na naszym talerzu.

autor jest radnym miasta Katowice i szefem stowarzyszenia Bo Miasto

Zasiadając z rodziną do wakacyjnego obiadu w bretońskiej naleśnikarni, zrozumiałem, że nie wybieram jedynie pomiędzy kiełbasą czy warzywami. Rzecz w tym, że nasze wybory kulinarne mają znaczenie dla uratowania planety przed zagładą, a los przyszłych pokoleń jest na naszym talerzu.

Po pierwsze, współczesna przemysłowa produkcja mięsa i wędlin jest rozgrywającą się w tłoku i gnojowicy apokalipsą dla zwierząt. To zadawanie zwierzętom bólu i cierpienia.

Pozostało 91% artykułu
Komentarze i opinie
Krzysztof Adam Kowalczyk: Transformacji energetycznej brakuje stabilności
Komentarze i opinie
Sposób na transformację? Budowanie miejscowego dobrobytu
Komentarze i opinie
Szef PIE: W 2040 r. energetyka oparta na węglu będzie 40 proc. droższa niż OZE
Komentarze i opinie
Mariusz Janik: Tylko świnie tankują na zapas
Materiał Promocyjny
Ładowanie samochodów w domu pod każdym względem jest korzystne
Komentarze i opinie
Bartłomiej Sawicki: Donald Tusk ojcem Baltic Pipe? Krok po kroku, jak było naprawdę