Po cichu, bez fajerwerków, ceny uprawnień do emisji CO2 osiągnęły poziom najwyższy od 11 lat. Rząd na razie problem ignoruje.
i narzekał, że w chłodny lipcowy wieczór musiał ciepło się ubierać, zamiast chłodzić się z powodu upałów. Wydaje się, że taka retoryka w rządzie wzięła na razie górę – skoro nie ma w tym roku spektakularnego wzrostu cen uprawnień, to znaczy, że problemu nie ma. Receptą na zeszłoroczny wzrost było zamrożenie ceny prądu.